14 ONA

404 21 1
                                    

Brakowało mi czasu, zostawało go coraz mniej.. A ja nadal nie wiem co robić.. Moja matka nie wie gdzie znikam tak codziennie. Nie rozmawiamy wcale. Za to zaprzyjaźniłam się z mamą Chrisa. Jest fantastyczną osobą, nie wieżę, że Chris mówił mi takie rzeczy. Mogłam go już odwiedzać. Jego stan niby się poprawiał, ale wciąż nigdy nic nie wiadomo. Wszystko może się zdażyć.
Jego mama pojechała właśnie do domu, bo spędziła tu całą noc, zmieniamy się tak. Jest łatwiej. Informujemy się nawzajem gdy dowiemy się czegoś nowego.
Trzymam go właśnie za rękę i jak zwykle obwiniam się o to co się stało. Gdybym tylko mogła cofnąć czas o kilka miesięcy wstecz i nie iść tą drogą. Wcale byśmy się wtedy nie poznali. To chyba była by dla nas najlepsza opcja, ale jednak nic nie dzieje się przypadkiem. Maszyny zaczęły pipczeć, a w sali zaczęło przybywać osób, lekarze? Pielęgniarki?

- Proszę opuścić salę! - słowa wcale do mnie nie docierały.

Czy on umiera? Czy się poddał? Czy już nigdy nie zobaczę jego pięknego uśmiechu? Łzy lały się strumieniem. Pielęgniarka wyprowadziła mnie z sali i spowrotem tam wróciła. Zostanę sama. Sama z dzieckiem. Jego dzieckiem. Brzuch ostatnio bolał mnie częściej, ale dzisiaj wyjątkowo mocniej, tłumaczyłam sobie to stresem. Musiałam poinformować mamę Chrisa. Zadzwoniłam do niej, była dziesięć minut później. Nie mogłam wytrzymać tej niepewność. Czego się dowiemy od osoby wychodzącej z sali. Płakałam jak głupia. Pierwsza wyszła pielęgniarka, spieszyła się.

- Co się dzieje?! - mama Chrisa również szalała z niewiedzy.

Szłyśmy za nią, ona widząc, że nie odpuszczamy, zaczęła opowiadać po drodze.

- Potrzebujemy krwi. Nie wiadomo co z nim będzie. Staramy się jak możemy.

Serce waliło mi tak jak nigdy dotąd. Zatrzymałam się i z trudem łapałam oddech, ból nasilił się jeszcze bardziej.

- O matko co się dzieje? Usiądź przyniosę ci wody. - zniknęła

Spostrzegłam, że krwawię. Nie to nie może być. Coś z dzieckiem.

- Musimy znaleźć lekarza, z dzieckiem jest coś nie tak - Mama Chrisa wzięła mnie pod ramię, ale przed oczami zrobiło mi się czarno, nie widziałam nic, ani też nie słyszałam. Zemdlałam. Nie mogę stracić jeszcze tego dziecka. Najpierw Chris teraz to. Dlaczego to wszystko przytrafia się mi?

Otwierając oczy Spostrzegłam dobrze znane mi miejsce, w którym przebywam juz parę dni. Szpitalne sale, niczym się od siebie nie różnią, wszystkie wyglądają tak samo. Podniosłam się, co nie było dobrym ruchem, poczułam silny ból głowy. Położyłam się więc ponownie.
Alicja weszła do mojej sali i usiadła na krzesełku obok.

- Tak mi przykro, Evo.

Nie żyje? Nie wierzę, rozpłakałam się i przytuliłam. Serce mi pękło. Zawsze mam pod górkę, a przy okazji cierpią ci na których mi zależy..

- A dziecko ? Co z dzieckiem?

- Poroniłaś.. Lekarz mówił, że to przez stres.

No przecież. Jak wszystko, to wszystko. Co teraz? Nie chce tu zostać.  Nie chce tu tkwić. Nie chce żyć. Chciałam zasnąć, zasnąć i nigdy się nie obudzić. Pielęgniarka dała mi jakieś leki i zasnęłam. Niestety się obudziłam. Odpięłam wszystkie kabelki i wstałam. Jego mama siedziała czytając jakąś gazetę.

- A pani nadal tutaj? Nie musi pani przy mnie tkwić, poradzę sobie.. - posłałam jej sztuczny uśmiech.

- O już wstałaś! Mam świetne wieści! Chris! On się obudził! 

- CO? Ale jak to? Przecież powiedziała mi pani, że on.. Że on nie żyje.

- Co? Nic takiego nie mówiłam! - uścisnęła mnie, a z oczu wyciekły mi łzy szczęścia.

Bad Boy {Herman Tømmeraas}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz