13. Z ODSIECZĄ

230 16 4
                                    

Dochodziliśmy do celu.
- Oto ona- powiedział Zazu- Ziemia Elibska. Jesteście pewni, że chcecie tam iść?
- Tak, oczywiście- odparł Nustin. Ja tylko przytaknęłam.
- Wchodzimy.
Razem z Nustinem już wchodziliśmy na nową ziemię, ale coś nas powstrzymało.
- Zazu, a ty co?! Na zaproszenie czekasz?!
- Ja... nie gniewajcie się, ale nie pójdę z wami. Moje ostatnie spotkanie z hienami nie było najmilsze.
- Okej, rozumiemy, to po prostu czekaj tu na nas, dobra?
- Tak jest!
Poszliśmy.

Oczami Neo...

- A... co teraz?
- Teraz czas na zemstę!
- Dokonaliśmy już jej.
- Ale czas na część drugą. Kowu przyzna naszą wyższość.
- Y... Janja!- krzyknął jakiś kumpel hieny- Berny znów utknął.
- Berny? A to nie Harry?!
- Ja ich nie odróżniam!
- Ych! Musisz zaczekać Neo, pomogę Harremu.
- Berniemu!
- Jestem Ravi!- odkrzyknęła jakaś hiena.
- Ych, po prostu zaczekaj! - Janja poszedł.

Oczami Sierry...

- Musimy znaleźć siedzibę hien- powiedziałam.
- A tu, pod tym głazem?- zaproponował Nustin.
- Strzał w dziesiątkę!- przesunęliśmy kamień -z kąd wiedziałeś?!
- Tygrysia intuicja.
Weszliśmy do podziemi.
Ujrzałam Neo. Był całkiem sam.
- Neo!- chciałam tak krzyknąć i przytulić go, i... powiedzieć, że tęsknię. Ale nie mogłam.
- Idź -popchnął mnie Nustin.
- Nie, nie dam rady. Masz jakiś plan?
- Tak, porywamy Neo i wymyślamy, jak odbić resztę!
- Ychym- zgodziłam się.
- Pilnuj wejścia, ja po niego pójdę.

Oczami Nustina...

Cały czas zastanawiałem się, dlaczego Rafiki wybrał mnie do tej podróży, a nie jakiegoś silnego wojownika. Miałem jednak przeczucie, że niedługo się dowiem.
Chwyciłem Neo, chciałem go porwać.
- Puszczaj!- krzyknął.
- Co robisz?! Ratuję cię!
- To ja cię uratuje, jeśli pójdziesz z tąd!
- Nie.
- Bo zawołam Janję!
- Daj spokój. Co powiedziałaby Sierra?! Jak myślisz, jak ona się czuje, wiedząc, że zdradził ją przyjaciel?!
- Ych...
- Chodź. Naprawimy to!
- Nie, nie możecie. Nie chcę, żebyś zginął. Idź z tąd. Powiedz Sierrze, że ją kocham. Ja ich uratuję, a ty idź.
- Bo ty jesteś jak zwykle najmądrzejszy?!
- Chwila, co...????!
- Neo???!
- Nustin???!!
- Neo, co ty tu...
- Jak to?!
Poznałem kumpla z dzieciństwa. Kiedyś się kolegowaliśmy. Był ulubionym lwem mojej mamy.
- Chodź ze mną- zaproponowałam.
- Dojdę. Najpierw ich powstrzymam.
- Czekamy na zewnątrz.
Poszedłem do Sierry.

Oczami Neo...

Lepiej jest mieć przyjaciół jak Sierra, czy Nustin, niż być ze złymi hienami, które nie dotrzymują słowa. Chymm...
- Rezygnuję- pomyślałem- kończę z tym.
Zszedłem na dół do lochów. Był tam jednak strażnik.
- Jak go ominiemy?- spytał się nagle Nustin.
- Po prostu... co?! Chwila, Nustin?!
- Y... tak. Nie mogę zostawić Cię samego.
- Okej. Przyjaciele, to przyjaciele.
- A więc co zrobimy?
- Mam pomysł, ale się schowaj. Henry!- krzyknąłem do strażnika- Janja cię woła.
- Nie mogę zostawić ich bez strażnika.
- Ja popilnuję.
- Okej, dzięki.
Poszedł.
Otworzyliśmy lochy.
- Przepraszam was- powiedziałem -to moja wina.
- Nie- odparła Nala- to wina Kowu. Nie powinien był...
- A ja nie powinienem...
- Będziecie teraz sobie wytykać błędy?! Chodźmy z tąd -dodała Kiara.
Ja i Nustin wypuściliśmy wszystkich.
Uciekaliśmy. Wyszliśmy na powierzchnię.
- A gdzie mój mąż?!- spytała Kiara.
- Chy! Został w środku, ale wiem, gdzie jest. Pójdę po niego, a wy się nie ruszajcie. Najlepiej, to się ukrycie- odpowiedziałem.
Zszedłem spowrotem do podziemi.
Poszedłem do najdalszego lochu, gdzie był Kowu.
- Kowu!- krzyknąłem- Chodź, ratuj się!
-Nie- odparł obojętnie.
- Słuchaj... prze... przepraszam okej? Nie chciałem. Ja... kocham twoją córkę i nigdy nie zraniłbym jej.
Kowu mi chyba uwierzył.
- Zgoda, wynośmy się z tąd- odpowiedział.
- Ale stawiam warunek- nie zabijesz mnie.
- Nie, obiecuję.
- Okej.
Wypuściłem Kowu. Już mieliśmy odejść, ale spotkaliśmy po drodze Janję.
- No dzień dobry -uśmiechnął się- co to za samowolka???!
- Y... zmywamy się.
Byliśmy zmuszeni walczyć. Pokonaliśmy sporo hien. Ale został jeszcze Janja i dwie inne.
- Ja biorę Janję, ty pozostałych -krzyknął Kowu.
- Ok!
Udało mi się ich pokonać. Kowu jednak nie dawał rady. Chciałem mu pomóc, ale Kowu pokonał Janję. A raczej Janja uciekł ciężko ranny. Kowu też był ranny. Pomogłem mu wstać.
- Byłeś dzielny -rzekł do mnie- jak na wyrzutka. Wiesz co? Tak w sumie to... jesteśmy jak bracia. Skaza nie do końca był naszym ojcem, ale nadal żyje w nas. Mi udało się zwalczyć tę ciemną stronę. Oby tobie też się udało.

Nie, to nie koniec. C.D.N w następnym rozdziale. ( 675 słów )
pa pa !!!! 👋👋👋👋👋👋👋👋👋👋👋

KRÓL LEW : INNA HISTORIA: WĘDRÓWKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz