Lilianna:
Od rana szalała burza. Pioruny co chwilę przecinały niebo, zaś ulewa nie dała wystawić nawet nosa za framugę drzwi. Lekka mgła otaczała las, pogoda nie sprzyjała wychodzeniu na dwór. Westchnęłam znudzona, jednocześnie wyciągając się na kanapie.
Lucas jakieś 2 godziny temu zajął się papierami i tyle go widziałam.~Nudzę się- westchnęła wilczyca- Chodź na dach.
O nie kochana, nie mam zamiaru tam moknąć.
~I ty byłaś wyrocznią?- warknęła obrażona. A tej co?
Wyrocznia to dość ogólne pojęcie. Faktycznie, główna wilkokrwista była wieszczką, jednak członkowie Kręgu nie posiadali takich umiejętności. Każdy był odmiennego pochodzenia i miał inną specjalizację. W jego skład wchodziły same wilczyce, nasza siedziba znajdowała się w górach.
Otworzyłam mój plecak i wyciągnęłam ulubione sztylety. Z tego co się orientuję, jest gdzieś tutaj sala do ćwiczeń. Dom opustoszał, wszyscy praktycznie siedzieli w pokojach. Szybko odnalazłam schody z odpowiednim oznaczeniem.
Siłownia była tak naprawdę wielką piwnicą, pełną przeróżnych sprzętów do ćwiczeń. Wzdrygnęłam się na widok drążków do podciągania. Uraz ze szkoły.
Z tego co mówił Lucas, trening z głównym oddziałem ma za 2 godziny. Powinnam zdążyć ze swoim. Chodź tak naprawdę w Kręgu nie chodziło o siłę fizyczną. Byłam dobra w walce wręcz, w wyciskaniu potu z hantlami już niekoniecznie.
~~
Sztylety zręcznie trafiały w środek tarcz. Walka na noże, czy rzuty nimi od zawsze mnie uspokajały. Ten styl walki jest moim konikiem, nie ukrywajmy. Precyzyjny chwyt rękojeści, zamach pod odpowiednim kontem i gotowe. Srebrne ostrze utkwiło w głowie kukły.
~Jesteś w tym najlepsza- pochwaliła mnie wilczyca. Dość rozmowna dzisiaj była.
Kiedy rzuty znudziły mnie wystarczająco, ruszyłam obejrzeć pomieszczenie. Oprócz ciszy
i nikłych świateł, nie było nic co zwróciło by szczególną uwagę. Sprzęt przystosowano do facetów, co od razu było widać po ciężarach i belach drewna. Na tym mogłabym co najwyżej połamać ręce.-Co to jest?- dziwna uprząż przykuła moją uwagę. Jako jedyna wydawała się w miarę lekka.
Założyłam ustrojstwo i ruszyłam biegiem przed siebie. Po chwili guma cofnęła mnie lekko. Uśmiechnęłam się przebiegle. Niezła zabawka. Można ćwiczyć samozaparcie. Ustawiłam mniejsze obciążenie i spokojnie ruszyłam. Lina naprężała się coraz bardziej, kiedy mocno zaparta brnęłam do przodu. Dotrę chociaż do niebieskiej linii, która musiała być minimum wojowników. Napis ciota to potwierdzał. Pot powoli ciekł mi po czole, kiedy pokonywałam własne słabości.
-A co panienka tutaj robi?- Marco wraz z grupą mężczyzn wkroczył do pomieszczenia. Pisnęłam przestraszona. Straciłam koncentrację i lina pociągnęła mnie do tyłu. Szybka reakcja uchroniła mnie przed bolesnym uderzeniem w materac. Wbiłam pazury w beton i wyhamowałam na tyle, aby stanąć bezpiecznie.
-Lilianno, co ty tutaj robisz?- Lucas warknął widząc jak zziajana odpinam uprząż. Chyba się zasiedziałam. Faceci rozeszli się nie patrząc na mnie i zajęli się rozgrzewką.
-Przyszłam poćwiczyć- odparłam hardo, zbierając swój sprzęt.
-Miałaś zostać w pokoju- widocznie moje wyjście nie pasuje wielkiemu, złemu Alfie. A wczoraj jak mnie ugryzł, to było wszystko w porządku. Prychnęłam.-Kobiety siedzą o tej porze
w pokojach. No już, biegusiem.Aż zatrzymałam się oniemiała. Że przepraszam bardzo co.
-Czy ja Ci wglądam na pieska?- warknęłam buntowniczo.- Chciałam poćwiczyć, przecież nikogo nie zabiłam.
-Jesteś za słaba, ledwo dałaś radę z liną - zaśmiał się bez krzty wesołości- Wybaczcie panowie, zaraz wrócę, odniosę tylko zgubę, która nie powinna chodzić sama po domu.
Przerzucił mnie szybko przez ramię i w akompaniamencie śmiechu wyniósł z pomieszczenia.
Ośmieszył mnie.
W ich oczach byłam słabą, poniżoną wilczycą. Świetnie.
-Nie wychodź nigdzie- warknął władczo i zamknął drzwi na klucz.
~Lilianna..- wilczyca warknęła wiedząc co mam zamiar zrobić.
-Nie będzie mi rozkazywał, ani ubliżał. Parę godzin stresu nic mu nie zrobi- uśmiechnęłam się.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam się innym płynem do kąpieli. Założyłam czyste ubranie i zapakowałam coś do jedzenia. Otworzyłam okno i wdrapałam się na dach. Zamaskowałam zapach i rozpoczęłam medytację. To mnie wyciszy.
Kilka godzin później po domu rozszedł się wściekły ryk. No proszę, chyba nie tego oczekiwał po wejściu do pokoju.
-Znaleźć ją!- krzyknął, a po chwili kilkanaście wilków wybiegło w stronę lasu. Biegały zdezorientowane, kiedy wszędzie czuły mój zapach. Postarałam się aby było go czuć w obrębie kilkunastu metrów, jednak na tym trop się urywał. Jakbym zrobiła wielkie koło w około budynku.
Po chwili dołączył do nich Lucas, widocznie tak samo zagubiony jak oni. Wściekał się i warczał, a ja miałam niezły ubaw.
~Chciałaś iść na dach, to jestem- zaśmiałam się do wilczycy, która fuknęła jak kot.
Wielki zły Alfa nauczy się co to znaczy szacunek.
~~~
Rozdziały będą ukazywać się rzadziej, około raz w tygodniu. Niestety, dużo nauki mnie przytłacza.
Postaram się coś jutro wyskrobać, jednak nic nie obiecuję.
Dziękuję za gwiazdki i komentarze, liczę na więcej ;)
~Morphium_1305♥
CZYTASZ
Wygnańcy
WerewolfDeszcz moczył moje ciało kiedy stałam przed ogromnym, ciemnym lasem. Łzy przysłaniały widok, a czekająca śmierć tylko potęgowała moje przerażenie. Pozbyli się mnie. Jestem wygnanym wilkiem. Ogromny jeep odjechał z piskiem niszcząc ostatnią nadzieję...