Lilianna:
Obudziłam się chwilę po świcie. Słońce leniwie pięło się po horyzoncie, zaś Lucas smacznie pochrapywał na moim brzuchu. Pogłaskałam go po włosach a następnie uwolniłam z jego ramion. Rozprostowałam kości i ruszyłam do łazienki.
Wzięłam szybki, 5 minutowy prysznic i umyłam zęby. Z braku ubrań w łazience, opatuliłam się szlafrokiem i ruszyłam do garderoby.
-Wracaj do łóżka- senny głos Lucasa otrzeźwił mój umysł.
-Ubiorę się i wracam, spokojnie- zgodnie z prośbą Luca, po szybkiej wizycie w łazience dołączyłam do wygrzanego łóżka.
-Co mamy dzisiaj w planach?- zapytałam po dłuższej chwili milczenia.
-Oprowadzę cię, a poźniej muszę zając się papierami.
-Który dzisiaj jest?- zapytałam spoglądając na wiszący kalendarz. Co prawda znałam datę wygnania, jednak wydawało się to dość odległe.
-26, niedziela- odparł beztrosko- Daj mi chwilę, ogarnę się i idziemy. Nie wychodź z pokoju.
Ja? Mam być grzeczna? Tego jeszcze nie grali!
Otworzyłam okno i stanęłam na parapecie. Odbiłam się od wystającego segmentu i już byłam na dachu. Jak chwilę pooddycham świeżym powietrzem, to przecież nic się nie stanie.
Usiadłam na pochyłej powierzchni i spokojnie obserwowałam okolicę. Było tu tak spokojnie.
Zakręcona woda otrzeźwiła moje myśli. Zachowam to miejsce dla siebie, pochyłości dachu ukrywają moją postać.
Lucas od rana zachowywał się dziwnie. Widziałam jego minę, zbliżająca się pełnia nie działa na niego najlepiej. No cóż, tak bywa.
~Nie będzie się powstrzymywał, oznaczy nas jeszcze dziś- potwierdziła moja wilczyca- Jego wilk cały czas go namawia.
Westchnęłam cicho. I tyle z naszej wczorajszej rozmowy na ten temat.
Ześlizgnęłam się płynnie i już po chwili siedziałam na łóżku.
-Nie nudziłaś się za bardzo?- zapytał Lucas wycierając włosy. Poprawił koszulkę i pociągnął mnie do wyjścia.
Uśmiechnęłam się przebiegle. Mam swoje tajemnice, nie ukrywajmy tego.
Nie zawsze mieszkałam u ciotki. Przed śmiercią rodzice zapisali mnie do Crystii. Wilcza wyrocznia. Niestety, ciotka nawet to mi odebrała.
Ale zemsta jest najlepsza na zimno, prawda? Coś w ten deseń, eh.
~~
-Żyjecie jak normalne stado?- widząc ogromną jadalnię, aż się zdziwiłam. Przy stole siedziało kilkoro samic wraz z dziećmi, mężczyźni rozmawiali, a kilka osób podawało jedzenie.
Nikt z nich nie wyglądał jak seryjny morderca, bynajmniej nie kobiety. Mężczyźni ubrani byli na czarno, kobiety i dzieci zaś normalnie. Jednak w ich zachowaniu było coś dziwnego.
-Dlaczego oni są tacy poważni?- zapytałam szeptem, kiedy oprowadzał mnie po salonie.
Cholera, tu wszystko jest ciemne. Jasne dodatki praktycznie nie istniały. Mimo ograniczonych środków postaram się coś z tym zrobić. Trochę radości jeszcze nikogo nie zabiło.
Lucas spojrzał na mnie rozbawiony. No co? Bo wygnańcy, to od razu musi być jak na pogrzebie?
-Szykuje się wojna, od zawsze szykowała. Będziemy przejmować inne stada, jednak to nie rozmowa na teraz. Pamiętaj że jestem Alfą i oczekuję szacunku, zwłaszcza przy innych.
CZYTASZ
Wygnańcy
LobisomemDeszcz moczył moje ciało kiedy stałam przed ogromnym, ciemnym lasem. Łzy przysłaniały widok, a czekająca śmierć tylko potęgowała moje przerażenie. Pozbyli się mnie. Jestem wygnanym wilkiem. Ogromny jeep odjechał z piskiem niszcząc ostatnią nadzieję...