Lilianna:
Założyłam ciemne spodnie i koszulkę na krótki rękaw. Nie było sensu się stroić, nie w tych warunkach. Ramię w ramię ruszyłam z Alfą do kuchni. Niestety (albo stety), spóźniliśmy się na śniadanie. Właściwie, ledwo zdążyliśmy na obiad. Jednak nie przeszkadza mi to zbytnio.
Po zadowolonej minie Lucasa sądzę, iż jemu też nie.Alfa szarmancko otworzył drzwi jadalni, a ja z uśmiechem mu podziękowałam. Wyjątkowo dopisywał mi humor.
W oczach wilkokrwistych widziałam szczęście, nie było osoby która nie gratulowała by nam połączenia. Nie było to krępujące, wśród wilków nie ma tematów tabu. Po wspólnym posiłku Lucas zaszył się na chwilę w gabinecie. Ignorując jego słowa wyszłam na dwór.
Każdy potrzebuje zebrać myśli, prawda?
Zostałam Luną banitów, kto by się tego spodziewał.
Niecały miesiąc temu stałam przed wielką bramą.
Teraz jestem jej częścią.
Częścią żyjącej tu społeczności, wybranką Alfy, wojowniczką i członkinią Kręgu.
Lucas opowiadał jak ma wyglądać podbój. Szczerze, tak dokładnego planu nigdy nie słyszałam. Każdy szczegół był zaplanowany dokładnie, z najdokładniejszą precyzją. Nie można popełnić błędu.
Zgodnie z planami, rodzina królewska ma zostać zabita. Szybko i bezboleśnie. Każdy za wyjątkiem króla, którego Lucas zostawił sobie na deser. Nie ma co dramatyzować, wesoło tam nie będzie.
Później mają zostać podpisane pakty, których zerwanie wiąże się ze śmiercią. Brak posłuszeństwa będzie karany. Mimo tego, nowa wataha rządząca ma być oparta na szacunku.
Bezpieczeństwie.
Nie na tyraństwu, jak może się wydawać.
Moje przemyślenia przerwało miarowe uderzanie łap o ziemię. Po kilku sekundach na przeciwległym skraju polany pokazał się mój mate w wilczej postaci.
Złość kipiała od basiora, jednak co to dla mnie?
Zaśmiałam się nerwowo, kiedy zaczął powoli podchodzić. Wyraz jego pyska nie świadczył o zadowoleniu. No cóż, też mam prawo wychodzić.
Usiadł przede mną i spojrzał mi w oczy. Stałam wyprostowana, jednak nadal jego uszy sięgały mi nad piersi. Wysokie bydle, nie powiem.
Przysunęłam lekko twarz do jego ucha, jednocześnie dotykając jego klatki piersiowej.
-Berek- wyszeptałam zmysłowo i dałam w długą.
Zerknęłam przelotnie na jego zdziwioną minę i parsknęłam śmiechem. Po kilku sekundach zerwał się do biegu i wesoło zawył.
Oczywistością było, iż nie mam szans. Pokaźny wilkołak kilkoma susami pokonał odległość i przymierzał się do skoku.
Jednak byłam sprytniejsza.
Kiedy jego tyle łapy odbiły się od ziemi, ja padłam jak długa w trawę. Lucas przeleciał nade mną i przekoziołkował kawałek dalej.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu, wręcz zanosiłam się. Z tego wszystkiego się popłakałam. Kiedy udało się mi trochę uspokoić, odetchnęłam. Wilk wszedł między moje nogi i położył się na brzuchu.
-Jesteś ciężki- odparłam, drapiąc go lekko za uchem. Zamruczał w odpowiedzi.
Zepchnęłam go lekko i podeszłam do jednego z drzew. Rozebrałam się do bielizny i złożyłam wszystko w jedno miejsce.
~Woah, darmowy striptiz- odezwał się telepatycznie.
Odetchnęłam spokojnie i zmieniłam formę. Moje kości zmieniły kształt, ciało porosło srebrną sierścią, a świat widoczny był z perspektywy wilka.
~Nareszcie- zadowolona wilczyca rozciągnęła się.
Podeszłam spokojnie do Alfy i otarłam się o jego bok. Obserwował mnie skupiony.
Basior przewyższał mnie o półtorej głowy, jednak nie przeszkadzało mi to. Czułam się bezpiecznie.
Liznęłam go w nos, zaś on przygryzł moje ucho.
Warknął zaborczo a ja położyłam się w geście uległości. Zadowolony alfa zaczął wylizywać moje futro na szyi, zaś ja mruczałam zadowolona.
Jednak jego dokładność mnie nudziła. Starałam się wyrwać, jednak każda moja próba skutkowała niczym.
~Przestań mnie ślinić- żachnęłam się i wykorzystując jego chwilę nieuwagi, wysunęłam się mu spod łapy.
Fuknęłam starając się doprowadzić futro do ładu.
~Czas wracać- powiedział Lucas, po czym usłyszałam dźwięki towarzyszące przemianie. Odwróciłam wzrok od jego nagiego torsu i wróciłam po swoje rzeczy.
-Przez ciebie muszę się umyć- od razu skierowałam się do łazienki. Nieprzyjemne uczucie na skórze nadal mi towarzyszyło.
Odkręciłam ciepłą wodę i sięgnęłam po żel pod prysznic.
Ciepłe ręce na moich biodrach sprowadziły mnie na ziemię.
-A ty tutaj czego- starałam się powstrzymać jęk, kiedy pocałował moje oznaczenie.
-Ja zawiniłem, to ja naprawię- przywarł do moich ust, jednocześnie przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej.
-Nie będę marudzić.
~~~
Wróciłam! Jest tu ktoś jeszcze :o ?
~Morphium_1305♥
CZYTASZ
Wygnańcy
ПеревертніDeszcz moczył moje ciało kiedy stałam przed ogromnym, ciemnym lasem. Łzy przysłaniały widok, a czekająca śmierć tylko potęgowała moje przerażenie. Pozbyli się mnie. Jestem wygnanym wilkiem. Ogromny jeep odjechał z piskiem niszcząc ostatnią nadzieję...