Rozdział siódmy.
Wyglądało na to, że napady paniki Seungcheola były, co najmniej, normalne. Skąd te wnioski? Byłem świadkiem już drugiej histerii, która za każdym razem kończyła się po średnio dziesięciu minutach, a gdy się już skończyła, mężczyzna wyglądał jedynie na zmęczonego. Nie był w ogóle wystraszony tym, że mógł umrzeć. Był po prostu zmęczony.
Tym razem zasnął niemalże od razu; padł jak długi na łóżko, wbijając wzrok w sufit. Ścisnął mocno moją dłoń, a ja się uśmiechnąłem. Skoro to pomaga. Już po godzinie snu nabrał kolorów. Wcześniej mówił, że przez ostatnie dziesięć dni, sypiał po dwie godziny dziennie... o ile w ogóle zasnął. Widocznie potrzebował kogoś, kto potrzyma go za rękę, by się nie bał. Powiedzmy, że to rozumiałem.
Zbesztany za to zostałem z samego rana, gdy Wonwoo zajrzał do sypialni Seungcheola. Szukał mnie. I nie był zadowolony, gdy znalazł zgubę.
- Jeonghan, co ty odpieprzasz?!
Później poleciała lawina pytań. Później, tj. kiedy zostałem zaciągnięty do sypialni mojej zakochanej dwójki. Był tam także Joshua; siedzący na jednym ze skórzanych foteli, ze skrzyżowanymi nogami, podpierający łokieć na stoliku obok. Słuchał całego wywodu z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Wyglądał, jak ktoś, kto bardzo-bardzo chce coś powiedzieć, ale wie, że ma małe szanse się przekrzyczeć.
I tak właśnie było.
- Nie jesteś niczyją niańką, terapeutą czy zabaw... - i tutaj urwał, widząc minę Joshuy. Cóż, może i Wonwoo jest bezpośredni, ale odrobinę kultury ma. I, przede wszystkim, wie, że nie powinien się tak zachowywać przy kimś, kto właśnie stracił brata. Wie, w przeciwieństwie do Mingyu.
- A ja uważam, że to słodkie... może ta cała historia skończy się jakoś dobrze... Takie szczęście w nieszczę... Auć!
Nigdy nie pochwalałem przemocy, ale, cholera jasna, w tym wypadku Wonwoo miał rację.
- Mam nadzieje, że twój policzek nie zagoi się przez najbliższe dwa tygodnie - burknąłem, patrząc na zdezorientowaną twarz Mingyu. Sam byłem zażenowany, jak nigdy. Zwróciłem się do Joshuy - przepraszam za niego.
Skinął głową z lekkim uśmiechem, co uznałem za coś w stylu "nic się nie stało" lub "rozumiem, debile tak mają". W duchu miałem nadzieje, że chodziło o to drugie.
Nie kontynuowałem tematu trzymania za rękę mojego zleceniodawcy, nie chcąc się tłumaczyć, bo nie widziałem takiej potrzeby. Tak po prostu. Zrobiłem, co uważałem za słuszne.
Zamiast tego, zająłem się czymś istotniejszym. Ponownie spojrzałem w stronę Joshuy, którego humor trochę się pogorszył. Nic dziwnego. Wiedziałem, że zepsuję go jeszcze bardziej, co sprawiało, że sytuacja robiła się naprawdę niezręczna.
- Odnośnie dowodów - wyprostowałem się. Kątem oka zerknąłem w lustro, by upewnić się, czy wyglądam profesjonalnie. - Wszystko, co zabezpieczyła policja... Mógłbym to zobaczyć?
Ponownie skinął głową. Trochę zajęło mu zebranie się na normalną odpowiedź.
- Koło południa zadzwonimy do wuja Seungcheola. On rządzi tą sprawą.
W tym momencie, to ja byłem tym, który nic nie rozumie. Jakim cudem ten polityk mógł się zajmować sprawą, która została zgłoszona prokuraturze?
Joshua zaś uśmiechnął się. Nie był to najmilszy uśmiech, na jaki go stać, ale raczej taki w stylu Jihoona - szyderczy, wyniosły.
- Nie bądź naiwny, Jeonghan. To kraj łapówek. Jeśli masz pieniądze, to rządzisz także policją. Każdy nakaz przeszukania załatwimy dla Ciebie w pół godziny.
Gdzie podział się ten chłopak gadający o Bogu i pokucie?
***
- Nie mogę uwierzyć, że mnie uderzyłeś - rzucił z wyrzutem Mingyu, leżąc bezwładnie na łóżku. Chwycił poduszkę, by schować w niej swoją obolałą twarz. - Teraz już nie będę tak przystojny... I zostawisz mnie!
A jego ukochany nie powiedział nic, tylko przewrócił oczami. Gdyby wiedział, że Kim zacznie tak narzekać, błagałby na kolanach Jeonghana i Joshuę, by zostali z nimi do rana. Jednak, jak powiedział przyjaciel gospodarza, "trzeba się wyspać".
Umówili się na śniadanie o dziewiątej rano. Zostały im dwie godziny na sen, co Wonwoo postanowił wykorzystać na czytanie książki. I zapewne udałoby mu się ją ukończyć, gdyby nie ciągłe jęki Mingyu.
W końcu, starszy z mężczyzn nie wytrzymał. Poderwał się z fotela, a następnie - bez zbędnych zapowiedzi - wskoczył na łóżko. Zerknął na swojego kretyna, by po chwili porwać go w objęcia i mocno przytulić. Nosem strącił poduszkę, która zasłoniła tę śliczną twarzyczkę.
Może i był niekonsekwentny w karaniu młodszego, ale cóż innego mógł zrobić, niż po prostu ucałować zbite miejsce.
- Przepraszam Cię za to, że jesteś nietaktownym gówniarzem.
Oboje roześmiali się cicho, stwierdzając zgodnie, że dwie godziny wystarczą tylko na jedno.
pokręciłam cały początek, który przerabiałam trzy razy </3 mam nadzieje, że nikt się nie pogubił.
kinda lame, następnym razem będzie lepiej. obiecuje!
PS - czy wy też tak tęsknicie za Jeongcheolem? niech już ich pledis wypuści z tej piwnicy, plis.
CZYTASZ
Detektyw Yoon 2020
FanfictionDwa lata depresji tylko zaostrzyły apetyt Jeonghana na przygodę.