XV

92 19 2
                                    


Rozdział piętnasty 


Z wizytówki biura detektywistycznego zniknęło nazwisko Jeonghana.

Już tydzień po wypadku Mingyu zajął się zmianami, które obejmowały wizytówki, tablice, ogłoszenia oraz wszelkie dokumenty, w tym także akt własności - który przeszedł z Jeonghana na Wonwoo. Nawet w lokalnej gazecie pojawił się artykuł o sprzedaniu swojej połowy przez starszego z mężczyzn. Nikt nie znał przyczyny.

Sama rodzina Jeonghana nie wiedziała, co się z nim stało. Jego miłość do zagadek i kryminałów  nie była tajemnicą, nawet nauczyciele ze szkoły podstawowej pamiętali, jak młody Yoon nieustannie krzyczał o swoich marzeniach, o tym, że zostanie najsławniejszym detektywem w historii. Przez tyle lat, nic nie było w stanie go powstrzymać. 

I tym razem, nikt nie próbował.



Ósmy sierpnia

Jeonghan


- Świetnie sobie radzą - rzuciłem mimowolnie, w czasie czytania gazety podczas śniadania. To był mój rytuał. Już od miesiąca Wonwoo i Mingyu prowadzili sami niegdyś moją agencje. Mieli od groma zleceń, cóż, głównie głupiutkich, ale bawili się świetnie. I nawet pisały o nich gazety! 

Gosposia posłała mi niepewne spojrzenie. 

- Moi chłopcy. Nawiązali współpracę z policją. Osiągnęli więcej niż ja przez dwa lata. Dasz wiarę?

Kobieta jedynie westchnęła cicho, nie przerywając sobie w wycieraniu kurzu z ram pięknych obrazów, które dumnie wisiały na białych ścianach jadalni. Zawsze byłem ciekawy, ile Seungcheol kasy na nie wywalił.

Wywalił w błoto. 

- Nigdy nie byłem fanem sztuki, wiesz? - po raz kolejny usłyszałem westchnienie. Nie zraziłem się, kontynuowałem. To nieważne, że praktycznie mówiłem sam do siebie. Lubiłem swój głos. - Słyszałem, że Seungcheol czasem chodzi do galerii sztuki. Joshua coś wspomniał. Kiedyś. Chyba.

Trzask!

Leniwie wyjrzałem zza filaru (który zupełnie niepotrzebnie tam stał i podtrzymywał stabilny sufit, ale cóż, kto zrozumie fanów sztuki), by zobaczyć, czym tym razem trzasnęła.

Lodówką.

- Nerwowa dzisiaj jesteś, co? - mruknąłem pod nosem, nie chcąc jakoś specjalnie, by to usłyszała. Nie było to najgrzeczniejsze pytanie, jakie może usłyszeć kobieta starsza ode mnie o 20 lat. Sam fakt, że byliśmy na ty, był wystarczającym potwierdzeniem naszej... przyjaźni? Lub czegoś w tym stylu.

Gosposia. Shin Hyeri. Wdowa. Dwójka dorosłych dzieci, które wyjechały do Stanów. Pracowała u Seungcheola przez pięć lat. Cholernie kochana, acz z temperamentem. Naprawdę ją lubiłem.

- Co się stało? Powiedz w końcu - zirytowany, wstałem z krzesła, wcześniej rzucając złożoną gazetę na stół. Oparłszy się o framugę, spojrzałem na kobietę, która biegała po kuchni jak oszalała. Uniosłem brew ku górze.

- Cukiernicy się spóźniają - burknęła w końcu. W tamtym momencie, nie mogłem zrobić nic innego niż zapytać się, o co właściwie chodzi. Jak zwykle, niedoinformowany. Detektyw za dychę, tfu-tfu.

Detektyw Yoon 2020Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz