XI

88 21 3
                                    

Rozdział jedenasty

Wonwoo

W czasie, gdy Mingyu biegał po całej rezydencji, nakręcając siebie przy tym na walkę na śmierć i życie, Wonwoo stołował się u jednego z najpopularniejszych w tamtym czasie polityków, wuja Choi.

Nie żeby to była dla niego przyjemność; nie dowiedział się od niego niczego konkretnego, poza tym, że to wina opozycji. Nawet sam wymierzył im karę, powtarzając w kółko: "te psy z opozycji powinny zdechnąć", bo czymże jest sąd, on był ponad to.

Już na wstępie zaproszono ich do salonu, gdzie mogli podziwiać tradycyjne chińskie wazy z porcelany. A jeśli nie chcieli (jak np. Jisoo, który widział je nie raz, nie dwa), to i tak to robili - wuj Choi nie odpuściłby ani jednej okazji do złapania w ramiona delikwenta, zaciągnięcia go do miejsca mini-wystawy oraz opowiedzenia o niej.

Tematy rozmów dość szybko zeszły na inny tor niż morderstwo, co bardzo zdziwiło Wonwoo - z reguły małomównego, ale świetnego obserwatora. Z jego punktu widzenia, każdy zachowywał się tamtego dnia, co najmniej, dziwnie. Nie chciał wyciągać pochopnych wniosków, zwłaszcza po tym, co każdy mógł usłyszeć w nocy.

Podpierając głowę na ręce, przysłuchiwał się rozmowom i wypowiadał się tylko, gdy ktoś zapytał go o zdanie... czyli rzadko. Nie przejmował się tym, że jego postawa może być trochę niekulturalna, ponieważ sam wuj Choi rozwalił się przy stolem, jak pijak w tanim barze. Właściwie, to każdy siedział przy stole swobodnie, mimo przytłaczająco podniosłego wystroju wnętrza.

Cóż za tragikomiczny kontrast, myślał Wonwoo, przyglądając się tym wszystkim wazom, pięknym obrazom, białym serwetkom i przysłuchując się wszystkim bluzgom, jakie padały z ust Ulubionego Polityka Koreańczyków.

Joshua był bardziej zmartwiony niż zwykle; normalnie, to Seungcheol był tym, który rozpaczał po śmierci Doyoona, ciągle wpadał w histerię, gadał o zemście... mimo że to Joshua był jego bratem, łączyła ich wspólna krew. Tego dnia, jak przystało na brata, słuchał uważnie każdego słowa wuja Choi i przytakiwał mu ze smutną miną. Jednak, jego determinację Wonwoo mógł wyczuć z łatwością, nawet jeśli siedział na drugim końcu stołu.

Ale, co dziwniejsze, Joshua nie odzywał się do Seungcheola. Nie klepał go po ramieniu, nie posyłał pokrzepiających uśmiechów, nie mówił, że: "wszystko będzie dobrze, nie martw się, nie rozmyślaj, nie rozdrapuj ran". To naprawdę zastanawiało Wonwoo, myślał: czy to przez to, że ten przespał się z Jeonghanem? Że zapomniał o śmierci Doyoona?

Nie. Nie pasowało mu to ani trochę. W końcu, Joshua sam mówił, że Seungcheol powinien zapomnieć... To dobry chłopak, nie robiłby mu wyrzutów z tego powodu. Cieszyłby się. Jestem pewien.

Postawa młodego Choi wcale nie wyjaśniała sytuacji; siedział, jak nigdy, zobojętniały. Niby słuchał swojego wuja, niby pytał o coś, jednak zabrakło tej iskry. Możliwe, że był po prostu zmęczony po nieprzespanej nocy... Wszystko było możliwe. Tamtego dnia, świat stanął na głowie, nawet Jihoon był miły. 

Z rozmyśleń wyrwała go wibracja telefonu. Pomyślał, że mimo wszystko niegrzecznie byłoby wyciągać go w towarzystwie, dlatego też przeprosił mężczyzn i wyszedł.

Znalazłszy się w osobnym pomieszczeniu, które przypominało pokój gościnny, usiadł na jednym z foteli. Jednak, zanim przeczytał SMS-a, musiał poodychać świeższym powietrzem. W tamtym pomieszczeniu każdy, prócz jego i Joshuy, palił jeden za drugim.

Szybko pożałował przeczytania tej wiadomości, ponieważ od razu pomyślał o tym, co pozostała dwójka jego kompanów. W rezultacie został sparaliżowany przez strach.


Od: Szczeniaczek♥

Seungcheol przed całą akcją dowiedział się, że Doyoon ma kochanka. Uważaj na niego.

Wróć szybko, martwię się.

Detektyw Yoon 2020Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz