Rozdział dwudziesty pierwszy
Dziewiąty sierpnia, 18:18
Mingyu - rozdygotany, w nerwach - wybiegł z pokoju obrad, w którym zaś został jego ukochany. Został, nie wiedzieć czemu, by w dalszym ciągu wysłuchiwać obelg skierowanych w ich drogiego przyjaciela, Jeonghana.
- Pieprzony Seungcheol - rzucił pod nosem dryblas, by po chwili, z niespotykaną u niego wcześniej agresją, kopnąć w Bogu ducha winne krzesło. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że ich były zleceniodawca wierzył w każde słowo, którym karmił go jego wujek. Wujek, który zaś nie wiedział, o czym sam mówi. Najgorsze było to, jak bezradny był Kim.
Olśniło go jednak, kiedy nieubłaganie zbliżał się do momentu, kiedy płacze i pakuje swoje rzeczy, strasząc, że wraca do mamusi i w ogóle się zabije.
- Jisoo! - rzucił, gapiąc się w ścianę.
Tylko amerykański brat Doyoona mógł pomóc w tej, kolejnej już, zagmatwanej sprawie. Nawet jeśli przebywał za pieprzonym oceanem, był jedyną osobą, która ma odrobinę oleju w głowie i odpowiednią ilość zdrowego rozsądku - a przynajmniej tak sądził Mingyu.
Drżącymi dłońmi sięgnął po telefon, który (jak nigdy!) posłusznie przebywał w kieszeni. Wszedłszy w kontakty, trochę zajęło mu odnalezienie nijakiego ♡ american hyung Joshua ♡ . Cóż, możliwe, że to przez te serduszka.
- Jisoo! - krzyknął młodszy, od razu, kiedy tylko usłyszał leniwe "halo?" - potrzebujemy twojej pomocy. Nikt nie wierzy w niewinność Jeonghana! Powiedz im coś! Przekonaj Seung... - i w tym momencie mężczyzna przerwał mu cichym zapytaniem, o co, kurwa mać, właściwie chodzi.
Nikt nawet nie przekazał wieści Joshule. No cóż. Mingyu wziął głęboki wdech, wcześniej uprzedzając, że wiadomość będzie długa i zawiła. Drugi zaś obiecał się skupić.
- Podczas urodzin Seungcheola, doszło do małej strzelaniny - jakkolwiek to brzmi - tak właśnie było. W pewnym momencie, rozdzieliliśmy się z Jeonghanem, który poszedł robić porządek po swojemu - swego czasu chodził na strzelnice, sam rozumiesz, Jisoo, nie każdy to potrafi. Rzecz w tym, że ten przeklęty wujek zwalił całą winę na Jeonghana! Kurwa, on twierdzi, że to właśnie Jeonghan - nie uwierzysz, Jisoo, naprawdę - że to on stał za zorganizowaniem tego gówna! Na dodatek Seungcheol mu uwierzył! Cholera, to przecież oni pozapraszali te szumowiny! O co w ogóle chodzi, Jisoo, ja sam już nic nie wiem. Wonwoo im uwierzył, dasz wiarę? I jak ja mam wyjść za kogoś takiego?! Jisoo, posłuchaj, musimy ratować Jeonghana, on nie mógł uciec z tamtymi, to niemożliwe, nie uwierzę w to nawet jeśli-
- Mingyu. Wdech. Wydech.
Ten jednak się nie uspokoił, ba, wręcz przeciwnie. Roztrzęsiony wybiegł z rezydencji, wcześniej nawet nie rozłączając się z Joshuą, który i tak myślał w ciszy. Starszy mężczyzna wiedział dużo, a nawet bardzo, o interesach wujka Seungcheola - dlatego Mingyu zadzwonił właśnie do niego.
Wsiadłszy w samochód, wziął kilka głośnych wdechów. Ponownie przysunął telefon do ucha, dając znak, że już wszystko z nim w porządku, że słucha, że wrócił do świata zdrowych psychicznie.
- Kto dokładnie został posądzony o tę strzelaninę? Mingyu, zastanówmy się, na spokojnie. Dobrze?
Cisza. Dopiero po dobrej minucie zaczął wyliczać te osoby - z nazwisk, profesji, całej historii życia. Się miało pamięć sekretarza, czyż nie?
Joshua cały czas myślał, analizował. Znał wiele miejsc, w którym mogliby być potencjalni wrogowie wujka Seungcheola, całej jego mafii - bo właśnie tak nazwał tych ludzi. Usłyszawszy to określenie, Mingyu zamarł. Nigdy nie był tak odważny jak Jeonghan. Jak miał go uratować? Jak miał sprzeciwić się ludziom z bronią, gdy on sam nie potrafił nawet jej trzymać?
- Najbliższym miejscem, ale i najbardziej niebezpiecznym, jest granica z Północą. W Górach Diamentowych, wujek ma teren przypominający fabrykę. Zbierz ludzi, wyślę Ci dokładne położenie SMS-em. Sam zaś zadzwonię do Cheola. W porządku?
W porządku, pomyślał Mingyu. Tylko nie słuchałeś mnie uważnie. Nie mam żadnych ludzi. Tylko ja wierzę w Jeonghana.
- Dobra, poradzimy sobie z tym. Jednak wydaje mi się, że nie pójdzie tak łatwo. Wróć jak najszybciej, Joshua, jestem pewien, że będziesz potrzebny.
- Już zarezerwowałem bilet na ten wieczór, nie martw się.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś jedynym, na którego można liczyć w tej popierdolonej rodzinie.
trochę krótko, trochę fillerowo, trochę słabo, ale muszę wrócić do starej, dobrej formy. Postaram się skończyć ten SEZON do końca roku.
jakby ktoś nie śledził moich poczynań, to rozpoczęłam nowe ff, które możecie znaleźć na moim profilu. niedługo pojawi się nowy rozdział.
przypominam o nowym tt -> thatshotx
love.
CZYTASZ
Detektyw Yoon 2020
FanfictionDwa lata depresji tylko zaostrzyły apetyt Jeonghana na przygodę.