Dzień pierwszy - pierwsze spotkanie

3.2K 261 29
                                    

Syriusz był ogromnie zestresowany. To już zaraz. Za chwilę nadejdzie pora, w której chłopiec powie stanowcze nie! Jeszcze tylko trochę,aby udowodnił, że nazwisko Black nie przykuwa go niczym kajdanki do Slytherinu. Syriusz będzie inny. Syriusz nie zostanie ślizgonem! Nigdy. Raz po raz wywoływane były kolejne nazwiska. Młody Potter z którym Syriusz zasiadał w pociągu ( uprzednio wdając się z chłopcem w głośną sprzeczkę ) raz po raz spoglądał na niego. Syriusz wiedział, że nowego przyjaciela czeka o wiele dłuższe wyczekiwanie, niż jego, a mimo to nie mógł pozbyć się wrażenia, że się poci.
Weź się w garść! Krzyknął na siebie w myślach. Jeśli podejdzie do Tiary zestresowany, jak będzie prowadził z nią konwersację? Konwersacja. Mimo, że próbował ułożyć ją w myślach tyle razy, zawsze jego plany wchodziły na niczym. W końcu postanowił działać zupełnie spontanicznie, jak to Syriusz. Uważał, że improwizacja ( oraz wariacja) to jego najmocniejsza strona, więc musi się z niej pokazać! Wiedział doskonale, że potrafi być przekonujący. Nie przypominał sobie żadnej swojej porażki. Syriusz po zawsze wiedział. Wiedział, że mu się uda. Aż do teraz. W tym momencie zastanawiał się jedynie, czy jego nogi nie zostały wykonane z cienkiej waty. Czy Syriusz nie przewróci się, gdy zostanie wywołany? To by mu na pewno nie pomoglo w postawieniu na swoim.

— Syriusz Black — usłyszał. Zbierając w sobie całą swoją jedynastoletnią pewność sievie ruszył na krzesełko.

To się stanie teraz.

Nawet nie spojrzał na Jamesa, który przecież znajdował się jedynie trochę za nim. Za bardzo był przejęty tym, co zaraz miał zrobić. Zaraz im wszystkim pokaże!

Czuł na sobie spojrzenia. Wiedział, że to przez ślizgoński stół, który właśnie minął. Kuzynki, ale i nie tylko one, musiały spoglądać w kego kierunku. Oni wszyscy byli pewni wyniku Syriusza.

Jeszcze zobaczą.

O tak. Syriusz usiadł na drewnianym krzesełku i pozwolił sobie założyć na głowę tiarę. Gotów był nawet na silną wymianę zdań. Był gotów na wszystko! Zamiast tego usłyszał jedynie:

— Gryffindor! — Przez moment nie wiedział, co się stało. Najwidoczniej Tiara wydział jego wolę walki. Wiedziała, że Syriusz za żadne skarby tego świata nie zostanie ślizgonem?

Roześmiał się, wstając. Nie było czym się przejmować, przecież jest świetny. To oczywiste, że mu się udało.

Spadajcie. Pomyślał, patrząc na twarze członków swojej rodziny przy stole Slytherinu. W żadnym razie nie byli oni zachwyceni. Syriusz usiadł zadowolony przy stole, witając się z resztą gryfonów. Gryfonów!

Remus Lupin doskonale wiedział, że się stresuje. Nie samym przydziałem, też coś. Przydział nie miał aż tak wielkiego znaczenia.

Remusa przerażała jego futrzasta osobowość

O

kropnie się bał. Nie wiedział, jak przebiegną te noce. Czy Dumbledore naprawdę zapewni mu bezpieczeństwo? Dlaczego Remus w ogóle miał mu ufać?

A jaki masz wybór? Przeszło mu przez myśl. To jasne, że Remus chciał się uczyć, jak inni czarodzieje. Chciał być czarodziejem, nie potworem. To było coś okropnego. Przez całą tą swoją likantropię, czy inne długie słowo Remus stał się bardzo wycofany. Obawiał się, co usłyszy na temat swojego wyglądu, ze względu na liczne blizny. Ale najbardziej bał się siebie. Nie był już tym samym, uśmiechniętym młodym Lupinem. Odkąd stał się bestią, kontakty z rówieśnikami przychodziły mu znacznie trudniej. Wręcz się ich obawiał.

— Remus Lupin — Niepewnym krokiem ruszył przed siebie, z dziwną ostrożnością. Miał wrażenie, że wzyscy w sali na niego patrzą. Może dlatego, że faktycznie tak było. Większość oczu skupionych teraz była na Remuzie. Większość oczu obserwowała, jak ten prawie się potyka, chcąc dobrnąć do krzesełka. Remus nareszcie zasiadł.

Mroczna wręcz cisza owiała salę. Wszyscy milczeli, patrząc na chłopca, a może na kapelusz, który teraz ozdabiał jego głowę. Remus poczuł, jak Tiara poruszyła się krzycząc

— Gryffindor! — Chłopiec poczuł miłe uczucie. Miał wrażenie, że kapelusz mu schlebia. On? Odważny?

Wstał i ruszył do stołu gryfonów. Wyczuwał nieprzyjemne napięcie w żołądku, tamci jednak powitali go wiwatami, podobnie jak witali każdego niepodległego.

Ceremonia minęła, a stół stopniowo się zapełnił. Remus obserwował swoich rówieśników, jak i po prostu innych członków domu w ciszy. W porównaniu z dwójką chłopców, którzy śmiali się w głos jakby znali się od zawsze, Remus przypominał mysz pod miotłą. Mysz. W sumei, wolałby być myszą.

Nagle usłyszał głos w jego kierunku.

— Hej! — To jeden z tych chłopców, o bardziej ułożonej fryzurze, zwrócił się do niego. — Tak, do ciebie mówię. — Uśmiechnął się — Podasz mi kromkę.

— Jasne. — Remus podał chłopakowi kawałek chleba.

— Dzięki. — Nie minęła chwila od wypowiedzenia tych słów, kiedy powrócił on do energicznej rozmowy ze swoim kolegą, któremu od śmiechu opadły kilka razy okulary. W końcu poddał się i po prostu ściągnął je z nosa twierdząc, że na pół ślepo poradzi sobie z prowiantem. W efekcie wyszedł z sali cały brudny.

Tych samych dwoje chłopców i jeszcze jednego, innego, Remus napotkał później w swojej sypialni.

— Cześć — zwrócił się do niego ten o bardziej przylizanych, brązowych włosach — jestem Syriusz.

Syriusz uśmiechnął się, wyciągając do Remusa dłoń. Trzymał w niej swojego asa.

— Jestem Remus. — Chłopiec uścisnął rękę Syriusza, z której wydobyło się pisnięcie. Trzej obecni w pokoju chłopcy wybuchli śmiechem. Remus nie kojarzył ostatniego z nich. Tamten chłopiec przypatywał się Syriuzzowi i jego koledze z nie małym podziwem. Już zamierzali się z niego śmiać?

— Musisz mu to wybaczyć — odezwał się okularnik o kruczoczarnych włosach, i nadal brudnej twarzy.

— Miło Cię poznać, Remusie. — Dodał Syriusz, nadal uśmiechając się z zadowoleniem.

Remus roześmiał się. Może tutaj wcale nie będzie tak źle?


~*~

Przyznam, że ten fragment nie był dużym wyzwaniem, chociaż kolejny zapowiada się ciężej. Nasi panowie idą na randkę! Życzcie mi z przyszłości powodzenia ;w;

[ WolfStar ] OTP CHALLENGE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz