Dzień dwunasty - Wyprawa do zoo

1.2K 130 29
                                    

Remus doprawdy nie wiedział, o co chodzi Syriuszowi. Sam fakt, że wysłał mu sowę o obecności w jego miejscowości, i kazał nie wspominać o tym innym huncwotom (mimo, ze mieszkał z Jamesem!) wydał się młodemu wilkołakowi dziwny. Co prawda, dziwactwo było urokiem animaga, Remus jednak nie mógł porzucić wrażenia, że kombinowanie Syriusza pewnego dnia źle się dla nich skończy. Miejsce spotkania też za wiele Remusowi nie mówiło. Bo cóż mieliby robić pod pomnikiem?

Wilkołak w ciszy wpatrywał się w ulicę, czekając na przyjaciela. Strasznie długo trwało, odkąd się zjawił, a Syriusza nadal nie było. Może Black postanowił mu wyciąć nie śmieszny żart, więc umówił się z nim w miejscu, do któtego nie zamierzał przyjść? Może i można było to podpisać pod "styl" Łapy, ale likantrop wątpił, aby tak było. Żeby coś rozbawiło Syriusza, musiałoby to być bardziej.. Energiczne. Animag chciałby widzieć reakcję swojej "ofiary". Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież może się teraz ukrywać w krzakach, Remus z góry wykluczył jednak tę opcję. Patrzenie, jak wilkołak się niecierpliwi do najciekawszych raczej by nie należało.

Nagle coś gwałtownie chwyciło go od tyłu za ramiona, czemu towarzyszył głośny krzyk. Remus podskoczył z krzykiem niczym oparzony, odwracając się gwałtownie, aby zobaczyć.. Wyczekiwanego przybysza, który teraz dławił się ze śmiechu.

— Słyszeli Cię pewnie po drugiej stronie miasta! — zawołał rozradowany. Remus przewrócił oczami, lekko zawiedziony. No tak, to właśnie było w stylu Syriusza. Dokładnie taka akcja.

— Niech Cię diabli — syknął wilkołak, na co odpowiedziała mu kolejna pprcja śmiechu. Musiał poklepać kumpla po plecach, aby ten chociaż spróbował się uspokoić.

— Ciebie też miło widzieć. — Wyszczerzył zęby. — Teraz jednak musisz się ruszyć, idziemy tam, gdzie już dawno nasze miejsce.

— Czyli..? — Remus spojrzał na niego pytająco. Ich miejsce było w Hogwarcie, rzecz jasna. Razem w Hogwarcie. Znaczy się, wróć! Nie miejsce Syriusza i Remusa, a Huncwotów. To ich miejsce było razem. No, może miejsce Syriusza i Remusa było trichę bardziej "razem". Wilkołak miał ochotę skarcić się za tę nagłą myśl. Był teraz niemal pewny, że jego twarz oblała się rumieńcem.

— Hej, hej, nie takie miejsce, zbereźniku! — Syriuszowi zbierało się chyba na kolejny atak śmiechu. — Idziemy do zoo. Rusz się.

Nie śmiał protestować.

~*~

Pomysł wydał się niczego sobie, chociaż Remus nadal nie widział jego sensu. Czemu według Syriusza ich dwójka miałaby urzadzać sobie wycieczkę do zoo? Po odczekaniu swojego w krótkiej kolejce przyjaciele przekroczyli próg parku. Jak głosiła ulotka, znaleźć można tam było wiele różnorodnych zwierząt.

— Zobacz — szepnął Remus — to twoja ostoja! Są tutaj takie małpy, jak Ty.

— Szkoda, że nie ma takich baranów, jakie lubisz. — Pies odciął się podobną uwagą. Remus uśmiechnął się krzywo.

— Znajdzie się suplement — mruknął. Syriusz chwycił go za nadgarstek i pociągnął w bok.

— W każdym razie rusz się, nie zamierzam spędzić życia przy bramie.

— J-jasne! — Twarz Remusa po raz kolejny oblała się rumieńcem.

~*~

Spacerowali już dłuższy czas, raz po raz ogladając różne stworzenia. Syriusz od początku chciał zobaczyć klatki z wielkimi kotami, jednak Remus raz za razem znajdował im inne zajęcie. Teraz, kiedy oboje zajadali jabłka obtoczone czekoladą, które kupili w kiosku, Syriusz postanowił postawić na swoim. Odwrócił się plecami i zaczął iść tyłem, patrząc na ulotkę, czy aby na pewno dobrze się kieruje. Remus westchnął, po czym ruszył za przyjacielem.

— Zaraz się przewrócisz, albo na coś wpadniesz. — Raz po raz zwracał mu na to uwagę. Syriusz jedynie wytykał język, mówiąc, że likantrop go nie docenia.

Byli już w dziale z dużymi kotami, kiedy lew ryknął na niego, wyczuwając psi zapach. Zwierzę skoczyło gwałtownie na kratę, koło której przechodził animag. Syriusz uraczaył Remusa bardzo męskim piskiem, rzucając się w jego kierunku i brudząc mu koszulę swoim czekoladowym jabłkiem. Remus parsknął śmiechem, obejmując przyjaciela opiekuńczo.

— No już dobrze, Łapko, nie masz się czego bać. — Pogłaskał go po plecach, nadal się smiejąc.

— Odwal się! — Chociaż raz to kolor twarzy Syriusza przypominał buraka.

Dwa miesiące opóźnienia. Zabijcie mnie.

[ WolfStar ] OTP CHALLENGE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz