Spojrzał na mnie i nasze oczy się spotkały, a twarze dzieliły centymetry. Czułam jego przyśpieszony oddech i zapach perfum. Perfum, które nie pozwalały mi trzeźwo myśleć. Nagle przybliżył się do mnie na tyle, że już nic nas nie dzieliło. Jego usta dotknęły moich. Zaczęliśmy się całować. Na początku delikatnie i nieśmiało. Jego ręce przyciągnęły mnie jeszcze bliżej. Moje ręce oplotły jego kark, a palce wplotły się w jego włosy. Nasze pocałunki stały się odważniejsze, a ruchy szybsze. Nagle nie wiem, z jakiego powodu poczułam, jak coś mi każe przestać. Że coś każe zniszczyć tę wyjątkową chwilę. I nagle oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc. Przytuliłam się do niego nie myśląc o tym, co przed chwilą poczułam. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on zaczął gładzić mnie po włosach. Teraz czułam się jak w niebie. Dotarło do mnie, że nie mogę całe życie się powstrzymywać. Muszę podejmować własne decyzje i bronić siebie. Ale teraz chciałam żyć chwilą, nami. Nie martwić się o przyszłość, ani o konsekwencje podejmowanych decyzji. Chciałam by było tylko tu i teraz, tylko my, nikt inny. Ale to dziwne uczucie, które przed chwilą mnie nawiedziło nie dawało mi spokoju. Jakby ktoś kazał mi odejść od niego, jakby nasza miłość była zakazana, niebezpieczna.