Epilog

1.7K 116 13
                                    

Nerwowo skubię skórkę przy paznokciu co chwilę wyglądając przez okno licząc, że w końcu zobaczę Noorę. Spóźnia się już pół godziny, a to do niej niepodobne. Próbuję się do niej dodzwonić ale dziewczyna nie odbiera. Nagle drzwi do pokoju się otwierają i dostrzegam moją mamę w towarzystwie blondynki. Obie podchodzą do mnie z przerażającymi uśmiechami.

- Mój lot był opóźniony i dodatkowo zgubili moją walizkę, dzięki bogu, że przyjechałam w tej sukience – moja mama wskazuje na długą, czarną suknię, którą ma na sobie.

- To nie pogrzeb ani bal mamo – przewracam oczyma.

- Pięknie wyglądasz, w końcu nauczyłaś się nakładać eyeliner – Noora wybucha śmiechem a ja cieszę się, że znów mam ją przy sobie.

- Jak tam w Madrycie? - Pytam licząc na jakąś soczystą opowieść.

- Nuda. Jose jest kompletnym idiotą, czasami mam ochotę go udusić.

- Jose twój szef i chłopak w jednym? - Uśmiecham się do niej.

Dziewczyna udaje, że nie słyszała mojej uwagi i siada na kanapie.

- Dostałaś odpowiedź od reszty? - Pyta a ja zaczynam odczuwać niepokój.

- Sana powiedziała, że postara się przyjść.

Po szkole rozeszłyśmy się każda w swoim kierunku. Miałyśmy plany, by wylądować na jednej uczelni ale wszystko się zmieniło po imprezie urodzinowej Noory. Dziewczyna przełożyła swoją imprezę na koniec kwietnia, by wkomponować ją w nasz Russ. Bawiłyśmy się jak nigdy do momentu, gdy Noora przyłapała Vildę z Williamem. Nie pomogły wytłumaczenia, że byli pijani i że nie chcieli. Dziewczyna przerwała imprezę i wyrzuciła wszystkich z domu. To wydarzenie zakończyło przyjaźń naszej piątki. Chris opowiedziała się po stronie Vilde, Sana wydawała osądy ale wstrzymała się od wybrania strony. Ja wspierałam Noorę w tym trudnym czasie, dlatego ciosem było, to gdy oznajmiła mi, że wyjeżdża na studia do Madrytu. Zawsze powtarzała, że ucieczka nie jest wyjściem, tylko tchórzostwem a teraz sama to robiła. Jeszcze większym zaskoczeniem było zejście się Vilde z Williamem. Gdy usłyszałam o tym od Chrisa prawie się przewróciłam. Mimo odległości przez cały czas utrzymywałam kontakt z Noorą dlatego też dzisiaj chciałam mieć ją obok siebie.

- Stęskniłam się za nią – odpowiada z uśmiechem.

- Ja też, ostatnio widziałam ją chyba rok temu, gdy odwiedzała brata.

- To ja was zostawię – słyszę za plecami głos mojej mamy.

Wpatruję się w Noorę próbując wybadać, czy wie, że dzisiaj zobaczy Williama. Nienawidziłam siebie za to, że stawiam ją w tak niekomfortowej sytuacji ale ani ja, ani Chris nie potrafiliśmy wypracować kompromisu.

- William też tu będzie – przerywam ciszę.

- Domyśliłam się – rzuca mi słaby uśmiech – hej, czym ty się zadręczasz, co?

- Nie chcę cię stawiać w takiej pozycji, zrozumiem, jeśli mi odmówisz.

- Eva – dziewczyna wzdycha i chwyta mnie za ręce – to było trzy lata temu – przewraca oczyma – wiem, że jestem skłonna do dramatyzowania ale w tej konkretnej sprawie wszystkie złe emocje już ze mnie zeszły. Dlatego też masz przestać się zamartwiać i przejmować moją osobą. To twój wielki dzień. Jak się czujesz?

- Jakbym miała zwymiotować.

- Tak jak na sylwestrze? - Wybucha śmiechem.

- Chyba nawet gorzej. Jestem kłębkiem nerwów i pocę się jak jakieś zwierzę.

Podchodzę do okna i nieznacznie je otwieram.

- Nie wygłupiaj się, kompletnie nie masz powodów do zdenerwowania.

- Czyżby? - Patrzę na nią pytająco. - Trzy czwarte mojego życia to sytuacje, które przyprawiają mnie o zawał serca. Stresował mnie sprawdzian z matematyki więc to logiczne, że dzisiaj mój stres osiąga apogeum wszystkiego.

- A myślałam, że to ja dramatyzuję – wybucha śmiechem. - Wiesz, zawsze możesz zrezygnować – patrzy na mnie wyczekując mojej odpowiedzi.

- Nawet tak nie mów – niemal krzyczę.

- To o co ci chodzi Mohn? - Unosi brew i wydyma usta w dzióbek.

- Dzisiaj wszystko się zmieni i mnie to przeraża. Boże, kiedy to wszystko się stało i jak do tego doszło – opadam na kanapę i czuję, że za chwilę będę musiała poszukać papierowej torebki.

- Wolisz wersję skróconą czy normalną? - Siada obok mnie i wybucha śmiechem. - Eva zasługujesz na szczęście jak nikt więc przestań się stresować i rozmyślać nad nie wiadomo czym, okej?

- To nie chodzi o rozmyślania tylko o to, że nie wiem, czy dobrze robię – wzruszam ramionami.

- Ciesz się, że nie ma tu Chrisa bo gdyby to usłyszał to chyba by cię udusił – patrzy na mnie ze złośliwością. - Jesteście ze sobą niemal cztery lata. Droga, którą pokonaliście miała więcej wybojów niż powinna ale mimo wszystko dalej jesteście razem więc kompletnie nie wiem skąd twoje wątpliwości.

- Żyjemy w dobie rozwodów. Nie trzeba daleko szukać, moi i Chrisa rodzice są rozwiedzeni, to znak – czuję, że robi mi się niedobrze.

- To znak, że przesadzasz. Eva nikt cię do niczego nie zmusza. Jeżeli masz jakieś wątpliwości to powinnaś porozmawiać z Chrisem.

- I co mu powiem?

- To, co czujesz.

- Kocham go i on o tym wie.

- Nie o to mi chodziło – przewraca oczyma. - Jeżeli nie jesteś gotowa to mu powiedz to teraz, potem może być za późno.

Drzwi do pokoju się otwierają i dostrzegam w nich moją mamę.

- Już czas – uśmiecha się do mnie a ja automatycznie wstaję. Noora chwyta mnie za rękę i kierujemy się w stronę wyjścia.

Po chwili znajdujemy się w wielkim pokoju z przesadnie wielkim żyrandolem. Dostrzegam Sanę i Isaka co powoduje mój uśmiech. Nieśmiało do nich macham co powoduje parsknięcie Noory. Mój wzrok ląduje na chłopaku w garniturze, który stoi przede mną. Jego oczy błyszczą a uśmiech zajmuje niemal całą twarz. Czuję, że też się uśmiecham i w tej chwili mam pewność, że wszystkie moje wątpliwości były idiotycznym wygłupem. Podchodzę do chłopaka i chwytam go za rękę.

- Ślicznie pani wygląda pani Schistad – szepcze mi do ucha i czuję ciarki na całym ciele.

- Jeszcze pani Mohn – puszczam mu oko i zaczynam chichotać.

Rozglądam się po pomieszczeniu i dostrzegam w nim rodziców Chrisa, mojego ojca, Williama, który próbuje zachowywać się normalnie w towarzystwie Noory, moją mamę siedzącą obok Sany i Isaka. Urzędnik zaczyna ceremonię co powoduje przyspieszone bicie mojego serca. Chris wypowiadający słowa przysięgi doprowadził mnie do płaczu, za co karcę się w myślach. Ścieram łzę płynącą po moim policzku i nerwowo się śmieję. Chris puszcza do mnie oko a ja kręcę głową. Z nerwów nie potrafię włożyć Chrisowi obrączki co powoduje jego parsknięcie. Urzędnik patrzy na nas jak na nienormalnych ale to ignoruję.

- Może pan pocałować pannę młodą – dochodzi moich uszu.

- No ja myślę – wypala Chris i przyciąga mnie do pocałunku. W tle słyszę pokrzykiwania Noory co sprawia, że mam ochotę się roześmiać. - Teraz mi już nigdy nie uciekniesz, wiesz? - Patrzy w moje oczy i wiem, że to jest widok, który chcę oglądać do końca swoich dni.  


Yes girl | Chris/EvaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz