Rozdział X

12 1 0
                                    

- Po prostu myślę o mojej rodzinie. Czy nikt się o mnie nie martwi? Może już dawno są za mną jakieś listy gończe.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Aniela patrzyła na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami.

- Spokojnie Tenielko. Myślę, że o to zadbali.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie o to mi chodzi...

Domyśliłem się. Ona po prostu tęskniła.

- Och kochana, uśmiechnij się. Obiecuję ci, że jeszcze ich spotkasz.
- Tak łatwo poszła im zmiana mózgu, że teraz bardziej wierzę w Tenielę, ale czy nie mogli przy tym usunąć wszystkich wspomnień o mojej rodzinie?

Znowu mnie zatkało. Uważam, że ona za bardzo się przejmuje. Pocałowałem ją w czoło. Takie gesty są normalne dla przyjaciół, prawda?

W głowie słyszałem głos starszej pani, mówiący "nie".

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

Dziewczyna przytuliła mnie. Trochę to trwało, zanim udało mi się ją od siebie oderwać.

Popatrzyłem jej prosto w oczy i złapałem za podbródek.

- A teraz uśmiech na twarz i kontynuujemy dobrą zabawę Tenielko!
- Dziękuję Leoś.

Uff, obyło się bez wyznawania miłości.

Godzinę później wszyscy zaczęli się rozchodzić. Wszedłem ostatni do mojego pokoju. Elewin klęczał na łóżku.

- Naprawdę myślisz, że Bóg ci teraz pomoże? - pytał Opolezy.

Chłopak, pogrążony w modlitwie, ignorował go.

Uciszyłem albinosa, dając mu znak ręką. To dobry pomysł.

Położyłem się.

Dziękuję ci Boże, za wszystko.

Tej nocy nie przyszli do mnie. Te postaci mnie dzisiaj nie odwiedziły.

Obudziłem się. Opolezy i Elewin byli już na nogach. Przetrzepywali szafę w poszukiwaniu pasujących ubrań

Poczekałem aż skończą i sam poszedłem znaleźć jakiś strój.

Większość była w najróżniejszych odcieniach szarości. Wybrałem jasną koszulkę i najciemniejsze spodnie. Westchnąłem i wyszedłem do łazienki.

Śniadanie każdy organizował sobie w swoim zakresie. Płatki z mlekiem. To jest jedzenie, które nigdy mi się nie znudzi. Usiadłem przy stole, kiedy nagle wpadł do nas Zalekan.

- Cześć wszystkim! - Powiedział wchodząc do jadalni. - Gotowi na pierwszy dzień ćwiczeń w Ośrodku?

Nie dostał odpowiedzi.

Usiadł naprzeciwko mnie.

- Hej Zal - powiedziałem.
- Smacznego Terduś. Jak ci mija czas?
- Dziękuję, dobrze.
- Może nie będę zadawał już więcej pytań, bo boję się, że całe to mleko wyląduje na mojej twarzy.

Uśmiechnąłem się.

- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Nie musisz już ćwiczyć swojej mocy. Ty, Powieta, Prefanda, Riazga i Lalikes już wystarczająco się rozwinęliście, więc udacie się gdzie indziej.
- A co z Nihalno?
- No tak, słyszałem, że musi jeszcze poćwiczyć skupienie. Będzie mogła szybciej sprawiać, że niektóre przedmioty będą znikały.

Nagle moja łyżka utknęła w misce. Nie mogłem jej podnieść. Popatrzyłem przed siebie i moim oczom ukazał się szeroko uśmiechnięty Zalekan.

- To twoja sprawka?
- Tak, zawsze uwielbiałem cię w ten sposób denerwować. Jeżeli coś zamrożę, nawet twoja telekineza nie jest w stanie tego ruszyć.

To tylko czekało na zemstę. Zobaczyłem szklankę z wodą. Użyłem swojej mocy, by ją przenieść i uniosłem wysoko nad głowę Zalekana. Popatrzył w górę w momencie, kiedy płyn chlusnął na niego. Nie zdążył tego zamrozić. Śmiałem się głośno, spokojnie odkładając szklankę na miejsce.

- Hej! - krzyknął - To nie było czyste zagranie! Stary Terdeza powraca, hm?
- Po prostu nie lubię, gdy ktoś przeszkadza mi w jedzeniu.

Popatrzyłem na niego. Cały czas się uśmiechał, czochrając swoje blond włosy i ocierając twarz.

Kiedy wszyscy już byli gotowi, Zalekan wyprowadził nas na zewnątrz. Czekała tam grupka dzieci, które miały zaprowadzić wszystkich na treningi.

Ja, Riazga, Lalikes, Prefanda i Powieta, szliśmy z Zalekanem w stronę jednego z niskich biurowców.

Już wszyscy wiedzieli o sposobie porozumiewania się Riazgi, więc maszerowała swobodnie z Lalikesem. Chłopak ten miał już dwadzieścia pięć lat. Pasuje mi jednak do wizerunku wokalisty jakiegoś męskiego zespołu dla nastolatek. Jego ciemnobrązowe włosy były postawione do góry i gdzieniegdzie pokazywały się blond pasemka. Fryzura dawała mu lekką przewagę wzrostową nade mną.

Starsza pani, która zazwyczaj milczała, teraz opowiadała jakąś historię. Nie chciało mi się jej słuchać. Wiem tylko, że było to coś o drugiej wojnie światowej. Skoro zawsze mówiła prawdę, to i to musiało zdarzyć się w rzeczywistości.

I'm Still BreathingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz