15.

82 1 0
                                    

3 dni później:
Ethan:
Kiedy wróciliśmy z tego baru te trzy dni temu, opierdol był niesamowity. Grayson się wtedy prawie na mnie rzucił jaki to ja jestem nieodpowiedzialny. Wkurwilem się też bo to ja zawsze musiałem go niańczyć. Niech się pierdoli. Nie odzywamy się do Siebie już trzeci dzień. To długo jak na nas,ale chuj mnie to obchodzi. Nie tylko ja tam byłem. Zawsze cała wina musi spaść na mnie. A Ash to co? Też tam był. Dobra nie będę już wracać do tego, bo jeszcze będę mieć nadciśnienie. Dziś Sara wychodzi ze szpitala i właśnie pojechał po nią Ash z Calem.  Ja siedziałem sam w pokoju bo Julka poszła z Mena. Mam ich wszystkich dosyć. Nie wiem czemu. To chyba przez Graysona, że tak mnie obwinia. Ustawił Sobie ich przeciwko mnie. A może nie. Tylko ja jestem przewrazliwiony. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły a w nich stanął Luke. W ciągu tych trzech dni dużo z nim gadałem. Jest spoko gościem.
-Hej Ethan. Może w końcu wyjdziesz z pokoju? Wszyscy się o Ciebie martwimy. Spędź tę ostatnie dwa dni z nami.-Odparł smutno ale w kij poważnie.
-Cześć. Luke to nie jest dobry pomysł. Grayson nie chcę mnie widzieć a ja jego. To nie ma sensu.-Odparlem cicho.
-Weź się w garść Ethan. Chodź.-Powiedział stanowczo. Ja jak jakiś posłuszny piesek wstałem i poszedłem za nim na dół do restauracji. Siedzieli tam wszyscy. I każdy wzrok był na mojej osobie. Super. Byłem postrzealany każdym wzrokiem który mnie palił. A Grayson nawet na mnie nie spojrzał. Zabolało. Niech się pierdoli dziad. Usiadłem na przeciwko niego koło stołu.
-Hej Ethan. Czemu w ogóle nie wychodziles?-Zapytała cicho Karolina.
-Bo nie miałem ochoty. Zrozum.-Odparlem oschle. Nie chciałem być zły dla niej, ale to ten ciota wszystko niszczy.
-Jasne. Rozumiem.-Spojrzałem na nią a ona wtulila się w Luka. Poszukalem wzrokiem Julki i ją odnalazłem. Siedziała koło Mike'a wesoło się z nim śmiejąc. Coś we mnie pękło. Mi jest źle a ona ma to gdzieś. Wszyscy mają mnie gdzieś. Przez niego. Spojrzałem na swego braciszka i przeszylem go lodowatym spojrzeniem a ten uśmiechnął się do mnie z tym fałszywym usmieszkiem. Nienawidzę go od dziś. To chyba już nie mój brat. Tylko wróg. Wstałem od stołu i skierowałem się do wyjścia. Pierdole ich.
Mena:
Było mi szkoda Ethana. On na to nie zasłużył ale Grayson się uparł że to on mógł ich pilnować i nie pić. Liczył na niego. Wyszło jak wyszło. Grayson powinien odpuścić. Tylko że jego pieprzona duma nie pozwala na to. Dużo osób było winnych, lecz Grayson wymierzyl Sobie biednego Ethana. A Julka też źle robi. Czemu nie interesuje się nim? Co tu się dzieje do cholery. Wstałam od stołu i poszłam za Ethanem. Zlapalam go za rękę w ostatniej chwili bo już chciał wyjść.
-Ethan nie bądź na niego zły. Jest uparty, przecież wiesz. Liczył na Ciebie i go zawiodles. I teraz się wyżywa.-Powiedziałam spokojnie.
-Nie mogę Marlena mu tak wybaczyć. Widzisz co on robi? Cieszy się z każdej klęski jaką poniose. Ja już chyba nie mam brata.-Posmutniał. Boli go to. Tak mi go szkoda. Graysona chyba zabije.
-Nie mów tak. Masz go nadal. Jesteście nierazłączni. Zawsze razem. Pogadaj z nim. Proszę Ethan.-Spojrzał na mnie gniewnie.
-Nie ma mowy. Niech sam przeprasza. Niech wgl spierdala. A teraz zostaw mnie.-Nagle miły Ethan wyparował a te miejsce zajął Ethan "Weź się odpierdol". Strzepnał moją rękę i wyszedł na dwór. I tyle go widziałam.
Luke:
Siedzimy razem koło basenu i relaksujemy się, gadajac o wszystkim. Sara już wróciła do nas i czuję się o wiele lepiej. Ash pilnuje ją jak oczka w głowie i wgl nie wypuszcza z objec. Taki romantyk z niego. Ja siedzę Sb obok Graysona a na moich kolanach siedzi Karolina. Czuję ciągły wzrok Radka na nas. Boże co mu się stało. A może. Nie to nie możliwe. Może podoba mu się moja dziewczyna. A niech tylko ją dotknie to pożałuje. Rozejrzalem się wokół szukając osoby o którą się martwię. On Sobie kurwa coś zrobi jeszcze. No i go nie ma. W sumie to kurde praktycznie dziś nie widziałem. Tylko rano. Wstałem szybko na równe nogi zdejmujac Karolinę z kolan. Oznajmilem im że idę do toalety i zaraz wrócę. Czułem wzrok wszystkich na mnie. No bo kurwa kto normalny wstaje jak jakiś pies za kotem i oznajmia że idzie do toalety z wyraźną panika. Szybko skierowałem się na piętro do pokoju naszego bohatera dnia czyli Ethana. Otworzyłem drzwi lecz tam kurwa zastalem ciszę i nic więcej. No to mamy kurwa problem. Zbieglem pośpiesznie na dół i gdy tylko zobaczyłem Mene podbieglem do niej.
-Mena kiedy ostatni raz widziałaś Ethana?-Zapytałem spanikowany.
-No jak wychodził na dwór. Tak około 12 to było.-No zajebiscie. Spialem się jeszcze bardziej. Jest godzina 22 a on wychodził o 12. I co teraz kurwa?
-Ej bo go nigdzie nie ma. Nie ma go w pokoju..
-Luke. Co Ty gadasz?-Widziałem po jej minie że się zdenerwowala.
-No mówię Ci nie ma go. Kurwa Mena a jak mu coś się stało?-Prawie krzyknalem.
Widzę jak blednie.
-Ej tylko nie mdlej. Spokojnie.-Złapałem ją za rękę.
-Weź tu bądź spokojnym.-Odparła.
Ethan:
Błąkam się po okolicy i za żadne skarby nie mam ochoty tam wracać. Jest mi okropnie zimno ale daje jakoś radę. Nie chcę tam iść żeby się nade mną litowali bo mój braciszek się obraził kiedy ja nic takiego nie zrobiłem. To nie moja wina że Sara poszła a Ash jest nie upilnowal. To nie ja kurwa. Czy on tego nie rozumie?
Kiedy już się trochę ogarnalem, zacząłem wracać. Byłem już nawet blisko hotelu kiedy nagle poczułem ostry ból z tyłu głowy i upadlem na biały puch, na którym zaczęła pojawiać się krew. Nagle dostałem w brzuch i czułem jak ktoś łamie mi zebro. Chciałem wstać i się bronić lecz dostałem z pięści w twarz i poczułem w ustach smak krwi. I znowu cios w żebro tym razem drugie i dzwiek łamania kości. I nagle usłyszałem szelest. Ktoś wyja nóż. Kurwa co się tu dzieje? Co ja zrobiłem? Widziałem dwóch gości. Byli napakowani. Nagle jeden się zamachnal. Widziałem to. I nagle poczułem ostry ból w nodze. Został wbity w mięsień. Boli cholernie. Czuję jak odlatuje. Nagle znów ból. Kopnął mnie ktory znów w to żebro. Nagle znów ból tym razem w brzuch. Został wbity nóż. I szybko wyjety. Ostatnie oddechy. Krzyk. A później ciemność. To chyba koniec.
Ciąg dalszy nastąpi...

Again./Dolan TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz