28.

59 1 0
                                    

Sara:
Stałam naprzeciwko Luke'a który mnie właśnie pocałował. Nie dałam rady się sprzeciwić byłam w szoku. Kurwa. Czemu to zrobił? I do tego jest kompletnie pijany. Ledwo trzyma się na nogach i patrzy na mnie z przymróżonych powiek. Jestem zła. Jak on mógł?
-Luke co Ty właśnie zrobiłeś?-Pytam wściekła.
-Myślałem, że Ty to Karolina. Boże ledwo widzę.-Powiedział chwiejąc się.
-Jeszcze brakuje, żeby się Ash dowiedział o tym.-Powiedziałam patrząc w jego oczy.
-O czym mam się dowiedzieć?-Zapytał nagle Ash koło mojego ucha i położył mi rękę na ramieniu. Aż podskoczyłam. Super i co ja teraz mam powiedzieć.
-No boo..-Zacięłam się na pierwszym słowie. Myśl Sara. Myśl.
-Ja ją pocałowałem.-Nagle wtrącił się Luke. Zajebiście.
Po jego słowach Ash ścisnął moje ramię. Bolało trochę. Trochę bardzo. Szybko rozluźnił uścisk.
-Zajebie Cię.-Powiedział wkurwiony. No i tak jak myślałam rzucił się na niego jak wygłodniały lew na antylope. Luke nie wiedział co się dzieję. On jest serio tak głupi czy coś brał. Po chwili podszedł do nich Ethan i ich rozdzielił. Wziął Luke'a pod ramię i zaprowadził w stronę łazienki.
Nagle przede mną stanął Ash. Był smutny i chyba jeszcze zły.
-Nic Ci nie zrobił?-Zapytał z troską. Ja właśnie tak jakby go zdradziłam. A on jest miły. Nie wierzę.
-Nie. Nic. Wszystko jest dobrze.-Powiedziałam cicho. Podszedł do mnie i otoczył mnie rękami, i mocno przytulił.
-Nie jesteś zły?-Zapytałam zdziwiona.
-Na Ciebie?-Spojrzał mi w oczy.
-Na Ciebie nigdy. Tylko proszę nie zostawiaj mnie.-Powiedział patrząc to w moje oczy, to na usta.
-Nigdy Cię nie zostawię,Ash. Nie zostawia się osób, które się kocha.-Powiedziałam uśmiechając się. Po chwili Ashton wpił się w moje usta. Całował bardzo namiętnie, tak jakby się bał, że mnie straci. Po chwili zostaliśmy rozdzieleni, bo między nas wepchał się Adrian, który był już kompletnie pijany. 
-Nie wolno się tu całować.-Zagroził nam palcem.
My razem z Ash'em wybuchliśmy śmiechem i poszliśmy na górę, by dokończyć to co zostało przerwane.
Grayson:
Alkohol bardzo szybko ze mnie schodził. Nie mogłem się za bardzo najebać. Nadal myślę o niej. I ona tu jest. Rani mnie to, że jest tu, a ja nie mogę się do niej przytulić, bo zaraz znów mnie zostawi. A przecież ona i tak ma Caluma.
-Jak się bawisz Grayson?-Nagle obok mnie znalazła się Karolina.
-A tak sobie. Muszę patrzeć na to.-Wskazałem ręką na przytulającą się Mene i Caluma.
-Współczuję. Bycie singlem jest zajebiste. Polecam.-Spojrzała prosto w moje oczy.
Widziałem w jej oczach smutek. Wcale nie jest szczęśliwa.
-Wiem, że męczysz się z tym.-Powiedziałem cicho.
Jej wyraz twarzy się zmienił. I posmutniała.
-Masz rację Grayson. To nie jest takie kolorowe.-Powiedziała chowając twarz w dłoniach.
-Wiem.-Spojrzałem przed Siebie. -Dobra nie smutajmy. Chodź zatańczyć.-Wystawiłem dłoń w jej stronę, którą z zawachaniem ujęła.
Pociągnąłem ją za sobą i zaczęliśmy tańczyć na środku salonu. Każdy patrzył na nas. Każdy.
Radek:
Siedziałem w kuchni przy stole nad szklanką wódki z colą. Jestem rozdarty. Boli mnie to, że właśnie Alex ze mną zerwała. Kurwa. Wypiłem całą zawartość szklanki i aż się skrzywiłem. Alkohol palił mnie w gardło. Wziąłem wódkę i wlałem do szklanki, a później colę. I po chwili szklanka była pusta. To jedyna ucieczka od tego wszystkiego. Nagle do kuchni wszedł Reto, był już trochę schlany. Podszedł do mnie i usiadł obok.
-Cześć. Co tak sam siedzisz?-Zapytał.
-Elo. A tak Sobie cierpię w samotności.-Powiedziałem beznamiętnie.
-To słabo. Masz.-Wyciągnął biały proszek w foliowej torebeczce.
-Yy dzięki?-Zawahałem się.
Reto nagle wstał i wyszedł. Ja już trochę pewniejszy Siebie wysypałem narkotyk i uformowałem w kreskę. A później wciągnąłem. Nie wiem czemu to zrobiłem. Wszystko już mnie przerasta.
Julka:
Stałam przed drzwiami Dolanów. Jest tu jakaś spora impreza. Zapewne są tam wszyscy, prócz mnie,bo Ethan. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął już najebany Grayson.
-Hej Julka. Wchodź.-Uśmiechnął się.
-Hej.-Weszłam do środka i rozebrałam się z kurtki.
Skierowałem się w głąb domu. W salonie było kilka osób. Po chwili zauważyłam, że jest nawet Marlena.
Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-Jejku jak dawno Cię nie widziałam.-Powiedziałam na jednym wdechu z szerokim uśmiechem.
-Ja też. Jak tam w ogóle? Jak z Ethanem.-Uśmiechnęła się wesoło.
A mnie na to imię zabolało serce. Czyli ona nic nie wie. Kurde.
-Ymm. Tak jakby się z nim pokłóciłam i nie rozmawiamy odkąd Cię nie ma.-Posmutniałam.
-Jak to?-Zapytała.
-Lepiej o nic nie pytaj.-Powiedziałam spuszczając głowę.
-No dobrze.-Powiedziała smutno.
Stałam z nią i rozmawiałam dosyć długo. Nawet bardzo długo.
Teraz właśnie siedzę sama w kuchni i piję lekkiego drinka.
Nagle do kuchni ktoś wszedł, ale bardzo jakoś się tym nie przejełam. Nawet nie spojrzałam. Owa postać usiadła obok mnie, co wywnioskowałam po odsuwanym krześle. Słyszałam jak ten ktoś stawia szklankę na stół i ze świstem wciąga powietrze. Po chwili słyszę jak wypuszcza. Dosyć długo trzymał je w płucach. Decyduje się w końcu spojrzeć. I okazuje się, że właśnie jest to mój były chłopak. Czy ktokolwiek. Super.
-Julka. Możemy pogadać?-Pyta z nadzieją.
-Jasne.-Mówię cicho.
-Przepraszam, że nie chciałem się z Tobą spotkać i pogadać. Bałem się, że nie będę mógł spojrzeć Ci w oczy. To strasznie bolało.-Spojrzał w moje oczy.
-Przepraszam Ethan,przecież wiesz jak mi na Tobie zależy. Nikogo innego nie kocham. Zawsze Ty byłeś na pierwszym miejscu. Jeżeli mi nie wybaczysz, zrozumiem. Ja sama nie mogę Sobie tego wybaczyć.-Powiedziałam z drżącym głosem.
Moje oczy już są jak dwie szklanki. Spoglądam na swoją szklankę. Boję się na niego spojrzeć.
Słyszę jak wstaje i wsuwa krzesło. Po chwili jest obok mnie i otacza mnie ramionami, pomagając mi wstać. Nagle się we mnie wtula i gładzi moje włosy ręką.
-Nie płacz, kochanie.-Mówi wprost do mojego ucha.
-Już nigdy mnie nie zostawiaj, proszę.-Mówię błagalnie.
-To już zależy od Ciebie.-Oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy, swoimi czekoladowymi tęczówkami.
-Nie chcę Cię stracić.-Powiedziałam chowając głowę w jego szyję.
-Kocham Cię.-Mówi całując moją szyję. Na ten gest, moja skóra aż mrowi.
-Tez Cię kocham, głuptasie.-Powiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
Karolina:
Jestem po 5 drinkach i wszystko zaczyna działać. Moja głowa robi się powoli ciężka. Eh. Mam tak słabą głowę, ale jeszcze panuje nad sobą. Właśnie siedzę na kanapie i rozglądam się po salonie. Wszyscy się świetnie bawią z kimś. Sara wraz z Ashtonem rozmawiają o czymś, cały czas się śmiejąc. Mena właśnie jest wtulona w Caluma i gadają z Retem. A Grayson patrzy na nich z krzywą miną z drinkiem w ręce, a obok niego Adrian który cały czas coś do niego nawija, lecz on nie słucha. Julka wraz z Ethanem siedzą na kanapie i cały czas się całują. Powoli nie mogę na to patrzeć. Luke gdzieś znikł. Szczerze to się cieszę. A ja Sobie siedzę sama na tym pieprzonym fotelu. Ym. Kogoś mi brakuje.
Nagle do pokoju wszedł Radek, który chichotał pod nosem. I próbował udawać, że lata. Co mu jest?
Po chwili usiadł obok mnie. I cały czas się śmiał.
-O cześć Karolinka.-Uśmiechnął się.
-Ym cześć?-Bardziej zabrzmiało to jak pytanie. No kurde, bo przecież już bo dziś widziałam.
-Jak tam się bawisz?-Znów zaśmiał się pod nosem.
-No tak Sobie. A Ty?-Zapytałam, patrząc mu w oczy. Ym. On jest jakiś inny.
-Zajebiście. Taki odlot.-Wybuchł znów śmiechem.
-Co się tak śmiejesz?-Zapytałam już trochę zirytowana.
-Bo mi wesoło. Sama spróbuj. Ponuraku.-Znów zaczął się śmiać.
-Śmieszne.
-Ponuraku. Ja pierdole. Co to za słowo?-Chichotał pod nosem jak jakieś dziecko.
-Normalne.-Odparłam nawet na niego nie patrząc.
On nagle pochylił głowę i spojrzał mi w oczy. Centralnie jego twarz była naprzeciw mojej.
-Rozchmurz się.-Uśmiechnął się. Spojrzałam mu w oczy. Miał dziwne oczy. Źrenice są jakieś większe. Kurwa.
-Brałeś coś?-Zapytałam już wyraźnie wkurzona.
-Może.-Zaśmiał się i wstał.
-Radek do kurwy. Co Ty robisz że swoim życiem?-Wydarłam się.
-Niszcze je do końca. Proste.-Zaśmiał się ponownie i poszedł do kuchni.
Ja usiadłam znów na kanapę i podejrzewam, że jestem czerwona ze złości.
Karina:
Siedzę właśnie nad łóżkiem Maksa, nadal w szpitalu. Minęły już 2 miesiące, a on nadal się nie obudził. Boję się o niego. Cholernie. Musiałam wytrzymać bez niego te dwa miesiące. Każdej nocy nie mogę spać, bo myślę o nim. Bez niego nie mogę się pozbierać. Brakuje mi jego. Kurwa.
Jestem obok niego, a on nadal spokojnie śpi. Tak jak każdego dnia. Głaszczę kojąco jego rękę. I wpatruje się w jego twarz. Nadal wygląda jakby cierpiał. Czemu on musi być w tej śpiączce?
Nagle cała maszyneria wydaje z Siebie przeraźliwe dźwięki i do sali wybiega dwóch lekarzy i pielęgniarka. Wypraszają mnie z sali. Wychodzę z przerażeniem i opieram się o ścianę. Po której się suwam i zaczynam płakać. Boję się jak nigdy w życiu.
Po 3 godzinach siedzenia na korytarzu pod salą operacyjną do której go przewieźli, wychodzi lekarz. Nie wygląda na zadowolonego.
-Jest Pani jego dziewczyną?-Pyta.
-Tak.-Mówię cicho.
-Ym.-Zacina się.-Niestety Pani chłopak nie żyje. Miał krwotok wewnętrzny, którego nie udało nam się zahamować.-Spojrzał na mnie ze współczującą miną. I po chwili poszedł.
Kiedy to usłyszałam, to nagle świat w mojej głowie legł w gruzach. Usiadłam na krześle obok i zaczęłam wyć z bólu.
Co ja kurwa teraz zrobię?
On nie żyje.

Again./Dolan TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz