Rozdział 4

409 38 3
                                    

Czwartek 09.02.2017

Musiałam podjąć ważną decyzję: Zemścić się na Vilde albo Jej zaufać. Jakoś specjalnie zemsta nie idzie ze mną w parze, więc dzisiaj w szkole dosiade się przy lunchu do nich. Zobaczymy jak zareagują. Napiszę SMS do Evy.

Hej! To ja Noora (gdybyś usunęła mój numer po tamtej akcji) mogę usiąść z wami do lunchu?

Oczywiście,że tak! Nie mogę się doczekać. Jak z Williamem?

Ech, mam go dość. Wczoraj dałam mu to do zrozumienia. Obym nie musiała się powtarzać, na razie dał mi spokój, oby na zawsze.

Nie przejmuj się nim 😘

Kiwam głową, łatwo ci mówić. Ty masz chłopaka i święty spokój, a ja? Jestem najgorsza. Zakładam koszulę, czarne spodnie i maluje usta krwistoczerwona szminka z maca. Lepszego połączenia nie znajdę. Biorę swój plecaczek i pakuje zeszyt, wpieprzam tam również telefon i portfel. Czesze jeszcze włosy i jestem już w zupełności gotowa. Ściągam z kaloryfera uprana bluzkę Williama, dziś mu ją oddam. Nie chcę jej.

Wchodzę na teren szkoły, dobrze się składa, akurat cała banda The Penetrators stoi przed wejściem. Chris puka Williama gdy widzi, że zbliżam się w jego kierunku, on odwraca się do mnie i uśmiecha się, ja daje mu z liścia oni wszyscy robią okrzyk OUUUUUU.

-Nie wiem za kogo mnie uważasz, masz swoją PUNKTACYJNĄ KOSZULE, nie marnuj jej dla mnie skoro nic nie było.-uśmiecham się chamsko i rzucam w niego tą pieprzona koszulka. Przepycham się między nimi wszystkimi i idę do szkoły, zdecydowanie to jest mój dzień.
Lekcje mijają mi świetnie, nie mogę się doczekać, aż zacznie się pora lunchu. Wszyscy gadają o naszej awanturze na dziedzińcu. Zdobyłam chyba jakieś "uznanie". Dobrze, odpracowalam wczorajszą, żenada Vildowską. Gdy dzwoni dzwonek na lunch pakuje szybko książki, nie zapisałam nic, nie mogę się skupić. Zakładam plecak na plecy i idę w stronę stołówki, dziewczyny już tam siedzą. Jedyne miejsce jest na rogu obok Vilde, bez wahania podchodzę do nich i siadam na miejsce. Vilde patrzy się na mnie ze złością.

-Hej Noora.-macha Sana.-Nie odzywalas się do nas..-dziwi się, to ja się chyba mocniej dziwię od niej.

-Przecież nie mamy o czym. Wyrzucilyscie mnie z busu.-uśmiecham się otworajac sałatkę i kładąc telefon obok.

-Jak to?-burzy się Chris.

-Przecież nadal jesteś z nami.-broni mnie Eva. Nagle wszyscy patrzą się na Vilde.

-Tak, to ja ją wyrzucilam.-unosi ręce.

-Dlaczego to zrobiłaś?-pyta się Sana.-Skoro ona nie jest z nami w busie w takim razie ja też odchodzę.-mówi od razu.

-Zdradziła mnie. Była z Williamem..

-Mówiłam, że nic pomiędzy nami nie doszło! Kurwa, zle się czułam. Ukradlam mu z szafki apap, widząc mnie w takim stanie, zamiast pójść chlac wolał mi pomóc!-walę pięścią w stół. -A Ty co wtedy robiłaś Vilde? Jebalas się z kolejnym z Penetratorów? Żeby mieć więcej koszulek? Gratulacje. Jeśli nadal zamierzasz rozpowiadac plotki na jego i mój temat, że coś nas łączy to nie martw się z pewnością sama odejede z busu... -przerywa mi SMS. Ignoruje go.-Rozumiesz? Nie chcę się z nikim do chuja kłócić.-dodaje.

-Może masz rację.. Przesadzilam..-szepcze.-Przepraszam.-dodaje.

-To co się stało już się nie odstanie, więc zostanie mi żyć tym co będzie, więc nie wracamy do tego. Sana dziękuję ci za pomoc. -uśmiecham się do dziewczyny, ona do mnie mruga. Super. Otwieram SMS.

Co to było rano na dziedzińcu? O co ci chodzi?

Nie chcę mieć cokolwiek związanego z osobą, która pieprzy wszystkie dziewczyny, które znajdują się w jego towarzystwie, naliczylam już z 25 bluz/koszulek z waszego russ z TWOIM imieniem.

Skąd wiesz co to oznacza w ogóle?

Chris mi pomógł.

To. To nie o to chodzi. Kurwaa. Dawno je jebalem, to są następne pokroju Vilde. Liczą na coś więcej.

Wilhelm, nie pograzaj się. Jem. Daj mi spokój.

Odstawiam telefon, on nadal co chwilę wibruje. Wyłączam go i Jem dalej sałatkę.. Eva opowiada o dzisiejszej rozmowie z Jonasem o imprezie, wsluchuje się jak mogę, ale w sumie skupić to się zbytnio nie mogę. Vilde wciąga powietrze, podchodzi do nas Chris i William.

-Smacznego młodym paniom.-uśmiecha się William, patrzy się na mnie. -Nie odbierasz. -dodaje pokazując na telefon. Wyjmuje koszulkę z torby. -Należy do Ciebie bezwzgledu na to czy to robiliśmy czy nie.-mówi.

-Dziękuję. Padł he. W dupie mam twój russ jasne?-warcze rzucając widelcem w sałatkę.

-Nie obchodzi mnie...

-Słuchaj Wilhelm.-wstaje.-Mnie też kurwa nie obchodzisz, po co ty się w ogóle do mnie przyjebales? Co? Nowa dupa dla Twojego kutasa?-wszystkie słowa idealnie akcentuje krzycząc. Wszyscy na stołówce oglądają ten cyrk. -Słuchaj, może dla Ciebie wyglądam na taką co leci pierwszemu lepszemu, za jakiś kawałek szmaty.-biorę koszulkę i rzucam nią o podłogę.-Lecz się mylisz kurwa.-warcze i siadam znowu na swoje miejsce. William się śmieje, poprawia włosy..

-Nie zauważyłaś? Dlaczego tak chodzę za tobą?-pyta się.

-Moja odpowiedz już znasz.-mówię pakując następna porcje sałatki.

-Jest błędna, jeśli chciałbym Cię wyruchac i zostawić z koszulka, zrobilbym to wczoraj w nocy. Lecz nie zrobiłem tego, a wiesz dlaczego? Bo jesteś piękna inna niż wszystkie inne mieszkanki Oslo i mi się podobasz.-mówi, podnosi koszulkę i kładzie ja na stole.-Przyjmij to po prostu jako prezent za mile spedzona imprezę.-dodaje i odchodzi. Wszyscy bija brawo, Vilde nawet też. Wymieniam spojrzenia z dziewczynami.. I co ja mam teraz zrobić?

lyse svart | SKAM:NOORA✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz