Rozdział 3

1K 151 4
                                    

W pewnym okresie naszego życia przychodzi taki moment, w którym chcemy poeksperymentować. Spróbować czegoś nowego, nieważne czy chodzi o narkotyki, alkohol, imprezy czy związki. W niektórych przypadkach okres ten mija, należy do przeszłości, takiej do której się już nie wraca, a najchętniej o niej zapomina. Oczywiście w swoim czasie powraca się do niej i śmieje z niej. W niektórych jednak przypadkach, nie udaje się uciec od tego co miało być jedynie niewinnym eksperymentem. Narkotyki i alkohol pożerają cię od środa, a ty nie jesteś w stanie nic z tym zrobić. Zakochujesz się w osobie, w której nie powinieneś i choć nie chcesz w to uwierzyć, bo przecież to była jedynie zabawa, a ty nie jesteś taki, nie jesteś w stanie pozbyć się tych uczyć. Odkrywasz, że może nie jesteś taki jak zawsze myślałeś. I w pewnym sensie przeraża cię to. Wszystko się teraz komplikuje. Z drugiej strony to może jednak dobrze, bo dowiedziałeś się czegoś nowego o sobie. Teraz od ciebie zależy czy pogodzisz się z tym faktem czy będziesz żyć w zaprzeczeniu.

Sama jeszcze nie zdecydowałam. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłabym spotykać się z dziewczyną. Z drugiej strony nie miałam też czemu zaprzeczać. To było oczywiste. Dopasowali nas, więc nieważne co myślę i jak bardzo zszokowana czy przerażona jestem, nie zmienię tego. I w tym momencie nawet nie chce. O to właśnie chodzi. Normalni ludzie mają wybór jak sobie z tym poradzą, ja go nie posiadałam. Nie mogłam żyć w zaprzeczeniu i udawać, że nic się nie wydarzyło. To byłoby strasznie głupie z mojej strony. To nie był żaden okres. Teraz to będzie się za mną ciągnęło do końca życia, czy tego chce czy nie. A uwierzcie mi, chciałam. To było niemożliwe, abym nie chciała. Jak można inaczej? Nawet teraz myśl o jej stracie mnie boli. Właśnie tak to działa, a przecież zamieniłam z nią raptem parę zdań.
Niestety po tych paru zdaniach dzień płynął niemiłosiernie wolno. Przeżyłam go rozglądając się na każdych zajęciach, aby upewnić się, że brunetka nie ma ze mną więcej wspólnych lekcji, co było niezwykłym rozczarowaniem. Oznaczało bowiem, że nie będę mogła widzieć jej pięknej buzi częściej niż na historii i w porze obiadowej.

Po szkole tak jak uzgodniłam wcześniej z Dinah, poszłyśmy do jakiejś małej kawiarni, aby się czegoś napić i odpocząć, a także przygotować na powrót do domu. Nie mogę powiedzieć, że uśmiechało mi się jej towarzystwo razem z Siopem, ale lepsze takie towarzystwo niż żadne. Było mi go jedynie szkoda, bo za każdym razem kiedy widziałam ich razem, patrzyłam jak on zerka na nią z miłością, do której nie ma jeszcze odwagi się przyznać, a ona z obojętnością. Traktowała go jak zabawkę, ale mnóstwo wilkołaków robi to ludziom, w oczekiwaniu na swoją połówkę. Poza tym Siope był miły, więc można powiedzieć, że jego towarzystwo było nawet przyjemne. Mogło też wytłumaczyć dlaczego jest z nim tak długo. Chociaż nie wydaje mi się, aby potrwało to dużo dłużej.

- Myślałem, że przyprowadzisz towarzystwo – niespodziewanie odezwał się Siope, kierując te słowa wprost do mnie.
Zmrużyłam oczy, nie rozumiałam o co mu chodzi. Czy kiedykolwiek przyszłam na spotkanie z nim w towarzystwie innym niż Dinah? Czy dałam mu cokolwiek, co skłoniło go do myślenia, że miałabym pokazać się z kimś nowym? Nie wydaje mi się.
- Dlaczego bym miała?
- Doszły mnie pogłoski, że sobie kogoś znalazłaś. Myślałem, że może będzie to coś w stylu podwójnej randki. No wiesz, poza tym z chęcią bym ją poznał – uśmiechnął się sympatycznie.
- O kim ty mówisz? – wiedziałam o czym i o kim mówił, a przynajmniej podejrzewałam, jednak chciałam to mimo wszystko usłyszeć.
- O tej nowej dziewczynie. Laura?
- Lauren – poprawiłam go szybko – Czemu miałabym z nią przyjść?
- Podobno jest coś między wami? – spytał nieco zmieszany.
Dinah siedząca obok niego wybuchnęła śmiechem. Uśmiechnęłam się lekko. Nawet nie wiesz jak wiele jest między nami, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Był człowiekiem, nie mógł wiedzieć, więc oczywiście nasza reakcja zmieszała go jeszcze bardziej.
Nie odpowiedziałam bezpośrednio na jego pytanie, zamiast tego zdecydowałam się sama zadać jedno.
- Kto ci tak powiedział?
- Dużo osób w szkole o tym mówi. Słyszałem jak ktoś szeptał i chłopaki z drużyny też coś wspominali.
- To zwykłe plotki. Właśnie, słyszałam, że dostałeś się do drużyny, gratuluję – powiedziałam.
Dostanie się do drużyny w tej szkole to naprawdę był wyczyn. Większość dzieciaków w niej to były wilkołaki, z oczywistych względów. Byli bardziej sprawni, szybsi i silniejsi. Mieli olbrzymią przewagę nad ludźmi, ale co roku w skład drużyny wchodzi kilka ludzi, żeby było bardziej sprawiedliwie. Oczywiście tak nadal nie jest, bo w większości siedzą na ławce, ale bez względu na to, dostanie się do drużyny to olbrzymi wyczyn i szczerze mu gratulowałam.
- Dzięki. To zawsze dodatkowe punkty do szkoły, więc jestem szczęśliwy. Poza tym jest duża szansa, że będę w składzie podstawowym – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Tego ci życzę – odpowiedziałam, na co odwzajemnił mój uśmiech.
- Kochanie, przyniesiesz nam coś do picia? – wtrąciła się Dinah.
- Jasne, co chcesz?
- Lemoniada wystarczy.
- Już się robi – zanim wstał, pocałował ją jeszcze lekko w usta, a następnie oddalił się.
Wiedziałam, że przyniesienie napoju to była jedynie wymówka, abyśmy mogły zostać wreszcie same. Obserwowałam jak odchodzi i zanim Dinah miała szansę się odezwać, zrobiłam to za nią.
- Wieści szybko się rozeszły.
- Dziwisz się? – szybko załapała o czym mówię – Większość osób w szkole wie kim jesteś. Ktoś na stołówce musiał coś podłapać, powiedział komuś innemu i wieści się rozeszły. W końcu jesteś córką Alfy. Taka wiadomość musiała wzbudzić zainteresowanie innych stad.
- To znaczy, że mam mało czasu.
- Na co? – tym razem nie zrozumiała.
- Na powiedzenie ojcu. Przyjaźni się z kilkoma przywódcami z innych stad. W końcu któryś go o to pewnie spyta i wszystko się wyda. Myślałam, że mam więcej czasu.
- Masz jeszcze kilka dni – próbowała mnie uspokoić, kładąc swoją dłoń na mojej.
A ja nawet nie spojrzałam. Cały czas patrzyłam na Siopa, ale tak naprawdę wcale na niego nie patrzyłam. Zerkałam gdzieś znacznie dalej. Gdzieś gdzie wzrok nie mógł dosięgnąć. Szukałam zielonych oczu, szukałam jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś co powiedziałoby mi, że wszystko będzie dobrze. Nadal nie potrafiłam wyobrazić sobie reakcji mojego ojca. Po tych wszystkich latach, wydawałoby się, że go znam, ale gdy teraz próbowałam przewidzieć jego reakcje, nie widziałam niczego. Mógł się na mnie zdenerwować, ale dlaczego? Doskonale wie, że to nie zależało ode mnie.
Ale nie mogłam również wyobrazić sobie go zadowolonego. To dalece odbiegało od jego idealnych wyobrażeń mojego przyszłego partnera.
- Wszystko w porządku? – tym razem spojrzałam na Dinah, której udało się odciągnąć mnie od własnych myśli.
- Tak, jasne. Dzisiaj poznałam najważniejszą osobę w moim życiu. To oczywiste, że wszystko jest w najlepszym porządku.
- Nie wyglądasz.
Mogłam się tego jedynie domyślać. Czułam jak brzuch zaciska mi się z niepokoju, a ja popadam w coraz większą nostalgię. Wzmocnione emocje wilkołaka nie pomagały wcale w tej całej sytuacji. Mimo to i tak dobrze radziłam sobie przez ostatnie godziny. Pewnie dlatego, że myślałam jedynie o Lauren. I może do tego właśnie powinnam powrócić, a nie przejmować się ojcem. To nie poprawiało wcale sytuacji, w której się znalazłam. Potrzebowałam czasu, którego niestety nie posiadałam. Wzięłam głęboki oddech, jednocześnie starając się odgonić łzy zbierające się w kącikach moich oczu. W tym momencie nie wiedziałam nawet dlaczego płaczę. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w zmartwione oczy Dinah. Wzięłam jeszcze raz głęboki oddech i starałam się uspokoić, po czym pokręciłam głową, cicho dając jej do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
W międzyczasie do naszego stolika wrócił Siope z lemoniadą w jednej ręce i butelką wody w drugiej.

The mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz