Rozdział 4

1K 145 11
                                    


Śmierć. Rodzimy się, żyjemy, umieramy. Nieodłączny krąg naszego życia, przed którym nikt nie może uciec. Istnieją wyjątki ludzi, którzy potrafili odsprzedać duszę diabłu, byle tylko uciec od śmierci. Jednak poza tym śmierć kiedyś dopada każdego z nas. I to właśnie stało się z Paulem. Są różne rodzaje śmierci. Kiedyś ktoś umiera ze starości. Przeżył i wykonał swoje, teraz nie pozostało mu nic innego jak rozkład. Chwila żałoby, a potem wszystko wraca do normy. Śmierć przez chorobę. Tutaj żałoba połączona jest z gniewem o to jakie życie bywa niesprawiedliwe. I zabójstwo, gdzie gniew w większości przyćmiewa żal. Oczywiście rozpaczamy, ale przede wszystkich chcemy schwytać zabójcę i wymierzyć sprawiedliwość. Taki rodzaj śmierci jest najgorszy, ponieważ pozostawia za sobą jedynie zniszczenie i pustkę. Takiej śmierci nie można wybaczyć i trudno zapomnieć.

Ojciec nie pozwalał mi zazwyczaj przebywać z nim, kiedy coś poważnego się działo. Miało to pewnie coś wspólnego z tym, że byłam jego córką i nie chciał jeszcze, abym patrzyła na to całe zło i okrucieństwo świata. Jednak tamtego dnia pozwolił mi pójść z nim. Zapewne to z powodu rozmowy, którą przeprowadziliśmy wcześniej. Chciał mi pokazać na czym polega życie przywódcy.
Dlatego właśnie patrzyłam na zwłoki człowieka, który kiedyś był żywą, uśmiechniętą istotą. Jednym z nas. Na świecie z każdą sekundą ktoś umiera i ktoś się rodzi. Starałam się o tym myśleć, ale to nie pomagało. Jeśli już to napawało jeszcze większym gniewem. Jeśli ktoś musiał umrzeć to dlaczego właśnie on? A z drugiej strony chciałam myśleć, że może narodził się na nowo. Że w momencie, kiedy jakieś dziecko się rodzi to tak naprawdę on, dostał kolejną szansę i będzie żył. Potrzebowałam nadziei, że to nie koniec.
Tak naprawdę nigdy nie myślałam o śmierci czy tym, co jest po niej. Próbowałam skupić się na życiu, bo jaki jest sens zastanawiania się nad tym, co wydarzy się później? Nie chciałam przeżyć życia w strachu przed tym co nieznane i nieuniknione. Kiedy jednak widzisz swojego przyjaciela, część twojej rodziny, leżącego obok ciebie bez życia, przez sekundę masz nadzieję, że to nie koniec, a jemu jest teraz lepiej.
Przez sekundę, później przypominasz sobie dlaczego masz taką nadzieję i że nie musiałbyś jej mieć, gdyby on nadal był z tobą, bo nie zasłużył na śmierć i napawa cię to kolejną dawką złości.
- Łowca – usłyszałam jak jeden z naszych mówi. Jakiś czas temu przyglądał się ciału, a później się oddalił. Teraz jednak słyszałam jak rozmawia z moim ojcem i składa raport z tego co znalazł.
- Jesteś pewny?
- Srebrna kula w jego klatce piersiowej? Wampiry, ani inne mistyczne zwierzęta tak nie działają, więc to musiał być łowca.
- Znowu polują? Ale dlaczego?
- Nie mam pojęcia.
- Myślisz, że złapali go w ciele wilkołaka czy człowieka?
- Trudno stwierdzić. Po śmierci i tak każdy się przemienia z powrotem w człowieka, ale zgaduję, że on nie musiał. Bo albo ten łowca ma świetne oko i potrafił go powalić jednym strzałem, albo...
- Był człowiekiem, kiedy do tego doszło – dokończył mój ojciec – Cholera, jeśli to prawda to mamy problem, bo zaczynają namierzać naszych. Tylko jak?
- Mogli coś podejrzewać i go śledzić.
- Oby nie, bo to mogło ich sprowadzić do stada. Poza tym nie wyczułby ich?
- Może byli niezwykle ostrożni i się jakoś maskowali.
- To znaczy, że teraz my musimy być ostrożni i znaleźć idiotę, który się na to odważył.
Ojciec nie czekał na odpowiedź. Po raz pierwszy odkąd tu przybyliśmy, podszedł do Paula i mnie. Położył mi rękę na ramieniu i przyjrzał się zwłokom. Wydawał się nietknięty tym widokiem, jakby był do niego przyzwyczajony i już na niego nie działał, jednak ja czułam, że jest zarówno smutny jak i wściekły. Te dwie emocje zlewały się ze sobą, żadna nie dominowała. Wiedziałam, że chce złapać zabójcę, ale jednocześnie chciał oddać się jakiejś żałobie, na którą nie miał czasu. Trzeba było szybko wziąć się w garść, oddać ciało rodzinie, wymyślić historyjkę na temat śmierci i znaleźć winnego.

The mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz