Rozdział 11

847 108 3
                                    

Rola przywódcy nie jest łatwa. Szczególnie dla nastoletniej dziewczyny, takiej jak ja. Gdy chodzi o decyzje, które należy podjąć, nie jestem najlepsza. Często nie chcę nikogo krzywdzić. Nie chcę karać czy osądzać. Myślę sercem, ponieważ to są moi przyjaciele, których nie chce stracić. Dlatego tyle osób nie jest zadowolonych z mojego przywództwa. Dlatego chcą mnie zamienić i czekają tylko na mój błąd.
Alfa nie powinien taki być. Powinien być bezwzględny podczas wydawania wyroków. Nigdy nie powinien patrzeć na rangę czy zażyłość z członkiem. Zawsze powinien myśleć o sobie i stadzie. Co będzie dla niego najlepsze? Co nie podważy mojego autorytetu? Ponieważ co to za Alfa, gdy nikt się go nie boi i nie słucha?

Właśnie takim Alfą byłam i zdałam sobie sprawę z tego, gdy moi przyjaciele przytrzymywali mnie przyciśniętą do asfaltu. Nigdy nie powinni byli się w to mieszać. Dinah nigdy nie powinna wyjść mi naprzeciw. Zaatakowała mnie, a to oznaczało, że mnie zdradziła. I chociaż myśli o skutkach tego działania mnie bolały, nie mogłam pozwolić na takie traktowanie się. Zbyt długo byłam miła. Na zbyt wiele im pozwoliłam, a oni wykorzystali to i przestali traktować mnie poważnie. A przecież polecenie było jasne. Jeśli znajdziemy łowców odpowiedzialnych za atak na mnie, atakujemy i zabijamy. Nie ma litości w tym wypadku.

Leżąc tam czułam, jak opuszcza mnie powoli złość. To byli moi przyjaciele, którzy powinni byli stanąć po mojej stronie. Zawiodłam się. Tylko tak najdokładniej mogłam określić to, co w tamtym momencie czułam. Byłam zawiedziona. Dodatkowo na moją głowę zwalił się jeszcze jeden problem. Lauren wszystko widziała, a więc musiałam jej też wszystko wytłumaczyć.

Gdy odwróciłam głowę w stronę dziewczyny, ledwo była w stanie stać, więc podtrzymywał ją Ethan, starając się jednocześnie w jakiś sposób uspokoić. Widziałam, jak porusza wargami i szepcze jej coś do ucha, ale nie starałam się nawet dosłyszeć, co jej mówi. Nie miałam na to sił. Dziewczyna również go nie słuchała. Patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi, przerażonymi oczami. Jeszcze nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyła. Zamknęłam oczy, starając się powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu, na myśl o tym wszystkim. Tak wiele dziś straciłam, nie mogłam jeszcze jej.

Gdy moi tak zwani przyjaciele, wreszcie uświadomili sobie, że się uspokoiłam i nic już nie zrobię, puścili mnie.
- Przepraszamy cię, ale musieliśmy coś zrobić.
Wydaje mi się, że zaczął mówić Ben, ale po pierwszych słowach przestałam go słuchać. Wstałam z ziemi, otrzepałam się i nie patrząc nawet przelotnie w ich kierunku, ruszyłam w stronę brunetki. Po drodze minęłam łowce, który leżał na ziemi nieprzytomny i Dinah klękającą przy jego stronie. Przez trzy krótkie sekundy nawiązałyśmy ze sobą kontakt wzrokowy. Miałam nadzieję, że moje spojrzenie odzwierciedlało to, co w tamtym momencie czułam. Pustkę.

W czasie, w którym doszłam do Lauren, dziewczyna była już odsunięta od Ethana, a szok minął. Nie potrzebowała już asysty przy staniu. Wręcz przeciwnie, radziła sobie całkiem dobrze, ponieważ z każdym moim krokiem w jej kierunku, ona potrafiła zrobić dwa do tyłu. Była już tylko przerażona, a ja nie do końca wiedziałam, co z tym zrobić.
- Nic ci nie zrobię, nie musisz się bać.
Kolejny krok do tyłu.
- Jestem tą samą dziewczyną, którą poznałaś w szkole.
Dwa kroki w tył.
- Wszystko ci wytłumaczę, tylko daj mi szansę.
Jej plecy uderzyły o bok samochodu, w którym przyjechał łowca. Nie miała dokąd uciekać.
- Lauren – westchnęłam i zrobiłam krok w jej stronę.
- Nie zbliżaj się do mnie!
Przynajmniej potrafi mówić, pomyślałam.
- Nie musisz się mnie bać – spróbowałam jeszcze raz.
- Odejdź ode mnie. Zostawcie mnie wszyscy w spokoju. Jesteście bandą dziwaków – popadała w histerię, a ja nie wiedziałam, jak temu zapobiec – To wszystko jest niemożliwe. To jakiś chory żart. Albo nie, to wy jesteście jakimś żartem. To nie mogło się wydarzyć naprawdę. Nie mogło, nie mogło, nie... – i w tym momencie się rozkleiła.
Ale może właśnie tego potrzebowała? Może musiała to wszystko z siebie wyrzucić. Zdawała się mnie już więcej nie dostrzegać, więc zrobiłam niepewnie krok w jej kierunku. Dziewczyna pod wpływem mojego ruchu, jakby wybudziła się ze swojego transu i ponownie na mnie spojrzała z przerażeniem.
- Powiedziałam, żebyś się do mnie nie zbliżała!
I uciekła. Mogłabym ją z łatwością dogonić, ale patrzyłam jedynie jak się oddala i czułam jak moje serce rozpada się na kawałki. Czy naprawdę straciłam swoją jedyną szansę?

The mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz