Rozdział 1

94 9 0
                                    

Rozdział 1

*Lucy*

Pieprzony budzik zadzwonił mi o godzinie 6.30 wkurwiona, że muszę wstać jakimś cudem wygramoliłam się łóżka. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się i nałożyłam makijaż. Zeszłam na dół gdzie czekało już na mnie śniadanie zrobione przez tatę. Tosty, jak zwykle pochłonęłam je z prędkością światła i wyszłam z domu. Miałam jeszcze trochę czasu, więc bez pośpiechu ruszyłam w stronę domu Amy, który był dwie ulice od mojego, a na dodatek po drodze do szkoły. Zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi  miła mama Amy. Bardzo często śpię u Amy więc można powiedzieć, że jej mama jest jak rodzina.

- Dzień dobry słońce, Amy już się zbiera. – powitała mnie pani Jackson.

- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się.

Chwile później po schodach zbiegła moja przyjaciółka i mogłyśmy już isć do szkoły.

- Witam piękne panie - przy wejściu przywitał nas Arnold i jak zwykle cyknął nam fotkę. Bardzo lubił to ronbić a nam to specjalnie nie przeszkadzało, więc tak zazwyczaj zaczynał się nasz dzień w szkole.

- Hej! – odpowiedziałyśmy równocześnie i zapozowałyśmy do zdjęcia. Byłyśmy na styk, więc szybko udałyśmy się do klasy. Usiadłyśmy w trzeciej ławce środkowego rzędu jak zawsze. Pierwsza była matematyka obie szczerze jej nienawidziłyśmy.

- Dzień dobry – nauczycielka weszła do klasy. Po chwili coś zawibrowało mi w kieszeni.

Amy: Nudzi mi się 😒
Ja: A czego Ty się spodziewał? xd to matma 😖
- Amy, Lucy natychmiast oddawać mi te telefony!!!
- Nie chce mi się - Amy zaprotestowała.
- Natychmiast! Bez gadania! - nauczycielka wystawiła rękę. Po czym zaczęła wyrywać jej telefon.
- Spierdalaj! - wkurzyłam się.
- Obie natychmiast do dyrektora!!!
Razem z Amy wstałyśmy i poszłyśmy jak zwykle do dyrektora, zahaczając o automat z jedzeniem. Bez pukania wlazłyśmy do gabinetu.
- Oooo, kogo my tu mamy? Panny Jackson i Rogers, kto by się spodziewał? - dyrektor nie był ani trochę zaskoczony.
- Rutyna. - odpowiedziała Amy.
- Co tym razem?
- Powiedziałam do nauczycielki spierdalaj bo chciała nam zabrać telefony. - powiedziałam.
- No i co ja mam z wami zrobić? Hmm?
- Może wypuścić? - co innego miałby zrobić.
- No dobra ale żeby mi to było ostatni raz. I nie włóczcie się po szkole, marsz na lekcje! - powiedział otwierając nam drzwi.
- Okej. - odpowiedziałyśmy równocześnie obie ze świadomością, że jeszcze milion razy trafimy do gabinetu, bo praktycznie bywałyśmy tam codziennie. Oczywiście nie poszłyśmy na lekcje tylko usiadłyśmy na parapecie, na korytarzu i tam gadając i śmiejąc się przesiedziałyśmy do końca lekcji.
Teraz była przerwa obiadowa, więc poszłyśmy na stołówkę. Amy wzięła sałatkę, a ja postanowiłam zjeść kanapkę z serem. Usiadłyśmy przy pięcioosobowym stoliku bo obie dobrze wiedziałyśmy, że zaraz wszyscy będą się bić o miejsca obok nas. Pierwszy oczywiście przyszedł Arnold.
- Czy mogę się dosiąść do pięknych pań?
- Pewnie! - Amy się uśmiechnęła.
Potem jeszcze przyszła Melanie, Grace, Eleonor i Sean. Lubiliśmy ich wszystkich, więc nie miałyśmy nic przeciwko. Lunch minął nam w miłej atmosferze. Potem była jeszcze biologia i chemia, a na koniec czekały nas dwa WF-y, z których postanowiłyśmy zwiać.
Razem poszłyśmy do Starbucksa i zjadłyśmy podwieczorek. Potem poszłyśmy do domu Amy pod pretekstem, że będziemy się uczyć no ale oczywiście nie miałyśmy takiego zamiaru.

VERY BAD GIRLS!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz