Wycieczka do Waszyngtonu cz.1

388 41 12
                                    


"Przyjaciel kładzie odrobinę miodu na chleb z masłem naszej codzienności"

mysli.com.pl





- Zgubiliśmy dzieciaki... - powiedział zmartwiony Profesor X rozglądając się dookoła.
- Hah, jednak nie jesteś idealnym ojcem, Charles - za to Magneto zachowywał się, jakby nic się nie stało.
- Mów za siebie. W końcu Peter i Wanda to też twoje dzieci.
- Spokojnie. Nic im się nie stanie. Były gorsze rzeczy, jak np. starcia z Apocalypto, niż zgubienie się w wielkim Waszyngtonie.
- Tak, tak, to "tylko" wycieczka... Ehhhh, powinienem był ich lepiej pilnować - Charles dalej błądził wzrokiem dookoła.
- Ale oni mają po 16 lat i więcej!
- I właśnie tym bardziej powinniśmy ich nie spuszczać z oka.
- Jak uważasz. No to użyj swojego umysłu i po kłopocie.
- To tak nie działa. Nie dam rady, są za daleko. Nie widzę ich, musiałbym mieć Cerebro - Xavier potarł czoło.

Przyjaciele stali jeszcze chwilę w ciszy. Znajdowali się w jednej z ruchliwych ulic otoczonych wysokimi wierzowcami. Pomimo, że był akurat dzień powszedni cały czas mijały ich tłumy ludzi i samochodów. Erik spojrzał na zegarek.

- Właśnie minęła 12:30. To może pójdziemy w kierunku ich planu zwiedzania. Dojdziemy do kolejnego miejsca, w którym mieli się zatrzymać i tam się spotkamy - zaproponował Lehnsherr.

- Hmmm, według planu powinni się kierować do Pomnika Waszyngtona - obaj uśmiechneli się w myślach na dźwięk tych słów.

Mieli z tym miejscem miłe wspomnienie. Niegdyś oni niedoświadczeni i mało opanowani siedzieli na schodkach grając w szachy. No..., co prawda nie było to aż tak dawno, bo jakiś rok temu, ale wiele zdąrzyli przeżyć przez ten czas i wiele się nauczyć. Teraz to oni mieli być dobrymi nauczycielami i przekazywać wiedzę, MIELI... bo jak widać, chyba sami jeszcze w duszy nie dorośli do tej roli.

- No to ruszamy... - Magneto właśnie miał zrobić krok w przód, kiedy zatrzymał go Profesor.
- Tylko jest mały problem. Pomnik jest prawie na drugim końcu miasta! Zanim tam dojdziemy minie cały dzień! - Xavier wciąż nie potrafił się uspokoić, na co Erik westchnął.
- Więc jakim sposobem dzieciaki mają tam dotrzeć?
- Jest z nimi Kurt i jeszcze parę innych osób z pomocnymi zdolnościami - Charles wpatrywał się zakłopotany w przyjaciela.
- Nie patrz tak. To ty jesteś tu profesorem.
Zapadła cisza. Oboje chodzili tam i z powrotem rozmyślając, z tym, że to Xavier mocnej próbował coś wymyślić pocierając czoło, niż Lehnsherr, który właściwie tylko czekał, aż jego kolega coś powie. Stał obrócony do niego tyłem i z pod kapelusza obserwował ludzi (a może i mutantów?). Było dziwnie spokojnie, za spokojnie. Wypatrywał czegoś ciekawego, kogoś podejrzanego. Tak dawno już nie pokazywał co potrafi, miał taką ochotę skopać komuś zad.
- Mam!!! - Erik aż podskoczył.
- Na Boga! Nie strasz!
- Przepraszam, chyba nie spodoba ci się ten pomysł - Charles trochę zażenowany zacisnął usta.
- No mów.
- Wiesz, że teoretycznie potrafisz latać? - profesor schylił głowę.
- Eeee... słucham? - Magneto wytrzeszczył oczy marcząc przy tym brwi.
- Bo popatrz.... jeśli potrafisz siłą woli przyciągac metal i umiesz także odpychać. Musiałbyś zrobić to tylko na odwrót. Zamiast odpychać metal, odpychać siebie. Jeśli użyjesz wystarczająco dużo siły z kilku stron powinieneś unieść się do góry, potem musiałbyś... - profesor mógłby jeszcze długo mówić o panowaniu nad zdolnościami, ale jego przyjaciel mu przerwał.
- Dobra, ale nawet jeśli to zrobię, co z tobą? - na to pytanie Xavier zakłopotany przeczesał palcami włosy.
- O nie... nie, nie, nie... nie będę cię znowu nosić jak dziecko.
- To nie moja wina, że to ty masz takie geny a nie ja, a poza tym... i tak jesteś ode mnie silniejszy... - te ostatnie słowa były wypowiedziane prawie szeptem.
- Co tam znowu mamroczesz? - Erik najwyraźniej ich nie dosłyszał.
- Że dasz sobie radę.
- Nie dam. Muszę mieć wolne ręce przecież - Lehnsherr dalej nie był przekonany do tej idei.
- Nie musisz. Władasz metalem siłą woli, nie musisz nawet dokładnie patrzeć.
- Ale tak jest mi łatwiej.
- Nie gadaj tyle. Im szybciej się tam znajdziemy tym lepiej.
- Ehh, no chodź.
- "I znowu ludzie się bedą na nas patrzeć" - pomyślał Erik.
- "Cicho, zobaczysz sobie przynajmniej miasto z góry."
- "Jeśli wcześniej moje ręce nie wyzioną ducha... i nie czytaj w moich myślach!!"
- "Dobrze, dobrze, ja cię będę motywować. Spokojnie, pamiętaj, punkt pomiędzy wściekłością, a spokojem. Dasz radę."
- "Żeby ten twój punkt się nie znalazł gdzieś pomiędzy tobą za chwilę... i wyjdź z mojej głowy wreszcie!!"
- "Okay, okay..."


Ciąg dalszy nastąpi...




Hej! Wiem, dzisiaj króciutkie, ale jest. Taka szybka część na dobranoc.

Reklama
Czy Charles i Erik dolecą wspólnie do Pomnika Waszyngtona? Czy odnajdą młodych mutantów? Co jeszcze może się wydarzyć? "Wycieczka do Waszyngtonu cz.2" Coming soon!!

[X-men] Codzienność [STAROĆ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz