Ciąg dalszy nastąpił...
- Skup się... jeszcze tylko kawałek... wiem, że to jest ciężkie, ale...- Yh... no co ty nie powiesz? A poza tym, nie "to", tylko "ty" - Magneto miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje, a ręce złamią się w pół.
Leciał nad wielkim miastem odpychając się metalowych rzeczy, a za razem trzymając na rękach Charlesa. Właśnie miali wielki stadion piłkarski. Lehnsherr spojrzał na niego o mało co nie tracąc koncentracji. Z daleka widać było już Pomnik Waszyngtona. Xavier scisnął swoje dłonie zaplecione na szyji towarzysza. Szczerze powiedziawszy jego także wszystko już bolało.
Kiedy w końcu dotarli na miejsce Erik stanął na ziemi chwiejąc się przy tym bardzo. Nogi miał jak z waty. Rozluźnił ramiona upuszczając profesora na ziemię.- Ałaaa!!! Co to miało być?! - mężczyzna podniósł się rozmasowywując przy tym swój tyłek.
- Ciesz się, że w ogóle cię tu przytargałem - Magneta powoli zaczęło denerwować gadanie profesora.
Obaj rozglądnęli się dookoła, ale nigdzie nie było młodych mutantów. Charles miał złe przeczucia.
- Nie podoba mi się to - powiedział cicho.
- A tam... napewno się zachwilę się pojawią - pomimo tych słów, Erik także czuł się nie swojo.
- No pięknie, nie nadaję się na nauczyciela, jak jedenastki uczniów nie potrafię dopilnować - Charles zaczynał się mocno denerwować.
- Przecież jest ich dziesiątka... - odburknął Lehnsherr.
- I jedenasty ty.
- Ja? A czemu niby ja?! - Erik nie dawał za wygraną.
I przyjaciele znowu zaczęli się sprzeczać jak stare małżeństwo. Zupełnie zapominali w jakiej są sytuacji i co powinni robić.
- Ciebie też trzeba pilnować - pokiwał głową Profesor X
- Hę?? Traktujesz mnie jak swoje dziecko. Jesteś zdecydowanie nad opiekuńczy.
- Co? Wcale nie - zarumienił się Xavier.
- Już prędzej to ja cię niańczę.
- O teraz przegiąłeś!
- Ah tak? A mam przypomnieć wypad w góry? A może jak cię zbierałem zchlanego po imprezach?
- Słucham? A kto cię zawsze z kłopotów wyciąga? Gdyby nie ja pewnie siedział byś w więzieniu, co Eriku?
- Ty mi nie Erikuj tu teraz!! Chyba masz inne sprawy na głowie.
Xavier właśnie chciał mu coś odpowiedzieć, kiedy obaj usłyszeli z oddali huk. A potem, za jednym z bliższych butynków, w powietrze wyleciało jakieś auto. Kumple w ogóle się nie zastanawiając, ruszyli biegiem w tamtą stronę. Spodziewali się co tam ujrzą i nie mylili się...
Późno, ale lepiej niż wcale...
Jest, krótki, wiem, ale jakoś idzie mi ta część jak krew z nosa. Kurczę nie mam weny jakoś ostatnio.
Więc... może czas na jakąś wspólną interakcję. Jeśli chcecie, piszcie co mogli zobaczyć nasi bohaterowie, a jeśli nie chcecie, to... nie piszcie xd.
Kurde... chyba mój mózg się opróżnił jakoś...
P.S. Pytanko, wolicie, żeby części było takie krótsze, ale częściej, czy dłuższe, ale rzadziej?
CZYTASZ
[X-men] Codzienność [STAROĆ]
FanfictionZastanawialiście się kiedyś jak wygląda życie mutanta na codzień? Kiedy nie trzeba ratować świata, ani wyruszać na misje? Bo przecież mutant to też człowiek. Tak samo jeździ w góry, chodzi na zakupy, urządza przyjęcia, czasem płacze i zakochuje się...