Wycieczka do Waszyngtonu cz. 2

287 36 6
                                    

Ciąg dalszy nastąpił...


- Skup się... jeszcze tylko kawałek... wiem, że to jest ciężkie, ale...

- Yh... no co ty nie powiesz? A poza tym, nie "to", tylko "ty" - Magneto miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje, a ręce złamią się w pół.

Leciał nad wielkim miastem odpychając się metalowych rzeczy, a za razem trzymając na rękach Charlesa. Właśnie miali wielki stadion piłkarski. Lehnsherr spojrzał na niego o mało co nie tracąc koncentracji. Z daleka widać było już Pomnik Waszyngtona. Xavier scisnął swoje dłonie zaplecione na szyji towarzysza. Szczerze powiedziawszy jego także wszystko już bolało.
  
Kiedy w końcu dotarli na miejsce Erik stanął na ziemi chwiejąc się przy tym bardzo. Nogi miał jak z waty. Rozluźnił ramiona upuszczając profesora na ziemię.

- Ałaaa!!! Co to miało być?! -  mężczyzna podniósł się rozmasowywując przy tym swój tyłek.

- Ciesz się, że w ogóle cię tu przytargałem - Magneta powoli zaczęło denerwować gadanie profesora.

Obaj rozglądnęli się dookoła, ale nigdzie nie było młodych mutantów. Charles miał złe przeczucia.

- Nie podoba mi się to - powiedział cicho.

- A tam... napewno się zachwilę się pojawią - pomimo tych słów, Erik także czuł się nie swojo.

- No pięknie, nie nadaję się na nauczyciela, jak jedenastki uczniów nie potrafię dopilnować - Charles zaczynał się mocno denerwować.

- Przecież jest ich dziesiątka... - odburknął Lehnsherr.

- I jedenasty ty.

- Ja? A czemu niby ja?! - Erik nie dawał za wygraną.

I przyjaciele znowu zaczęli się sprzeczać jak stare małżeństwo. Zupełnie zapominali w jakiej są sytuacji i co powinni robić.

- Ciebie też trzeba pilnować - pokiwał głową Profesor X

- Hę?? Traktujesz mnie jak swoje dziecko. Jesteś zdecydowanie nad opiekuńczy.

- Co? Wcale nie - zarumienił się Xavier.

- Już prędzej to ja cię niańczę.

- O teraz przegiąłeś!

- Ah tak? A mam przypomnieć wypad w góry? A może jak cię zbierałem zchlanego po imprezach?

- Słucham? A kto cię zawsze z kłopotów wyciąga? Gdyby nie ja pewnie siedział byś w więzieniu, co Eriku?

- Ty mi nie Erikuj tu teraz!! Chyba masz inne sprawy na głowie.

Xavier właśnie chciał mu coś odpowiedzieć, kiedy obaj usłyszeli z oddali huk. A potem, za jednym z bliższych butynków, w powietrze wyleciało jakieś auto. Kumple w ogóle się nie zastanawiając, ruszyli biegiem w tamtą stronę. Spodziewali się co tam ujrzą i nie mylili się...



Późno, ale lepiej niż wcale...

Jest, krótki, wiem, ale jakoś idzie mi ta część jak krew z nosa. Kurczę nie mam weny jakoś ostatnio.

Więc... może czas na jakąś wspólną interakcję. Jeśli chcecie, piszcie co mogli zobaczyć nasi bohaterowie, a jeśli nie chcecie, to... nie piszcie xd.

Kurde... chyba mój mózg się opróżnił jakoś...

P.S. Pytanko, wolicie, żeby części było takie krótsze, ale częściej, czy dłuższe, ale rzadziej?

[X-men] Codzienność [STAROĆ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz