Wakacje z Biedronką i Czarnym Kotem 14

146 10 0
                                    


Nie może ręczyć za swoją odwagę, kto nigdy nie był w niebezpieczeństwie.

***

Dziewczyna ubrana w obcisły, pomarańczowy strój lisa. Na jej krzywej twarzy (XD) widniał szyderczy uśmiech zwycięstwa. Pudrzucała kolczyki Biedronki i bawiła się nimi jak małe dziecko.

-Volpina...- w nastolatku gotowała się złość, rozum mu mówił: *ZABIJ JĄ, NIECH MA ZA SWOJE* , zaś serce łagodnie szeptało: *SPOKOJNIE, URATUJ SWOJĄ MIŁOŚĆ NIE ODSYŁAJĄC NIKOGO DO ŚWIATA ZMARŁYCH*

-Ta. Coś jeszcze masz mi do powiedzenia?

Zatrzepotała niewinnie rzęsami.

-Kotaklizm!!!- łapa Kota dotknęła kamienia zamiast lisicy, która uniknęła ataku w odpowiednim momencie.

-Spudłowałeś!

Podskoczyła i kopnęła bohatera z całej siły w brzuch, natomiast on upadł na ziemię. Marinette ze związanymi ustami nie mogła nic powiedzieć, nic zrobić, czuła się tak bezczynnie... Jej chłopak leżał ledwo przytomny, a Volpina podeszła do niego powoli, kopiąc go, jakby tego było mało. Śmiech jej zagłuszył wszelkie inne odgłosy.

-Gra skończona.

Kiedy minął czas, równo 5 minut, stało się to co działo się za każdym razem. Kostium Czarnego Kota zniknął, pojawiło się młodzieżowe ubranie i sylwetka modela. Maska rozpłynęła się w powietrzu, ukazała się twarz Agreste'a. Marinette nie była obecna duchem. Płacz jej dawał do zrozumienia, że straciła nadzieję na lepszy czas, na więcej dni spędzonych nad morzem w słońcu. Tylko samotność. Wtedy pierwszy raz odechciało jej się żyć.

-Adrien?! O nie... jestem głupia... co ja zrobiłam?!- Wybuchła lisica, z oczami powiększonymi do rozmiarów pięciozłotówek. Z pustej i nieczułej jakby zmieniła się w osobę która... ma serce?

-Ty nie żałujesz, masz go gdzieś!

Odezwał się płaczliwy ton biednej granatowłosej. Jej fiołkowe oczy zaszklone od łez miały jednak w sobie iskrę odwagi i siły psychicznej. Rozgryzła sznurek i uwolniła swoje usta.

-Zamknij się, ok?- wyszeptała Volpina, o dziwo spokojnie. Wdech.... I wydech.

-On może umrzeć. A zgadnij kogo to wina?

Ale Marinette nie uzyskała odpowiedzi na to pytanie. Stało się coś gorszego. Została skazana na męki jakich mało. Lisica pochyliła się nad twarzą Adriena i pogładziła ręką jego policzek. Serce dziewczyny nastolatka pękało. Powoli, z każdym drobnym krokiem porywaczki.

-Kocham cię.-powiedziała do nieżywego chłopaka. Uśmiech zagościł na jej twarzy. Odgarnęła jego blond włosy i już miała go pocałować, gdy...

*Tak!*

Twarz Volpiny miała niemiłe spotkanie z pięścią Adriena, który zadał jej mocny cios, po czym prędko się podniósł i walczył. Walczył. Walczył. Silne ręce powaliły ją na ziemię, i korzystając z sytuacji odwiązał swoją ukochanął.

-Myślałam że nie żyjesz...- chlipała

-Chciałabyś, co?

Oboje wybuchli śmiechem, ale nie był to najlepszy moment, zwłaszcza dlatego że lisica wciąż była w posiadaniu Miraculum Biedronki. Agreste miał brać sprawę w swoje ręce, gdy nagle...

-Stój! Ja to załatwię.- zatrzymała go Mari.

-Nie pozwalam, jeszcze coś ci zrobi!

-Moje Miraculum, ja muszę je odzyskać.

Stanęła jedną nogą na klatkę piersiową dziewczyny w pomarańczowym stroju. Ta zaczęła się wyrywać i wiercić, jednak nie pomyślała o swoim zakumizowanym naszyjniku. Więc bohaterka jednym pociągnięciem dłoni zerwała delikatne srebro z jej szyji, po czym rzuciła na ziemię i rozdeptała. Motyl wyleciał, ale był wciąż czarny.

-Marinette!-krzyczała Tikki.

Teraz każda sekunda się liczyła. Nastolatka błyskawicznie wyciągneła swoje kolczyki z kieszeni lisicy. Tak samo prędko je założyła i wypowiedziała: Tikki, kropkuj!

W kilka sekund skromna dziewczyna przemieniła się w bohaterkę. I tradycyjnie akcja się powtórzyła. Niezwykła biedronka, wypędzić złe moce, bla. Bla. Bla.

-Brawo, jesteś niesamowita!- jej chłopak podbiegł do niej i przytulił ją czule.- Wiedziałem że ci się uda.

Oboje, zajęci sobą, nawet nie zauważyli Lili klęczącej przed nimi i wpatrującej się w nich. Adrien i Marinette wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

-Wszystko w porządku, Lila?

-Ja... przepraszam. Nie wiem co powiedzieć... To on mnie tak zmanipulował.

-ON? Czyli?

-Władca Ciem, a kto inny?

Mari westchnęła głęboko. Pewien pomysł jej przyszedł na myśl, choć tak bardzo, bardzo nie chciała go realizować. Uwierzcie.

-Ehh. Choć z nami. Jesteśmy z klasą na wycieczce.

-A mogę?!- Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, tym razem już nie szyderczym, ale szczęśliwym.

-Ta. Alya i Nino pewnie się zgodzą byś zamieszkała wraz z nimi w domku, mają jedno wolne łóżko.- powiedział Adrien. Starał się nie okazywać nienawiści z powodu wydarzen które miały miejsce jeszcze przed chwilą. Po chwili wyszeptał do swojej dziewczyny:

-Jeszcze kilka dni i wyjeżdżam... z moim natrętnym ojcem, pamiętasz?

I całe szczęście prysło. Ponownie.

Smuteczeq :c By the way, Jakoś nie podoba mi się ten rozdział, pisałam go tak trochę bez weny :/ Ale ostateczną ocenę pozostawiam wam. 

Wakacje z Biedronką i Czarnym kotem.Where stories live. Discover now