9.

84 7 2
                                    

Taylor's POV

Nie macie pojęcia jak słodko wygląda Becky, kiedy śpi. Naprawdę kiedy śpi wygląda jak taki aniołek i ugh, tylko ją wyprzytulać a jak się budzi to wcielenie diabła momentami. Dzisiaj wieczorem nie wyglądała najlepiej, cały dzień przesiedziała w hotelu, z resztą ja razem z nią, nie miałem serca jej samej zostawiać. Jakoś po dziewiątej poszedłem pod prysznic a Becky stwierdziła, że pójdzie do Violet i Emily. Siedziała tam pół godziny po czym wróciła i weszła do łazienki, krzyknąłem że idę na chwilę do Nasha.

Wszedłem do pokoju Grierów.

- Dobra, ja tylko na chwilę. - Rzuciłem okiem na Nasha. - Co z Cameronem?

- Dalej się do nikogo nie odzywa, a jak Violet przyszła do jego pokoju po walizki Emily to się na nią wydarł. Nie mam bladego pojęcia co mu odbiło, czuję, że to się źle skończy. - Grier wykrzywił twarz w dziwnym grymasie. - Jeszcze ktoś na tym ucierpi, mówię Ci.

- No już parę osób ucierpiało, ty straciłeś przyjaciela a Waters chłopaka.

- W sumie. - Nash nie chciał pokazywać, że zależy mu na Camie. Byli długo przyjaciółmi, i byli bardzo blisko.

- Dobra, do jutra.

Wróciłem do siebie. Becky dalej siedziała w łazience, coś mi podpowiadało żeby przyłożyć ucho do drzwi. Płakała. No i co ja miałem zrobić? Chyba nie wbić jej tam bez pukania. Zapytałem czy wszystko w porządku? Odpowiedziała, że tak. Super logika, płaczesz ale pff przecież wszystko jest okej.

Po jakiś pięciu minutach wyszła z łazienki. Stałem w rogu pokoju i ją obserwowałem. Wyglądała jakby zaraz miała się rozpaść na milion, małych kawałeczków. Stanęła przy łóżku i spojrzała się na mnie, zaszklonymi oczami.

- Taylor, przytul. - Wyciągnęła w moją stronę ręce i czekała, aż ją przytulę. Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać.

- Co się dzieje?

- Nie wiem, właśnie w tym problem Canniff, że nie wiem. - Usiadła na łóżku ocierają łzy z policzków. - Mogę jutro zostać u Ciebie w domu i nie jechać do San Francisco?

- No jasne. - Zgodziłem się bez namysłu. A mogłem się zastanowić, nad tym co mówię.

***

Obudziliśmy się wcześniej bo musiałem odwieźć Becky do domu. Zadzwoniłem po taksówkę i zabrałem wszystkie torby dziewczyny. Przykro mi się robiło, patrząc na to w jakim jest stanie. Wsiedliśmy, podałem facetowi prowadzącemu auto adres. Rebecca nie miała humoru do rozmowy. Szczerze, wolałbym z nią zostać niż jechać na show, ale nie mogę zawieść chłopaków.

Wniosłem jej torby do salonu. Brunetka stwierdziła, że sobie poradzi i żebym już wracał. Pocałowałem ją na pożegnanie i wróciłem do taksówki. Cholernie się o nią martwiłem. Kiedy wróciłem dziewczyny się pytały czemu Becky zostaje, stwierdziłem że nie powiem im że wczoraj ciągle płakała a teraz zostawiłem ją samą w domu. Jezu co ja zrobiłem? Ale już nie było odwrotu. Siedziałem w autokarze z resztą ekipy. Minęły dwie godziny od kiedy widziałem Becky. Zadzwoniłem do niej, w tle słyszałem telewizor a powiedziała, że już się lepiej czuje i że nie mam się martwić. No okej. Zadzwoniłem do Nate'a, żeby za jakoś trzy godzinki podjechał do mojego domu i zobaczył czy z Becky wszystko okej, zgodził się i powiedział, że nawet może z nią posiedzieć i dotrzymać jej towarzystwa, zgodziłem się. Na co ja się godzę? Takie ciacho będzie siedzieć z moją dziewczyną, alone w jednym domu. Ale przecież Becky mnie kocha. Kocha mnie co nie?

- Dlaczego wszystkie dziewczyny nie mogą być takie bezproblemowe jak Sue? - Rzucił Carter spoglądając na Johnsona i Sue. - Zazdroszczę Ci, naprawdę.

- Czy ty sugerujesz, że jestem problemowa? - Oburzyła się Violet. Na co Nash zaczął się śmiać.

Przyznaje Carterowi rację, Sue była bezproblemowa. Ale się też prawie nie odzywała. Jest tą grzeczną, mamy tu każdy możliwy rodzaj dziewczyny. Emily to ta co ma branie, Becky ta zmienna, sami widzicie rano może mieć głupawkę a wieczorem napad depresji. Violet to ta przebojowa, youtuberka, wie co mówić żeby ludzie ją słuchali. A Sue to ta grzeczna nie pakująca się w kłopoty.

Usiadłem obok Matta, który siedział na uboczu. Zauważyłem, że nie jest za bardzo zadowolony w związku z tym, że Violet jest z Carterem.

- Masz focha na swoją przyjaciołeczkę? - Zapytałem po cichu by tylko Matt słyszał co mówię.

- Nie, no niech se będzie z kim chce, ale znam Cartera i jestem pewien, że to się skończy k a t a s t r o f ą. Przez katastrofę, czytaj złamane serce Violet. - Espinosa patrzył na mnie wzrokiem mówiącym "wiem co mówię, nie uważaj mnie za idiotę" - A ty czemu zostawiłeś Becky w LA? - Zapytał.

- Źle się czuła.

- Fizycznie czy psychicznie? - Cholera, on się wszystkiego domyśli.

- Both.

- Ouuu, dzwoniłeś do niej?

- Tak, a Nate przyjdzie do niej potem.

- Co? Pozwolisz swojej dziewczynie zostać z Maloley'em? - Chłopak zaśmiał się z mojej głupoty.

- Wiem, że to mało rozsądne ale no ona woli mieć towarzystwo niż być sama.

- Tak, a najlepszego towarzysza jakiego mogłeś jej wybrać to Nathan Maloley. - Teraz rzucił mi spojrzenie mówiące "jesteś idiotą".

***

No i stało się kurwa. Wiedziałem, że nie miałem jej zostawiać. Gdybym był mądry i kazał jej jechać nic by się nie stało, po co ja tą jebaną amfe i strzykawki trzymałem w łazience. Nie myślałem o tym kiedy zostawiałem ją w domu. Nie pomyślałem, że ona może to znaleźć i się do tego dobrać. Nate zadzwonił do mnie 20 minut przed show i powiedział, że jedzie z Becky do szpitala, bo wstrzyknęła sobie to chujstwo, zdecydowanie za dużo tego jebanego chujstwa. Byłem roztrzęsiony, a co jeśli ona tego nie przeżyje? Już chciałem wracać do LA i pierdolić show, ale Cameron mi nie pozwolił.

- Stary, wy kurwa wszyscy tracicie głowy dla tych dziewczyn, a one nie są niczego warte! - Wykrzyczał Dallas.

- Uważaj na słowa okej? To że nie poszanowałeś tego, że Emily cie kochała to twój problem. Zmieniłeś się cholernie, przecież ją kochałeś, przyjaźniłeś się z Nashem. A teraz? A teraz wyzywasz wszystkich, bez powodu. Nic Ci nie zrobili, a ty co? - Zrobiłem się cały czerwony z nerwów. Co on sobie w ogóle wyobraża? - Każdy z nas może w tym momencie, napisać jak wyrażasz się o dziewczynach. Jestem pewien, że wtedy nawet twoje fanki przestaną cię szanować, bo ja właśnie przestałem. To, że ty nie masz serca nie znaczy, że inni go nie mają okej? Moja dziewczyna, może właśnie umiera a ty co? Mówisz mi, że jest nic nie warta. Weź ty może się zastanów co mówisz, bo zaraz możesz stracić wszystko. A teraz zbierz dupsko i zapierdalaj na scenę i udawaj tego kochanego idola nastolatek, póki jeszcze nie wiedzą jaki jesteś naprawdę. - Odwróciłem się, chcąc odejść a ujrzałem wszystkich chłopaków i dziewczyny. Byli zszokowani tym co właśnie usłyszeli.

- Co ty powiedziałeś? Jak to Becky może właśnie umierać? - Zapytała Emily.

- Tak właśnie kurwa, zostawiłem w łazience amfetaminę i jebane strzykawki. Przedawkowała i właśnie leży w szpitalu. Może umrzeć. - Rozpłakałem się.

- Boże Caniff, czemu z nią nie zostałeś? - Emily do mnie podeszła. - Wcale źle się nie czuła prawda? Miała napad depresji, a ty ją zostawiłeś samą w domu. Wiedząc, że masz tam narkotyki, żyletki i różne rzeczy które mogła wykorzystać.

- Boże Em, nie. - Violet złapała Emily za rękę i pokręciła głową. - Nie pomagasz mu. - Popatrzyłem się na dziewczyny, wycierając łzy. - Taylor co ty tu jeszcze robisz?! - Krzyknęła Violet. - Jedź do tego szpitala idioto.

- Ale co z show? - Zapytałem.

- Nic się nie stanie, jedź! - Krzyknął Nash.

Wybiegłem z budynku i zadzwoniłem do Nate'a.

+++

Także hej, tu ja. Jak się podoba? Heh, Taylor taki odważny. Jak sądzicie? Co się stanie z Becky?

Magcon GirlsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz