Chłodne powietrze delikatnie otulało moje zdrętwiałe ciało, a październikowe słońce raziło w oczy, co zmuszało do śmiesznego przymykania powiek.
Moje myśli przeskakiwały pomiędzy zdarzeniami z ostatnich dni, a wiązaniami kowalencyjnymi niespolaryzowanymi.
Ciekawiło mnie, czy jestem aż taki głupi, żeby nie rozumieć chemii, czy to chemia sama w sobie jest nie do zrozumienia.
Przygryzłem delikatnie końcówkę czarnego długopisu, jeszcze raz starając się odnaleźć jakikolwiek sens w obszernym temacie z podręcznika i przyswoić go jak najszybciej, żeby zaliczyć ten przedmiot w pierwszych terminach.
I w momencie, w którym zaczynałem cokolwiek rozumieć, cały spokój zakłócił wesoły głos.
– Hej Tyler! Popatrz co ci przyniosłem! – krzyknął uradowany, siadając po turecku naprzeciwko mojego ciała.
– Nie mam czasu. – Wywróciłem teatralnie oczami, mając nadzieję, że jeśli go zignoruję, to odpuści sobie konwersację.
– Stwierdziłem – zaczął Josh, a ja wyobraziłem sobie, jak uśmiecha się teraz w moją stronę – że skoro wczoraj upiekłem ciastka, to powinieneś ich spróbować. Moja mama mówi, że są zjadliwe. – Wyciągnął przed siebie papierową torebkę z wielkim, różowym napisem.
Niechętnie ją odebrałem z zamiarem schowania opakowania do plecaka, lecz niebieskowłosy rzekł:
– Spróbuj koniecznie teraz! – Spojrzałem pytająco w jego stronę, dlatego dodał ciszej – Później będą niedobre.
Patrzył w moje oczy z nieznanym mi dotąd błyskiem, co bardzo mnie zaintrygowało.
Westchnąłem przeciągle, odgryzając kawałek kruchego wypieku z zaskoczeniem stwierdzając, że był naprawdę dobry.
– Dziękuję Josh – szepnąłem na tyle głośno, by mnie usłyszał.
– To nic takiego. – Uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby.
Przeleciałem wzrokiem po dziedzińcu, zatrzymując spojrzenie na niskiej blondynce, która całowała wysokiego chłopaka z klasy maturalnej.
Ten widok już nawet mnie nie bolał. Byłem tak zniszczony od środka, że tylko myśli samobójcze wywierały na mnie jakiekolwiek emocje, które i tak ukrywałem.
Bo nie było nikogo na tym chorym świecie, kto by mnie pokochał i zrozumiał.
– Wszystko dobrze Tyler? – zapytał Josh, a ja popatrzyłem na jedzenie, które jeszcze przed chwilą konsumowałem.
– Tak, po prostu nie jestem już głodny – odparłem, chowając niedokończony posiłek do pojemika.
– Twoje ciało potrzebuje ciastek – szepnął do mnie Josh – przecież są zrobione z mleka, a mleko jest źródłem wapnia. Dlatego nie możesz o tym zapominać, nigdy. Musisz jeść.
🌱
CZYTASZ
Flawless//Joshler
FanfictionBycie wyrzutkiem grupy społecznej nazywanej potocznie ,,paczką znajomych" nie należy do marzeń typowych nastolatków. Tyler Joseph dokładnie wiedział jak to jest być wyrzutkiem, którego nie rozumie świat. Josh Dun natomiast umiał cieszyć się każdą ch...