C H A P T E R XV

175 35 6
                                    

[HometownTwenty One Pilots]

Świt powoli wstawał nad miastem, ukazując całe zło, które uczyniła noc podczas swojego panowania.

Ludzie rozpoczynali swoją rutynę, polegającą na podróżach bez celu, aby udowadniać sobie kolejny raz, że są jakkolwiek potrzebni albo ważni.

Wpatrywałem się w ten widok jeszcze z większym zaangażowaniem niż zazwyczaj. Siedziałem na parapecie, a delikatne promienie porannego słońca oświetlały moją nagą skórę.

Usłyszałem skrzypnięcie łóżka, dlatego skupiłem całą swoją uwagę na chłopcu, który wywołał ten dźwięk.

Jego blado czerwone włosy opadały kaskadami na niewinną twarz wykrzywioną w lekkim uśmiechu.

Nie wiedziałem dlaczego, ale widząc jego spokój sam uspokoiłem się odrobinę, ponieważ umówmy się, szkołę kończy się tylko raz w życiu.

Wczorajszego wieczoru doszło do... rzeczy między nami i teraz bardzo bałem się powiedzieć mu o jednej, całkowicie istotnej sprawie.

Wyjeżdżałem z Ohio za dwa tygodnie, ponieważ moja matka stwierdziła, że tak będzie lepiej dla mnie i dla mojej psychiki.

Podszedłem do niego, siadając ostrożnie tuż przy jego ciele, aby pobawić się rubinowymi włosami, jakby był to ostatni raz.

Wyglądał jak mały, uroczy kotek, gdy leżał tak zupełnie bezbronnie.

– Gapisz się – stwierdził, a na jego twarz wpłynął duży uśmiech, mimo że oczy nadal miał zamknięte. – Tyler, idź spać, jest tak wcześnie – jęknął, zakrywając się moją dłonią.

Zaśmiałem się cicho na jego słowa, lecz spełniłem życzenie, kładąc się tuż obok.

Chłopak przytulił się plecami do mojej klatki piersiowej, a ja otuliłem go ramionami, całując tym samym czubek czerwonych włosów.

– Jestem szczęśliwy Tyler, wiesz dlaczego? – zapytał cichutko, a ja poczułem, jak spina się nieznacznie.

– Dlaczego Josh?

– Bo jesteś na tyle silny, że przeżyłeś dla mnie kolejny dzień i kolejną noc. – Obrócił się, a gdy natrafił na moje oczy, wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił.

– Hej Tyler, co się dzieje? – zapytał zatroskany, ujmując moje policzki w swoje dłonie.

– Co się stanie, gdy będę musiał odejść? – starałem się nie płakać, dlatego przymknąłem powieki.

– Nie będziesz musiał odejść... na pewno nie dziś, na pewno nie jutro i nigdy, bo jesteś dla mnie ważny. Tylko tu wiem, że nic ci nie grozi, że nie próbujesz głupich rzeczy.

Zaśmiałem się gorzko na jego słowa, mocniej tuląc go do siebie.

Sam nie dam sobie rady i zrobię wszystko, aby z nim zostać.

Na zawsze.

*hehe:)

Flawless//JoshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz