Home sweet home

33 7 2
                                    

Ugo zrobił się blady i nie mógł złapać tchu. Myślał, że wysłano do niego jednego z płatnych zabójców jego dawnej ukochanej, że mają się odpłacić za jej życie. Padł na kolana i zaczął błagać o przebaczenie za wszystko, co zrobił źle. Michael mocno się zdziwił - przecież pierwszy raz w życiu ma z nim do czynienia i wcześniej słyszał o nim tylko od don Arrivabene.

- Ale ja nie przyszedłem cię zabić. Uratowałeś mi życie, dlaczego miałbym to robić?

Chłopak kucnął przy roztrzęsionym mężczyźnie i złapał go za ramię.

- Mało tego, powinienem być ci wdzięczny. I obiecuję, że jak wrócę do miasta, zostaniesz obficie nagrodzony.

Po tych słowach Ugo wstał, przetarł łzy i poszedł do domu. Michael tylko zaśmiał się pod nosem.

"Ja i płatny zabójca... Jeszcze mnie aż tak nie porypało" - pomyślał i się uśmiechnął. Jego zdaniem, dość komiczna sytuacja.

Po chwili starzec wyszedł z pudełeczkiem w ręku. Widać było po jego twarzy, że to było dla niego bardzo wartościowe pudełeczko.

- Proszę bardzo - pan Zagato wyciągnął ową rękę do Michaela i wręczył mu ten przedmiot - przyda ci się bardziej niż mi. Tylko opiekuj się nią dobrze.

Chłopak otworzył wieczko, a tam znajdowały się zawinięte w brezent kluczyki. Ugo zaprowadził go do stajni, otworzył drzwi i wskazał na Forzitę mówiąc:

- Jest twoja.

Był wniebowzięty. Chyba nie mógł sobie wymarzyć lepszego pojazdu na tym świecie. Nie za taką cenę. Skrył swoje usta w dłoniach, nie mógł uwierzyć w to, co właśnie doświadcza. To było najlepsze uczucie w jego dotychczasowym życiu. Złapał się za głowę. Przecież jak ją zniszczy będzie miał na sumieniu człowieka.

- Nawet nie wiem jak mam dziękować! - Zawołał Michael i przytulił pana Zagato. Ten odwzajemnił uścisk.

- A ja wiem jak. Skop dupę Toro Rosso.

- A skąd wiesz o nich? - zapytał zdziwiony chłopak.

- Ze wzgórza wszystko widać. Nawet to, czego na pozór nie da się zauważyć.

Michael chciał jeszcze się napatrzeć na swoje nowe cudo. W końcu poczuł się wyjątkowy. Jasna cholera, przecież nikt na świecie nie ma takiego samochodu! Każda najmniejsza śrubka była dokręcana ręcznie. Ten samochód ma wartość bezcenną. Nikomu go nie sprzeda. To będzie pamiątka z tego dnia.

Przed wyjazdem Ugo dał Michaelowi coś jeszcze: karabin snajperski PTRS oraz Thompsona.

- Mafiozo bez broni, to jak mąż bez żony - podsumował pan Zagato.

- Dziękuję za wszystko. Obiecuję, że będzie pan naszym członkiem honorowym mafii oraz popłynie do pana sporo pieniędzy.

- Trzymam cię za słowo - zaśmiał się starzec.

Michael zamknął drzwi i odpalił magiczną dwunastkę. Elegancko i bez szarpnięć pracowała na postoju. Zacisnął ręce na dębowej kierownicy, wchodził co chwila na obroty, wrzucił pierwszy bieg i powoli wyjechał ze stajni. Spodobało mu się. Gdy poczuł się już pewnie wystartował jak poparzony ku drodze do Maranello.

- Arrivederci! - krzyknął Ugo, ale chłopak już go nie usłyszał.

Na zlecenie don Arrivabene Kimi poszedł do mieszkania Michaela przynieść najbardziej wartościowe rzeczy, by zrobiło się przestrzeni na sprzedaż. Dostał parę zapasowych kluczy, gdyż tamta zginęła w ruinach domu Forzów. Wszedł do mieszkania zakrytego osłoną nocy i począł szukać czegoś, co jego zdaniem było coś warte. Jego oczy przykuł leżący Walther na stoliku, toteż go wziął i spakował do torby.

- Obrazy to na prawo.

Kimi gdy tylko usłyszał te słowa zapalił światło w głównym pokoju i ujrzał sylwetkę Michaela siedzącego na parapecie.

- Przysięgam, już więcej nie tknę alkoholu!

Przytulili się po bratersku, a później Kasmirski wyjaśnił mu, gdzie się przez ten czas ukrywał.

- Więc mówisz, że to Ferrari na podjeździe to...

- Moje - z dumą dokończył Michael.

Kimiemu aż szczęka opadła z wrażenia. Jak taki szczyl mógł mieć taką brykę?

- Musisz pokazać się don Arrivabene.

- Miałem na myśli to samo. Chodźmy.

Pojechali do kwatery Scuderii. Pierwszy do pokoju bossa wszedł Kimi.

- Szefie, nie wziąłem nic wartościowego - zaczął Fin.

Don Arrivabene zmierzył go zimnym wzrokiem.

- A to dlaczego?

- Ponieważ najbardziej wartościowa rzecz jest tutaj.

Wtem Michael wszedł przez próg. Wszyscy popatrzyli na niego, jakby zobaczyli ducha.

- O w dupę! Zmartwychwstał! - pierwszy powiedział Jim i przywitał go jak brata. Pozostali również się do niego przytulili. Tylko don Arrivabene stał wciąż jak wryty. Widać było, że miał do przekazania straszną wiadomość.

- Wuju?

Po policzku bossa Scuderii poszła łza.

- Twoja mama... Ona...

- Co z nią?!

- Nie żyje...

UltimatumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz