"Papierkowa" Robota - Jim Brawn

26 6 11
                                    

Jim wrócił z ojcem do Wielkiej Brytanii, gdyż mieli jeszcze kilka spraw do załatwiania odnośnie majątku w ich rodzinnym mieście Coventry. Głównie papierkowa robota oraz dużo latania po urzędach. Na szczęście jego ojciec, pan Ross Brawn wolał się tym wszystkim zająć sam, toteż Jim miał można powiedzieć wakacje... Oraz szansę wyrównania rachunków.

Jeszcze za czasów dzieciństwa młody Brawn zauroczył się w córce znanego kierowcy Formuły 1 - Stirling Mossa, o imieniu Scarlet. Ich ojcowie bardzo dobrze się znali, toteż mieli okazję razem spędzać czas. Ich przyjaźń poczęła z dnia na dzień coraz bardziej kwitnąć, aż Jim zapragnął czegoś więcej. Niestety wraz z nim pewien jegomość o nazwisku Jordan King, z którym zawsze miał na pieńku. Pech chciał, że Jordan był we wszystkim lepszy i pogrążał Brawna na każdym kroku, wyśmiewał go przy wszystkich w szkole (chodzili do jednej klasy), do tego był zamożniejszy. I jak na złość wykorzystał fakt, że Jim musiał wyjechać do Maranello i udało mu się ją "odbić". Jednak nie za to chciał się odegrać.

Zanim młody Brawn przybył do Włoch, miał psa, pięknego Golden Retrievera - Libero. Kochał go nad życie i był jego jedynym przyjacielem. Pewnego razu gdy przechodnio się spotkali Jim i Jordan, ten drugi dał kawałek mięsa do zjedzenia psu. Niby nic, jednak później okazało się, że był zatruty i tylko śpiączka mogła wybawić Libero od męk. Jim opisywał smutek jako "zupełnie nowy poziom bólu". Sam w sobie Jordan był okropnym typem i młody Brawn obawiał się o byt Scarlett.

Odkrył gdzie obydwoje mieszkają. Obydwoje, gdyż niedawno wzięli ślub. Dotarł na miejsce Astonem Martinem DBR1 - prezentem od don Kasmirskiego. Zauważył, że świeci się tylko światło w salonie, toteż wślizgnął się do budynku niezauważenie i szukał wszystkiego, co potrzebne do zweryfikowania ich przeszłości. Nic poza starymi książkami i gazetami nie znalazł. Usiadł przy dębowym stole i począł palić papierosa.

"Ładnie się tu urządzili. Ciekawe ile firm Jordan musiał splądrować, by się tego dorobić"  - pomyślał Jim i wyjrzał przez okno. Nie zapowiadało się, by na ten momemt ktoś do tego domu przyjechał.

- Nie ruszaj się!

Gwałtownie obrócił swoją głowę i ujrzał ją - jeszcze piękniejszą niż mógł sobie to wyobrazić, kobietę o smukłej sylwetce, kręconych blond włosach i delikatnej, dziewczęcej cerze. Oto Scarlett w całej okazałości.

- Nie spodziewałem się, że tak mnie powitasz.

- O matko! Jim! Co ty tutaj robisz?!

- Korzystam z wolnego i przyszedłem zobaczyć, jak obecnie wygląda miłość mojego dzieciństwa.

- Ale wiesz... Nie mieszkam już sama...

- Wiem. Wiem więcej niż myślisz.

Obydwoje przytulili się i usiedli przy stole.

- Zmieniłeś się - zaczęła Scarlett z lekkim podejrzeniem w głosie.

- Każdy się zmienia. Po prostu dorosłem w zupełnie innym otoczeniu, przeżyłem więcej niż możesz sobie tego wyobrażać. A ty jak się trzymasz?

- Nie narzekam...

- Szczerze.

- Ech - Westchnęła ciężko po czym wstała i usiadła na parapecie.

- Myślałam, że Jordan okaże się moim wymarzonym księciem z bajki, że będzie wspaniałym mężem i ojcem. Ale często go nie ma, a gdy jest, to chce tylko jednego ze mną...

- Drań. - odparł chłodno Jim.

- Nie tego się po nim spodziewałam.

- Wyjedź ze mną.

- Słucham?

- Wiem, że mogę traktować cię lepiej niż on. Zmieniłem się, fakt, jednak wciąż została mi ta delikatność do kobiet, którą tak we mnie lubiłaś.

- Gdyby to było takie proste...

Wtem ktoś z impetem wparował do domu z dubeltówką w ręce. Był to Jordan. Nieco od ostatniego razu przytył. Nie był już bóstwem tylko ubóstwem.

- Wielkie nieba, patrzcie co zawitało do mojego domu!

- Mi też niemiło cię spotkać Jordanie.

- Skąd ta niechęć, Jim?

- Zgadnij.

- No cóż... Nie wykorzystałeś szansy, to teraz cierp. Scar, na górę! Czekaj tam na mnie.

Posłusznie wykonała rozkaz, a Jim widząc to zacisnął pięści i zęby.

- A! Teraz sobie przypomniałem. Chodzi ci o tego twojego psiaka, jak mu było? Libero? Wiesz... Mógłby dalej żyć, gdyby nie to, że darł niemiłosiernie pysk. Kundel od siedmiu boleści.

- Odszczekaj to, psie! - warknął Jim.

- Cóż za gra słów, mój drogi. Dziwię ci się, że jeszcze cię poczucie humoru nie opuszcza. Zwłaszcza kiedy już nie masz nic, a ja mam wszystko.

Po tych słowach Jordan szyderczo się zaśmiał.

- Pomyśl sobie co będzie, jak zaraz wyjdę na górę po tym, jak cię zabiję. Będę ją grzmocił całą noc...

Na te słowa Jim w ataku furii rzucił się na gospodarza i zadał mu kilka potężnych ciosów w twarz i brzuch, jednak szybko się uspokoił i odsunął od niego.

- Nawet sobie nie wyobrażam jak bardzo będziesz miał przesrane od mojej mafii.

- Mafii? Przecież ty nawet przyjaciół nie masz!

- Zdziwiłbyś się. Słyszałeś może o akcji w Maranello?

- Imbecylu każdy o tym słyszał!

Po tym Jim pokazał mu rękaw płaszcza z inicjałami AMG, na co Jordan pobladł.

- Jak do cholery ty...

- Ostatni będą pierwszymi, zapamiętaj to sobie. A teraz... Przejdźmy do formalności.

Wziął od niego dubeltówkę i wpierw strzelił w jego prawą rękę. Całe mięso z przedramienia rozleciało się po podłodze.

- To za uśmiercenie mojego przyjaciela!

Drugi i ostatni strzał oddał w jego przyrodzenie. Po nim zawył, jakby mu kończyny odrywali i z szoku stracił przytomność.

- A to za dobieranie się do mojej Scarlett.

Wyszedł po chwili po nią na górę.

- Chodź, Scar. Ucieknijmy stąd. Tylko nie patrz na Jordana. Nie chcesz go oglądać w takim stanie.

Obydwoje zeszli do Aston Martina i pojechali do hotelu, skąd dwa tygodnie później wrócili do Maranello, a reszta... Powinniście domyślić się, co dalej...

Oto pierwszy z rozdziałów dla bohaterów. Od razu mówię: nie zrobię o Kimim, gdyż o nim zrobię pełną książkę. Stay tuned!

UltimatumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz