Il dolore vella verita [+18]

34 5 0
                                    

Max obudził się w ciemnym pomieszczeniu, bolała go głowa od kopnięcia Michaela, próbował wstać, ale nie mógł, gdyż był przywiązany do krzesła, dosyć obszernego krzesła. Nie mógł nawet poruszyć dłońmi, gdyż były do czegoś przypięte.

Wtem zaświeciły się światła i całe pomieszczenie okazało się białe. Gdzieniegdzie tylko mrok pozostawał. Holender usłyszał kroki. Gdy zobaczył Michaela z maczetą w ręku perfidnie się zaśmiał.

- I co ci będzie z mojej śmierci? I tak reszta cię dopadnie i zniszczy!

- Ja nie chcę twojej śmierci - odparł spokojnie, z nutką psychopaty Michael - Przynajmniej nie szybkiej.

Wcisnął przycisk na ścianie i włączyła się aparatura obok Maxa.

- Zaraz doświadczysz oczyszczenia. Nie będzie bardzo bolało, spokojnie. Będzie kurewsko bolało!

Pociągnął jedną wajchę, a gilotynka nad kciukiem Maxa spadła na niego i ucięła mu go. Wrzasnął z bólu.

- Dla mnie to będzie miód na rozwścieczone serce za śmierć mojej mamy, dla ciebie natomiast - ostatnim przystankiem do piekła. Albo nie. Czymś znacznie gorszym!

Druga gilotynka opadła i ucięła drugiego kciuka. Reakcja była ta sama.

- Już pękasz twardzielu? Myślałem, że jesteś tak samo mocny fizycznie jak w gębie.

Kolejne ostrze spadło, tym razem na środkowy palec. Max już zaczął płakać z bólu.

- Hej, hej, cii. Spokojnie. Ja dopiero się rozgrzewam. Przecież cały nie zmieścisz się do skrzyni. Wezmę cię w kawałkach.

Kolejna gilotyna spadła na drugi środkowy palec.

- Teraz już nikogo nie obrazisz gestami - zaśmiał się, jakby usłyszał jakiś dobry żart.

- Błagam nie rób mi tego! - żałośnie krzyknął Holender.

- Trzeba było myśleć zanim wpadłeś na pomysł, aby pozbawić mnie matki!

Pozostałe gilotyny spadły. Max był już bez palców. Z szoku i wycieńczenia znów stracił przytomność. Wtedy wszedł don Arrivabene. Gdy zobaczył to wszystko i psychopatyczny wyraz twarzy Michaela przeraził się.

- Co oni z tobą zrobili...

- Wuju, mogę zająć się resztą?

- Michael opamiętaj się! Popatrz jak się teraz zachowujesz! Jak psychopata.

- A jak mam się zachowywać do jasnej cholery?! Mam udawać, że nic się nie stało? Muszą ponieść karę za wyrządzone krzywdy!

- Mama by tego nie chciała!

Te słowa wpłynęły na Michaela. W końcu przejrzał na oczy.

- Boże, co ja robię...

- Nacierpiał się swoje, po prostu go zabij i wyślij im go w skrzyni.

- Cały się nie zmieści.

- Z resztą rób co chcesz.

Don Arrivabene zmierzał ku drzwi wyjściowych.

- Tylko proszę cie, nie zamień się w tyrana. Panna Forza także by tego nie chciała.

Michael musiał przyznać rację wujowi. Nikt nie będzie go takiego chciał. Musi pójść po rozsądek. Jednak musi ich zastraszyć.

"To będzie ten jeden, jedyny raz" - głośno pomyślał, wziął Walthera i strzelił Holendrowi w głowę, po czym zabrał się do dzieła.

Plan był taki, żeby podrzucić im paczkę pod drzwi. Z wywiadu znali już ich lokację. Przebrany za listonosza jeden z członków mafii AMG zostawi skrzynię pod ich drzwiami. Gdy już to zrobi, ukryje się i będzie podsłuchiwał rozmowy poprzez umieszczony nadajnik w skrzyni.

Plan się udał. Wzięli pakunek, a Lewis - "listonosz", udał się na jeden z dachów i monitorował sytuację.

- Szefie! Chyba dostaliśmy prezent! - Zawołał Daniel. Hrabia Horner przyszedł i otworzył pakunek. Gdy zobaczył pokrojone zwłoki Maxa zbrzydła mu mina. Daniel był w szoku. Pod uciętą dłonią leżał liścik:

"Uciekajcie - i tak nie uciekniecie.
Chowajcie się - i tak was znajdziemy
Zabijajcie - i tak was zabijemy"

- A więc wojna...

Przepraszam, że spóźnione, ale Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Kobiet wszystkim paniom, które to czytają 💎

UltimatumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz