Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem cz.1

66 9 8
                                    

Don Arrivabene jak to miał w zwyczaju przechadzał się wąskimi uliczkami obserwując życie w Maranello. Z jednej strony cieszył się, że wszyscy się go boją. Każdy czuje do niego respekt i trwogę. Z drugiej stronu to mu w pewien sposób przeszkadzało. Wśród swoich był pogodnym człowiekiem, dążącym do spełnienia każdej zachcianki. Dla każdego, kto mu życzył dobrze od serca mógłby taki być. Ale życie jest, jakie jest. Trzeba zachować pozory, by pozostać silnym wśród konkurencji.

Poczuł, jak ktoś go ciągnie za rękę i prowadzi do samochodu. Był to pan Kasmirski.

- Wybacz za tak gwałtowny obrót spraw, ale coś niedobrego zaczęło dziać się w Maranello - zaczął patrząc przed siebie.

- Konkrety - burknął don Arrivabene z lekkim oburzeniem. Jeszcze nikt nie odciągnął go od porannego spaceru.

- Wybacz przyjacielu, ale dla naszego bezpieczeństwa omówimy wszystko w kryjówce.

Gdy do niej dotarli, pod jej drzwiami stał wysłannik mafii AMG. Widać to było po ubiorze. Miał na sobie szary płaszcz i czarne spodnie oraz kapelusz ze znakiem mafii.

- Co on tu robi? - zapytał niepwenie boss.

- Zobaczysz.

Wysiedli z pojazdu i podeszli do mężczyzny.

- Mam dla was kilka wiadomości. Pierwsza: ktoś zaczyna mieszać w Maranello...

- I co w związku z tym?

- Proszę mi dać dokończyć. Druga wiadomość, to fakt, że ci nowi zabijają członków naszych obydwu mafii.

Don Arrivabene lekko pobladł.

- I ostatnia wiadomość: w związku z atakami Mister Wolff chce zawrzeć sojusz na czas starcia się z wrogiem.

- Nie mam zamiaru paktować z tą szują! - warknął najwyższy Scuderii.

- Dam wam tydzień do zastanowienia - powiedział, po czym poszedł, a na odchodne dodał:

- Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Te ostatnie słowa tknęły ich obydwu. Pan Kasmirski nie jest tak zaangażowany w cichą wojnę, jednak wie ile to znaczy dla don Arrivabene. Zdrady nie puszcza się płazem...

Tymczasem na rynku stał Michael w swoim Ferrari 250 California. Tak naprawdę to śledził pannę Forzę. Jego "zauroczenie" wyszło z piekarni i udało się do limuzyny pięćdziesiąt metrów od niego. To mogła być ta szansa, by móc ją podwieźć.

Z impetem ruszył i zatrzymał się tuż przy niej.

- Szukała panna szofera? - zaczął szarmancko.

- Dziękuję, już swojego mam - odparła ze swoim słodkim uśmiechem.

- Tamten nie podwiezie panny do panny posiadłości w tak szybkim czasie i tak komfortowo.

Przez chwilę stała w milczeniu. Miał nadzieję, że przystanie na propozycję, bo kończyły mu się bajery.

- Najlepiej będzie, jak się przejdę.

Ruszyła w swoim kierunku, a gdy on się obrócił zobaczył, jak zamaskowany napastnik celował w nią. Ruszył z piskiem opon, by zablokować strzał. Dostał w drzwi. Po chwili zrobił się wielki chaos.

- Lepiej jednak będzie, jak panna pojedzie ze mną!

W końcu się zgodziła, szybko wsiadła i pojechali do domu panny Forzy.

- Kto to był? - zapytała jeszcze zestresowana.

- Nie mam pojęcia, ale to nie wróży nic dobrego. Maranello zawsze było spokojne. Nawet cicha wojna nie wyprowadza harmonii miasta z równowagi.

Mię zainteresowała fraza "cicha wojna".

- A co to cicha wojna?

Michael przygryzł wargę. Powiedział o dwa słowa za dużo.

- Niech panna obieca...

- Daj spokój. Mów mi Mia. A ty jesteś...

- Michael Kasmirski.

- To wiedziałam, tylko mi się wciąłeś. Syn prawej ręki don Arrivabene.

- Skąd ty to wiesz? - rozdziawił usta chłopak.

- Ma się te swoje "wtyki". Poza tym, strasznie interesuję się tematem mafii.

To dało pomysł Michaelowi.

- Obiecaj, że to, co teraz ci powiem zachowasz między nami ok?

- Dobrze - odparła z tym samym uśmiechem.

I tak począł opowiadać jej o całej historii mafii we Włoszech i o powstaniu Scuderii oraz AMG i ich konflikcie. Ona słuchała jak w transie. Ciągle się na niego patrzyła, jak w obrazek. Była cholernie zafascynowana tym, co mówi.

W końcu dojechali. Mia podziękowała, wysiadła z samochodu i poszła w kierunku bramy.

- A i jeszcze jedno...

Cofnęła się i dała mu czuły pocałunek w policzek.

- Dziękuję za uratowanie mi życia, mafiozo.

Nie lubił tego określenia. Jednak w jej ustach brzmiało to zachęcająco...

UltimatumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz