Rozdział 3

309 12 1
                                    

Obudziło mnie słońce wpadające przez wielkie okna w moim pokoju. Otwieram swoje zaspane oczy i widzę kogo?
Mopsicę zarówno jak i moją psychiczną wielbicielkę.
- Nie pamiętasz tej cudownej nocy?
- Co? Jakiej! Nie byłem chyba aż tak pijany! Chyba w ogóle nie byłem pijany! Choć nawet gdybym był to za żaden alkohol świata bym się z tobą nie przespał ! - krzyknęłem zdezorientowany. Nigdy a to nigdy bym się z nią nie przespał! Nawet nie chce jej pocałować, a co dopiero coś takiego?! To po prostu nie możliwe! Tymbardziej teraz jak pojawiła się Sonia......chwila.....CO?! Co nie?! O czym ja myślę Sonia nie ma z tym nic wspólnego! Nie wiem dlaczego o niej właśnie pomyślałem. Pewnie dlatego że wczoraj zanim zasnąłem spotkałem ją i z nią rozmawiałem.....Tak! To napewno to! Z zamyślenia wyrwało piskliwe stworzenie zwane Parkinson.
- Jak tak możesz mówić ?! - zaczęła wariować i machać rękoma na wszystkie strony.
- Po coś ty tu przylazła ?! - wkurzyłem się wreszcie - Dziś sobota więc na pewno nie obudzić na lekcje. - Zabini zaczął się ze mnie śmiać na co rzuciłem mu tylko wściekłe spojrzenie.
- Ugh... Harry z paczką do ciebie przyszli - oburzyła się i wyszła trzaskając drzwiami.
Nie chciało mi się wstawać było jeszcze bardzo wcześnie. Rozejrzałem się po pokoju, nic się nie zmienił od wczoraj, no może tylko tyle że niebyło Craba i Goyla. Wstałem niechętnie i ruszyłem w stronę szafy z ubraniami. Wyjąłem z niej czarne dżinsy z srebrno-zielonym łańcuchem przypiętym do nich, do tego jakiś obcisły czarny T-shirt i w tym samym kolorze bluza, i jeszcze czarne huarache. Zabini spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem a ja zastanawiałem się o co mu chodzi.
- Ktoś ci umarł stary że cały na czarno ? - zaśmiał się lekko.
- Tak. Przed chwilą mój piękny sen. - zacząłem się śmiać wraz z nim po czym wyszedłem, po drodze zabierając różdżkę.

***

Gdy byłem już na dole zobaczyłem Harrego kłócącego się z prefektem slytherinu. Podeszłem bliżej i usłyszałem kawałem ich rozmowy.
- Wpuść mnie tam ! Ja tylko do Malfoya! - kiedy stałem już obok prefekta położyłem mu rękę na ramieniu i powiedziałem że może już iść. - Co tak długo Draco !? - przewróciłem oczami i wyszedłem z pokoju wspólnego a oni zaraz za mną.
- A ty gdzie idziesz ? - zapytała się Hermiona. Niby taka mądra a jednak niczego nie wie. Odwróciłem się do niej idąc nadal tylko że tyłem.
- Idę zjeść śniadanie moja droga przyjaciółeczko - powiedziałem i rozłożyłem ręce w geście zdziwienia po czym się odwróciłem.
Hermiona i reszta nie wiedzieli o co mi chodzi, ale szczerze, sam nie wiedziałem o co mi chodzi. Szedłem w stronę wielkiej sali z wielkim niezadowoleniem. Nagle zobaczyłem tą piękną osóbkę którą jest Sonia... czekaj co ? Patrzyłem się na nią a na moich ustach zaczął widnieć szeroki uśmiech. Podszedł do niej jakiś koleś i zaczął z nią rozmawiać, śmiali się co chwilę, a po chwili spojrzała w moją stronę i uśmiech spadł jej z ust, przeprosiła chłopaka i zaczęła iść w moją stronę. Popatrzyłem się na strony i zauważyłem że obok mnie nie ma już naszej świętej trójcy.
- Hej - powiedziała a ja po prostu niedowierzałem że do mnie mówi, myślałem że mnie nie lubi albo się obraziła ale jak widać nie. Kiedy miałem już coś powiedzieć ona mnie wyminęła i wtuliła się w jakiegoś typa. Zakręcił nią w kółko a ta krzyczała ze szczęścia. Gdy się zatrzymali pocałowała go a mi krew w żyłach zaczęła buzować ze wściekłości. Odwróciłem się na pięcie i wszedłem do wielkiej sali. Siadając spojrzałem na Parkinson która wpatrywała się we mnie z żądzą pożądania. Przewróciłem oczami i nałożyłem sobie na talerz jajecznicę i boczek do tego nalałem sobie soku do szklanki.
- Nalejesz mi też - odwróciłem wzrok do obiektu wypowiadającego te słowa.
- Nie - Sonia spojrzała na mnie zdziwiona a ja tylko chwyciłem za widelec i zacząłem jeść.
- Gdybym cię nie znała to bym pomyślała że jesteś zazdrosny. - zaśmiała się lekko.
- Po pierwsze to ty mnie nie znasz ... po drugie nie jestem zazdrosny ... a tak a pro po to o co? A po trzecie ... po pierwsze i po drugie wystarczy ! - wstałem od stołu i wyszedłem z sali kierując się do dormitorium.

***

Leżałem w łóżku już dobrą godzinę kiedy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem leniwie z łóżka i podszedłem do drzwi. Kiedy je otworzyłem zobaczyłem tą zdradziecką, cudowną, przepiękną osóbkę którą jest Sonia.
- Czego ? - zapytałem nie wpuszczając jej do środka.

---------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję że się podobało. Następna część niedługo.

Pamiętnik ślizgonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz