***
Podróż przez Griffinland obyła się bez niespodzianek. Raz tylko ich pochód zatrzymała mała grupa bandytów, ale Araby szybko ją rozbiły.
W Arabis zostały dobrze przyjęte. Król Frody obiecał, że pomoże Celestii i Lunie w podróży przez pustynię, przez danie im prowiantu i innych potrzebnych rzeczy.
Celestia ochoczo podziękowała, pamiętając o manierach wpojonych jej przez rodziców, pochodzących przecież z rodu królewskiego. Luna także to zrobiła, ale w swój własny sposób.
- Dzienki królu, dzienki ! - i ukłoniła się tak nisko, że dotknęła karkiem kamienną posadzkę.
Król zaśmiał się na to, wraz z dworzanami i strażą, po czym rzekł:
- Nie dziękujcie. Mam z natury dobre serce, nie zostawiłbym bez niczego dwie małe klaczki.
Po uczcie siostry udały się do swojej tymczasowej sypialni i usnęły.
*******^^^^^^^^*********
Rano, po śniadaniu, Jarmir zaprowadził młode alicorny do granicy swojej ojczyzny z Wielką Pustynią.
Patrzyły wielkimi oczami na ogromne morze piasku.
Jak my pokonamy tyle mil pustkowia? - strach złapał Celestię za serce.
Nie możemy się teraz wycofać. Tam, za tym piekłem czeka nasz nowy dom. - skarciła się w myślach.
Tego chciała mama.
Za pomocą magii wsadziła wielkie worki i cztery duże butle z wodą na grzbiet. Gdyby nie zaklęcie zmniejszenia ciężaru upadłaby się pod nimi.
Odwróciła się do jasnobrązowego ogiera, który był wyraźnie przybity.
- Same widzicie... - zaczął. - nadszedł czas pożegnania.
Celestia i Luna przytuliły go mocno i dały całusa w policzek.
Zaśmiał się i dodał poważnie:
- Zapasy powinny wam starczyć do pojawienia się stepów. Już niedługo będziecie w Equestrii.
Starsza spojrzała z po wątpieniem w stronę Wielkiej Pustyni.
- No cóż... - zauważył Jarmir. - Trochę potrwa wędrówka, ale myślę, że się wam uda.
- Dziękujemy jeszcze raz. Gdyby nie ty straciłabym nadzieję. - uśmiechnęła się do niego.
Ogier odpowiedział tym samym i ponaglił:
- Lećcie, lećcie nie ma czasu do stracenia!
Równocześnie rozłożyły skrzydła i poleciały prosto na wschód.
*******^^^^^^^^********
Siostry zapewne zapamiętały z tułaczki po Wielkiej Pustyni tylko trzy doznania:
Zmęczenie, pragnienie, beznadziejność.
Już po trzecim dniu lotu (zatrzymywały się tylko na noc i na "potrzebę", prawie zawsze jadły w w powietrzu) skrzydła zaczęły im odmawiać posłuszeństwa. Przygnębione musiały wylądować na powierzchni ziemi i wędrować przez wysokie wydmy. Jak obawiała się Celestia, nie było to łatwe. Podłoże było zdradliwe, kopyta zapadały się w piasku. Dlatego poruszały się wolniej i o wiele szybciej się męczyły.
Po kilkugodzinnym marszu, wielu potknięciach i upadkach obie były wyczerpane.
Niemal co godzinę musiały przystawać i odpoczywać.
A jedzenia i przede wszystkim picia nie przybywało...
Ósmego dnia Celestia z przerażeniem odkryła, że kończy im się woda. Z czterech pełnych butli zostało im tylko półtora!
Musimy się pospieszyć! To przeklęte bezkucykowie musi się gdzieś skończyć! - pomyślała i ponagliła siostrzyczkę do lotu.
Chociaż minęło już pięć dni, ich skrzydła ciągle były zdrętwiałe, ale klaczki nieugięcie brnęły przez powietrze.
Wreszcie, po dwóch dniach, na horyzoncie zobaczyły ciemniejsze plamy.
-Już niedługo. - powiedziała słabym głosem Luna, ledwo już machająca skrzydłami.
To była prawda, z każdym dniem linia horyzontu powiększała się, ale siostry czuły, że nie dadzą rady.
Woda już całkiem się skończyła, jedzenie było na wyczerpaniu.
Nie uda nam się. - czarne myśli ogarnęły umysł starszej.
Zginiemy zanim tam dotrzemy.
W końcu pod nimi skończył się piasek, a pojawiły się ... kamienie!
-Nie, nie, nie.- szeptała Luna.
-Nie dobrze.- dodała Celestia.
Po pewnym czasie całkiem straciły siły. Wylądowały na jasnoszarej miejscami żółtej powierzchni. Ogarnęła je rozpacz.
Luna zapłakała i zawołała:
-Mamo! Mamo!
Ale nic jej nie odpowiedziało...
Obie czuły silne pragnienie, ale wody jak nie było, tak nie ma. Żadnego strumienia, żadnej wody...
Zrozpaczone nie zauważyły, że niedaleko zaczynały się rozległe stepy, a daleko na horyzoncie płynęła rzeka.
Celestia w ostatnim porywie chęci gwałtownie rozłożyła skrzydła.
Wszystko zawirowało, przez oczami zatańczyły jej czarne punkciki. Biała alicorn do reszty wyczerpana upadła na kamienie...
Nie usłyszała już nagłego krzyku swojej siostry...
***
-
CZYTASZ
Po stronie ciemności *dead*
FanfictionTytuł mówi wszystko. Starożytny fanfic z MLP, do którego czuję zbyt dużą nostalgię, aby go usunąć.