•4• (niepoprawiona, stara wersja)

167 21 1
                                    

***

Podróż przez Griffinland obyła się bez niespodzianek. Raz tylko ich pochód zatrzymała mała grupa bandytów, ale Araby szybko ją rozbiły.

W Arabis zostały dobrze przyjęte. Król Frody obiecał, że pomoże Celestii i Lunie w podróży przez pustynię, przez danie im prowiantu i innych potrzebnych rzeczy.

Celestia ochoczo podziękowała, pamiętając o manierach wpojonych jej przez rodziców, pochodzących przecież z rodu królewskiego. Luna także to zrobiła, ale w swój własny sposób.

- Dzienki królu, dzienki ! - i ukłoniła się tak nisko, że dotknęła karkiem kamienną posadzkę.

Król zaśmiał się na to, wraz z dworzanami i strażą, po czym rzekł:

- Nie dziękujcie. Mam z natury dobre serce, nie zostawiłbym bez niczego dwie małe klaczki.

Po uczcie siostry udały się do swojej tymczasowej sypialni i usnęły.

*******^^^^^^^^*********

Rano, po śniadaniu, Jarmir zaprowadził młode alicorny do granicy swojej ojczyzny z Wielką Pustynią.

Patrzyły wielkimi oczami na ogromne morze piasku.

Jak my pokonamy tyle mil pustkowia? - strach złapał Celestię za serce.

Nie możemy się teraz wycofać. Tam, za tym piekłem czeka nasz nowy dom. - skarciła się w myślach.

Tego chciała mama.

Za pomocą magii wsadziła wielkie worki i cztery duże butle z wodą na grzbiet. Gdyby nie zaklęcie zmniejszenia ciężaru upadłaby się pod nimi.

Odwróciła się do jasnobrązowego ogiera, który był wyraźnie przybity.

- Same widzicie... - zaczął. - nadszedł czas pożegnania.

Celestia i Luna przytuliły go mocno i dały całusa w policzek.

Zaśmiał się i dodał poważnie:

- Zapasy powinny wam starczyć do pojawienia się stepów. Już niedługo będziecie w Equestrii.

Starsza spojrzała z po wątpieniem w stronę Wielkiej Pustyni.

- No cóż... - zauważył Jarmir. - Trochę potrwa wędrówka, ale myślę,  że się wam uda.

- Dziękujemy jeszcze raz. Gdyby nie ty straciłabym nadzieję. - uśmiechnęła się do niego.

Ogier odpowiedział tym samym i ponaglił:

- Lećcie, lećcie nie ma czasu do stracenia!

Równocześnie rozłożyły skrzydła i poleciały prosto na wschód.

*******^^^^^^^^********

Siostry zapewne zapamiętały z tułaczki po Wielkiej Pustyni tylko trzy doznania:

Zmęczenie, pragnienie, beznadziejność.

Już po trzecim dniu lotu (zatrzymywały się tylko na noc i na "potrzebę", prawie zawsze jadły w w powietrzu) skrzydła zaczęły im odmawiać posłuszeństwa. Przygnębione musiały wylądować na powierzchni ziemi i wędrować przez wysokie wydmy. Jak obawiała się Celestia, nie było to łatwe. Podłoże było zdradliwe, kopyta zapadały się w piasku. Dlatego poruszały się wolniej i o wiele szybciej się męczyły.

Po kilkugodzinnym marszu, wielu potknięciach i upadkach obie były wyczerpane.

Niemal co godzinę musiały przystawać i  odpoczywać.

A jedzenia i przede wszystkim picia nie przybywało...

Ósmego dnia Celestia z przerażeniem odkryła, że kończy im się woda. Z czterech pełnych butli zostało im tylko półtora!

Musimy się pospieszyć! To przeklęte bezkucykowie musi się gdzieś skończyć! - pomyślała i ponagliła siostrzyczkę do lotu.

Chociaż minęło już pięć dni, ich skrzydła ciągle były zdrętwiałe, ale klaczki nieugięcie brnęły przez powietrze.

Wreszcie, po dwóch dniach, na horyzoncie zobaczyły ciemniejsze plamy.

-Już niedługo. - powiedziała słabym głosem Luna, ledwo już machająca skrzydłami.

To była prawda, z każdym dniem linia horyzontu powiększała się, ale siostry czuły, że nie dadzą rady.

Woda już całkiem się skończyła, jedzenie było na wyczerpaniu.

Nie uda nam się. - czarne myśli ogarnęły umysł starszej.

Zginiemy zanim tam dotrzemy.

W końcu pod nimi skończył się piasek, a pojawiły się ... kamienie!

-Nie, nie, nie.- szeptała Luna.

-Nie dobrze.- dodała Celestia.

Po pewnym czasie całkiem straciły siły. Wylądowały na jasnoszarej miejscami żółtej powierzchni. Ogarnęła je rozpacz.

Luna zapłakała i zawołała:

-Mamo! Mamo!

Ale nic jej nie odpowiedziało...

Obie czuły silne pragnienie, ale wody jak nie było, tak nie ma. Żadnego strumienia, żadnej wody...

Zrozpaczone nie zauważyły, że niedaleko zaczynały się rozległe stepy, a daleko na horyzoncie płynęła rzeka.

Celestia w ostatnim porywie chęci  gwałtownie rozłożyła skrzydła.

Wszystko zawirowało, przez oczami zatańczyły jej czarne punkciki. Biała alicorn do reszty wyczerpana upadła na kamienie...

Nie usłyszała już nagłego krzyku swojej siostry...

***








-


























Po stronie ciemności *dead*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz