Pierwszy dzień zajęć rozpoczął się od narzekania na plan lekcji. Jak zwykle gryfoni mieli połączone zajęcia z znienawidzonym domem Slytherinu. Panna Riddle zaczynała zajęcia od podwójnego bloku z OPCM, następnie miała Zielarstwo, Transmutacje a na sam koniec podwójne Eliksiry. Jak zwykle na taki zestaw zajęć dwie trzecie gryfońskiej trójcy narzekało ale nic nie mogli na to poradzić. Ze zrezygnowaniem wstali od stołu i udali się na pierwsze dzisiejszego dnia zajęcia. Hermiona z krzywym uśmiechem zajęła ostatnią ławkę co spotkało się z szeptami reszty uczniów. Każdy kto ją znał był zaskoczony bo ona nigdy nie zajmowała miejsca na końcu klasy, ale no cóż. Prawie nikt nie wiedział że ma ona prywatny uraz do ich nowego nauczyciela.
Kiedy po dzwonki Daniel wszedł do klasy i usiadł za biurkiem widać było że uczennice patrzą na niego maślanym wzrokiem co gryfonka podsumowała dość głośnym ale i wrednym chichotem. Po ogólnym zapoznaniu się okazało się że to będzie lekcja powtórkowa. Pierwszy raz w ciągu pięciu lat nauki w Hogwarcie, Hermiona Riddle nie zgłaszała się do odpowiedzi. To wprowadziło taki szok i niedowierzanie że przez cały dzień nikt o niczym innym nie mówił. Kiedy rozległ się dzwonek oznajmiający koniec zajęć, szatynka wyszła z klasy jako pierwsza i ignorując resztę udała się na następne zajęcia.
W ciągu reszty dnia nie było już takich niespodzianek jak na OPCM, więc dziewczyna mogła sobie odpocząć. Oczywiście na eliksirach Snape nie brał jej do odpowiedzi, a jak podnosiła rękę to posyłał jej dumne uśmieszki.
Kiedy po zajęciach siedziała w Wielkiej Sali na obiedzie, przysiadł się do niej jej młodszy brat i entuzjazmem opowiadał o tym co dzisiaj mu się przytrafiło i jak jego zamiłowanie do płatania żartów zakończyło się wielką awanturą u Snape w sali. Lucas oczywiście przez przypadek wysadził kilka kociołków, powodując wizytę u pielęgniarki przez gryfonów ale jakimś dziwnym trafem Ginny nie było w tej grupie, co szatynka podsumowała uśmieszkiem i spojrzeniem pełnym satysfakcji. Oczywiście Mistrz Eliksirów wlepił mu tygodniowy szlaban u woźnego i oznajmił, że jego ojciec się o tym dowie.
Dzień minął im wszystkim w miarę spokojnie i wesoło, kiedyś młodszy brat panny Riddle na spotkaniu w pokoju życzeń dręczył blond włosami arystokrate.
- Miona, a skąd ty znasz tego nowego nauczyciela? - Czarnowłosy gryfonów zadał w pewnym momencie pytanie, które od kilku dni męczyło wszystkich z ich starej i nowej paczki. Szatynka spojrzała na niego i zastanawiała się czy powiedzieć im okrojoną wersję zdarzeń.
- Pamiętasz jak przed naszym piątym rokiem ja i Łapa znikneliśmy na kilka dni? - Kiedy skinął głową potwierdzając to, powoli wstała i podeszła do okna w ich wymyślonym pokoju i patrząc w dal kontynuowała. - Zawsze miałam z Syriuszem lepsze kontakty niż kiedykolwiek miał je z kimś innym. Jesteśmy pod większością względów identyczni. Nigdy nie byłam grzeczną i ułożoną dziewczynką za którą mnie braliście. W Hogwarcie byłam anonimowa, więc miałam czystą kartę i każdy z was widział mnie jako wzorową i ułożoną dziewczynę, która nigdy nie byłam. W świecie mugoli, jak wracałam do domu na wakacje czy przerwy, nigdy nie było mnie w domu. Zawsze gdzieś wychodziłam i pakowała się w gorsze kłopoty niż my w szkole.
- Ty chyba żartujesz?- zapytał z niedowierzaniem rudowłosy syn Molly, patrząc na nią z niedowierzaniem tak jak i reszta. Posłała im bezczelny uśmieszkiem niepodobny do tej dziewczyny którą znali i widzieli każdego dnia. Podwinęła do góry bluzkę i pokazała im na łopatce tatuaż smoka owinętego wokół jing i jang.
- Od małego pakowałam się w kłopoty z których wyciągali mnie prawni opiekunowie. Ten tatuaż mam od dwóch lat. Pamiętam że wtedy uciekłam z domu na miesiąc po jednej z kłótni. - Zaśmiała się cicho i jednym machcieciem ręki zmieniła swój dawny ubiór na to co kochała najbardziej. Czarne glany, spodnie moro w stylu wojskowym i dotego bluzka sięgająca jej do pępka. - Merlinie, jak ja kocham adrenalinę i to co jest niebezpieczne. Zbyt dużo razy miałam na pieńku z mugolską policją przez moich znajomych, których o dziwo część jest tutaj w szkole, dlatego uzgodniłam z nimi że tutaj będę grzeczną i mądrą dziewczynką. Oczywiście zawsze w wakacje wypominali mi moje wyskoki z wami ale nigdy nie zdradzili tego jaka jestem naprawdę. Od początku ukrywałam to kim jestem i dopiero właśnie Black zobaczył we mnie nowego huncwota, lepszego od innych ale i z gorszymi wadami niż jego poprzedni towarzysze.
- Co chcesz przez to powiedzieć? I miałaś tu wcześniej znajomych? - zapytał zdezorientowany Malfoy, patrząc na nią z szokiem ale i zainteresowaniem w oczach na co puściła mu oczko oraz szeroko się uśmiechnęła.
- Pogadaj z Teo to może ci powie blondasku. Mam tutaj dużo znajomych oraz groźnych sprzymierzeńców o których dyrektor nie wie. Są to osoby z każdego domu, niektórzy skończyli już szkole a inni są dopiero na czwartym roku. Między innymi ta bardziej mroczna cześć ślizgonów jest od lat ze mną, chłopcy. - Hogwartczycy patrząc na nią nie mogli uwierzyć że to ta sama dziewczyna, którą znają od lat. Teraz, kiedy o tym opowiadała była żywa i w pełni szczęśliwa. Młody Potter zastanawiał się ile rzeczy jeszcze ukrywała bojąc się ich relacji oraz odrzucenia, bo to właśnie tego według niego bała się najbardziej dlatego nie pokazała się od tej prawdziwej strony. - Łapa poszukał informacji o mnie i zapytał mnie wprost o to wszystko, więc poznał mnie taką jaką jestem naprawdę. Nigdy nie umiem usiedzieć na miejscu, dlatego kiedy wam znikałam z oczu nie było mnie w zamku.
- Czy ty chcesz nam powiedzieć, że twój wstręt do łamania regulaminu to tylko udawanie? - zapytała z szokiem najmłodsza latorośl Weasley'ów, a kiedy kiwnęła głową, ruda się zaśmiała i rzuciła jej na szyję całując ją w policzek. - Super! A Ron zawsze się obawiał że pewnego dnia nie wytrzymasz tego i się od nich odwrócisz.
- No dzięki siostra.- mruknął wspomniany rudzielec i po chwili poczuł jak zostaje zrzucony z fotela przez swoją małą siostrzyczkę.
- Chciałam zostać zaakceptowana przez was dlatego udawałam, ale nigdy nie oszukałam z nauką. Mimo mojego dość szalonego życia, zawsze wiedziałam że muszę się uczyć aby mieć później jakiś punkt zaczepienia, dlatego was tak katowałam tym wszystkim.- Chłopcy posłali jej szerokie uśmiechy, pokazując że nigdy nie byli na nią źli za to bo chociaż mieli średnie oceny. - Nudziło nam się rok temu w kwaterze. Postanowiliśmy zaszaleć i odreagować cały ten stres, ale Anglia odpadała. Nie chciałam aby znowu rodzice byli wzywani przez policję i aby gazetach znowu był kolejny artykuł dlatego wybraliśmy się do USA.
- Gdzie ty byłaś?! - krzyknął blady Potter i spojrzał na nią z chęcią mordu w oczach na co ona tylko zachichotała i pokazała im tatuaż na udzie przedstawiający napis "I love my Black dog" i czarnego psa pod napisem.
- Przegrałam zakład. Tam nikt nas nie znał więc dobrze się bawiliśmy. Pewnego dnia w jednym z barów poznaliśmy braci. Od słowa do słowa postanowiliśmy więcej czasu spędzić razem. Daniel, bo tak nazywa się tutaj w Anglii, zaproponował nam udział w jednych z nielegalnych wyścigów samochodowych. - W momencie jej głos stracił cały zapał oraz radość jaką tryskal chwilę wcześniej, a jej znajomi nie mogli uwierzyć że ich Hermiona brała udział w czymś tak niebezpiecznym. - Kto wygra dwa na trzy wyścigach zgarnia wóz przegranego i sporo kasy. Jechałam sama. Wygrałam już dwa wyścigi więc kolejny to tylko formalność. Ale był jeden haczyk. Jeśli podczas jednego z wyścigów będę miała wypadek, wszystko zgarnia mój przeciwnik. Nie wiem jakim cudem, ale przestały działać mi hamulce, a przed startem były sprawne. Nie wyrobiłam się na zakręcie i wyjechałam pod ciężarówkę. Praktycznie nie miałam żadnych szans. Nie wiedziałam wtedy, że bracia znają się na magii lepiej niż ktokolwiek z nas. Do tej pory zastanawiam się co zrobił Daniel że żyje. Wiem tylko tyle, że było to jedno ze starożytnych zaklęć już dawno zapomnianych oraz to że powstałam z martwych i jestem od was inna. Namiar od tego czasu na mnie nie działa.
- Skoro cię uratował to dlaczego go nienawidzisz?- zapytała szeptem panna Parkinson podchodząc powoli do niej i patrząc jej w oczy oparła ręce na jej ramionach.
- Pamiętasz to czerwonowłosą nastolatkę, którą poznałaś na jednej z imprez organizowanych przez Teodora, Pan? To byłam ja. Byłam pełna życia, pasji, energii. Daniel rzucając to zaklęcie odebrał mi moją wolę. Tej nadziei, którą wtedy we mnie widziałaś już nie ma. On połączył te dwie inne moje osobowości w jedną. Dlatego w ubiegłym roku sama chciałam łamać regulamin bez strachu przed nowymi konsekwencjami. Dlatego namówiłam Harry'ego na założenie gwardii. Dlatego nie miałam nigdy wyrzutów sumienia. Bo to właśnie to zaklęcie nie pozwalało mi ponownie być to wszystko wiedzącą i ułożoną dziewczynką. - westchnęła ponuro, powoli wysbodziła się z delikatnego uścisku ślizgonki, podeszła to barku wyciągając butelkę ognistej i ignorując ich spojrzenia pociągnęła sporo prosto z niej.- Było niezmiernie ciężko udawać tą inna Hermionę przez zaklęcie. To nie jest tak że go nienawidzę. On mnie po prostu zawiódł i nie pozwolił zdecydować. Wiem, nie chciał aby coś mi się stało i dlatego to zrobił, ale nie mam do niego zaufania a kiedy jest w pobliżu wyzwala we mnie wściekłość.
- Porozmawiaj z nim i wyjaśnicie sobie wszystko, bo to będzie cię dręczyć przez cały czas. - powiedział cicho Potter, szybko do niej podchodząc i mocno przyciągając ją do siebie, okazując jej pełną akceptację której tak bardzo ona potrzebowała, a bała się o nią poprosić. Skąd chłopak miał wiedzieć, że nie powiedziała im całej prawdy na to kim się przez to stała? Skąd miał wiedzieć, że jego najlepsza przyjaciółka jest dużo bardziej inna niż mogłoby się mu to wydawać? Dziewczyna mimo to wtuliła się w niego mocno, niemo dziękując za to, że mimo kłamstwa jej nie odrzucił. Kiedy ją puścił jego miejsce zajęli kolejni członkowie ich grupy, ci starzy i nowi.
- Chcecie poznać mój stary świat? - zapytała chcąc pokazać, że im ufa i chce aby byli jego częścią na co oni z wielką chęcią się zgodzili. Uśmiechnęła się szeroko i w momencie zmieniła wystrój Pokoju Życzeń. Teraz zamiast salonu, znajdowali się w środku lasu gdzie po środku płonęło ogromne ognisko i było pełno jedzenia oraz różnego rodzaju napoje, poprzez te zwykłe oraz te alkoholowe. Dotknęła swojego kolczyka, który rozjarzył się czerwonym światłem a na ich pytające spojrzenia zaśmiała się tajemniczo. Długo nie musieli czekać. Po kilku minutach do środka zaczęli wychodzić inni uczniowie Hogwartu, a na widok niektórych nie kryli swoje zdumienia. Bo jak można nie być zdziwiony widząc jak gryfonka skacze na plecu roześmianemu Marcusowi Flintowi, który śmieje się razem z Ernim McMillinem? A sam Teodor Nott? On za to obejmował jednym ramieniem ścigająca gryfonów, Kate Bell. Wśród nich były jeszcze siostry Greengras, Tracy Davis, Terrence Higgs, Antoni Goldstein z Ravencaw oraz kilka innych osób z młodszym roczników ale to ostatnia osoba która weszła sprawiła że opadły im szczęki. Dziewczyna nie przypominała tej zwykłej siebie tylko jakąś całkowicie inną wersję. Luna Lovegood weszła do środka ubrana w czarne obcisłe spodnie, glany, czerwoną bokserke oraz skórzaną kurtkę. Nie było śladu rzodkiewek w uszach ani kapsli po piwach na szyi. Jej blond włosy były spięte w wysokiego kucyka odsłaniając jej cała twarz która pokrywał ostry makijaż.
- Ja w to nie wierzę. - powiedzieli jednocześnie wcześniejsi towarzysze gryfonki patrząc na to całe towarzystwo szeroko otwartymi oczami. Wśród znajomych panny Riddle były osoby spokojne oraz lekko stroniące od innych.
- Chcieliście poznać mój świat, więc proszę bardzo. Wiem, że się znacie, ale nie wiecie jacy oni są naprawdę, dlatego macie okazję się poznać. - zaśmiała się szatynka siedząc na barana u roześmianego Higgsa, całując w policzek wesołego Notta. Wszyscy ruszyli ku sobie aby zobaczyć czy naprawdę mogą się wspólnie dogadać, a szatynka razem i blondynem który dalej jej nie puścił ruszyli w stronę ich prowiantu. Koło stolika zaskoczyła na ziemię i łapiąc puszkę piwa oraz kanapkę ruszyła w stronę ogniska aby się ogrzać. Z dumą obserwowała jak jej dwie całkiem inne grupy, powoli nawiązują nic porozumienia oraz starają się przekonać do siebie. Była z siebie dumna. Od dawna chciała pokazać swoim znajomym, ludzi których kochała jak rodzinę takimi jacy są naprawdę i w końcu po kilku latach jej się to udało. Nie wiedziała jednak, że ten wieczór zapoczątkował Wielki Sojusz Pomiędzy Wszystkimi Domami Hogwartu, który zostanie ujawniony dopiero kiedy zawiśnie nad nimi niebezpieczeństwo oraz że jej i tak już liczna paczka powiększy się o jeszcze kilka innych całkiem niespodziewanych osób. Na obecną chwilę wiedziała tylko jedno. Nareszcie może być w jakimś stopniu wolna i przestać się ukrywać. Teraz nie musi już okłamywać innych co robi i z kim się widuje wieczorami, kiedy nie ma jej w pokoju wspólnym. Patrząc na tych wszystkich ludzi była szczęśliwa. Wiedziała, że chociażby dla niej oni wszyscy będą starać się dogadać. Widząc jak Harry Potter wraz ze swoim najlepszym przyjacielem rozmawia na temat sportu z graczami z innych domów a tym bardziej ze znienawidzonym domem Slytherinu, cieszyła się. Słysząc śmiech Ginny oraz Pansy wraz z innymi dziewczyno odczuwała ulgę. Wiedząc, że jej brat wraz z kilkoma innymi osobami którzy kochają żartować planuje kilka numerów, czuła radość której nie mogła opisać. Natomiast czując jak obejmują ja ramiona Terrence'a, w których zawsze była bezpieczna, nie wiedziała już co czuje. Czy była to radość, miłość czy przyjaźń bratersko-siostrzana. Sama już powoli gubiła się w swoich uczuciach, reagując na to wszystko głośnym śmiechem i wołając ich wszystkich do ogniska oraz zaczynając opowiadać niektóre z ich wspólnych wpadek pozwalając aby reszta również wprowadziła nowych w świat pełen szaleństwa, adrenaliny oraz szczerej i wiecznej przyjaźni. Patrząc jak Luna opowiada o ich wypadzie w góry, kiedy wszyscy się zgubili i chcąc się teleportować wylądowali na środku Sahary, nie mogła uwierzyć że wszyscy widzą w niej tylko nienormalną oraz odtrąconą dziewczynę, która w młodym wieku straciła matkę. Natomiast widząc jak te puste dziewczyny, czepiają się Flinta za jego podejście do nauki, cieszyła sie. Bo tak naprawdę, to co widzą inni jest naszą maską obronną przed światem. Nigdy nie pokazujemy całemu światu kim naprawdę jesteśmy. Otwieramy się dopiero wtedy, kiedy jesteśmy pewni że nas zaakceptują ze wszystkimi wadami oraz zaletami.~~~~~~~~
Najmocniej was przepraszam za tak wielkie opóźnienie. Nie miałam czasu dodać kolejnego rozdziału, więc dzisiejszy jest dłuższy od pozostałych.
Mam nadzieję że nie zawiedliście się czytając kolejną część :)
CZYTASZ
Hermiona Riddle-inna historia
Fiksi PenggemarHermiona Granger czy Riddle? Dla niej to bez różnicy. Nazwisko dużo zmieniło ale nie zmieniło tej przedziwnej nastolatki, która ma zbyt wiele tajemnic niż innym mogłoby się wydawać. Cześć jej światopoglądu się zmieniła o 180° ale ona pozostaje mimo...