Dni powoli im wszystkim mijały w miarę spokojnie. Nie raz zdarzyło się, że Hermiona bądź Lucas musieli odbijać rzucane w nich zaklęcia, ale jak narazie nie było żadnych wielkich wypadków. Złota Trójca Hogwartu dopracowywała włamanie do gabinetu dyrektora, a najczęściej kłócili się o to kto ma tam wejść a kto stać na czatach i w razie czego dać trochę czasu na ucieczkę. Najbardziej sprzeczali się Harry Potter i Hermiona Riddle. Ona chciała tam się włamać, bo jako jedyna z nich zna odpowiednie zaklęcia i zna ukryty zamek do zabytkowych drzwi, ale Wybraniec uparcie twierdził że nie powinna się tak narażać i to on powinien to zrobić. Natomiast Ron Weasley ze znudzenie słuchał ich coraz bardziej wymyślnych argumentów.
- Stary, daj już spokój. Hermiona nie odpuści i według mnie najlepiej się do tego nadaje, po za tym zna wiele więcej zaklęć które mogą się przydać w gabinecie. - stwierdził rudzielec, wzruszając ramionami i posyłając zadowolonej dziewczynie uśmiech. Czarnowłosy spojrzał na nich, westchnął i kiwnął głową zgadzając się z nim.
- No i świetnie! - krzyknęła szatynka, wstając z fotela i klasneła zadowolona, że w końcu doszli o jakiegoś porozumienia. O ten jeden szczegół kłócili się od wakacji a mają już końcówkę września, więc trochę czasu im to zajęło. Nie mają konkretnej daty planowanego skoku, bo to zależy tylko i wyłącznie od nieobecności starego maga w zamku. Zastanawiali się jeszcze nad tym aby zaangażować w to jeszcze kilka osób, ale wtedy oni będą narażeni na ogromne niebezpieczeństwo. Tej trójki to niedotyczyło, ponieważ Harry był dalej potrzebny dyrektorowi, Ron ciągle był według doniesień od innych, po stronie zakonu a sama panna Riddle mimo, że jest na celowniku to się tym nie przejmuje. Tak więc odrzucili pomysł, aby starzy-nowi znajomi im pomogli. Na obecną chwilę, podrzuciła chłopcom kilka odpowiednich książek i zaznaczyła im strony z zaklęciami, które powinni znać aby brać w tym udział. Nie byli zbyt mocno z tego zadowolony ale po kilkugodzinach wykładu od gryfonki, zrozumieli że od tego zależy nie tylko ich życie, ale i życie ich przyjaciół oraz rodziny.
Sama Hermiona jeszcze nie zebrała się w sobie aby iść i porozmawiać z Danielem, bo po prostu bała się. Bała się tego co jej może powiedzieć i jak ona może zareagować na jego słowa. Mimo złości, nie chciała zrobić mu żadnej krzywdy, a jeśli poniosły by ją emocje tak by było.
Po długich przemyśleniach z westchnieniem wyszła z wieży Gryffindoru i skierowała się na czwarte piętro do gabinetu nauczyciela OPCM. Z lekkim wahaniem zapukała i czekała, aby po chwili stanąć twarzą w twarz z zszokowanym mężczyzną. Dalej jakby w transie wpuścił ją do środka i sam usiadł za biurkiem przyglądając się jej uważnie.
- Czemu to zrobiłeś? - To jedno pytanie cały czas chodziło jej po głowie. Nie mogła przez to spać ani w pełni normalnie funkcjonować. Nie mogła również zapomnieć chwili kiedy wróciła do żywych i jej pierwszy oddech. To wtedy było straszne, wiedziała że nie żyje ale jakimś cudem widzi wszystko i oddycha. Kiedy wracała do tych wspomnień na nowo była przerażona i nie wiedziała co się dzieje, ale po chwili była zawsze już spokojna. Przez kilka miesięcy akceptowała to wszystko, poznawała siebie na nowo i uczyła się panować nad magią. A to wszystko tylko dlatego, że zginęła w wypadku aby kilka godzin później powrócić do świata żywych. Od Syriusza wiedziała, że Daniel chce jej wszystko dokładnie wyjaśnić wraz ze swoim bratem, ale unikała ich wszystkich. Nie chciała nawet słyszeć o tych osobach, a tym bardziej ich widzieć. Ale w końcu nadszedł ten czas kiedy musi schować dumę w kieszeń i porozmawiać szczerze.
- Kiedy cię poznaliśmy, byłaś taka inna. Wyróżniałaś się spośród mugoli i czarownic. W ciągu całego naszego długiego życia nie spotkaliśmy kogoś takiego jak ty. Wiesz jacy jesteśmy bo sama też taka jesteś, więc rozumiesz że przez te trzy dni poczuliśmy że żyjemy pełnią życia, tak jak dawniej. A potem był wypadek. Jeden z widzów rzucił zaklęcie na twój wóz. Chwilę później zmarłaś. To był mimo wszystko dla nas cios, a tym bardziej dla Syriusza który trzymał cię w ramionach, płakał i szeptał przeprosiny. Wtedy podjęliśmy decyzję. Zabraliśmy cię do domu i dokładnie wiesz co zrobiliśmy. Również mój brat brał w tym udział, ale kiedy pół godziny później się nie obudziłaś, załamaliśmy się. Twój przyjaciel myślał co powie twojej rodzinie, co powie najbliższym. Jak im wytłumaczy to, że jesteś martwa, ale wtedy otworzyłaś oczy. Byłaś wtedy taka inna, różniłaś się od nas i dalej tak jest. Wyglądałaś podobnie, ale oczy cię zdradzały. Nie były brązowe, ale srebrne i to nas zastanowiło. Dlaczego nie jesteś taka jak my, ale do tej pory nie znamy na to odpowiedzi. My po prostu nie mogliśmy pozwolić ci umrzeć, nie po tym jak pokazałaś nam jak łapać chwilę szczęścia i radości. Nauczyłaś nas żyć i dlatego to zrobiliśmy. Możesz dalej nas nienawidzić i ignorować, ale chociaż zrozum nas. - Dziewczyna słuchała go uważnie i z szokiem. Niektórych rzeczy sama nie widziała ale kiedy wszystko jej opowiadał, w wyobraźni widziała jak to wszystko wyglądało tamtego dnia. Zrozumiała ich, chociaż nigdy tego nie wybaczy, ale rozumiała dlaczego to zrobili. Teraz patrząc na to wszystko, ona postąpiła by tak samo. Gdyby to mogło uratować kogoś z jej bliskich to by to zrobiła bez chwili wahania. Daniel opowiadając to jej pierwszy raz w życiu tłumaczył się ze swoich czynów, ale nie błagał jej ani o wybaczenie ani o ciągła obecność w ich życiu. Prosił tylko o zrozumienie. Ale kiedy przyszło zrozumienie, przestała żywic do niego urazę.
- Rozumiem was. Teraz pewnie sama bym tak postąpiła. - stwierdziła cicho i uśmiechnęła się delikatnie do nauczyciela, który chyba na nowo tkwił w szoku po jej słowach, ale co się dziwić? Przez ponad rok ich unikała i stanowczo odmawiała rozmowy, a teraz nie dość z sama przyszła porozmawiać to zrozumiała ich działania i nie wybiegła z gabinetu z krzykiem. To był chyba jakiś cud. - Ja ci nic nie chce mówić ale one dalej są srebrne, ale noszę soczewki, więc nikt tego nie zauważył.
- Zrozumiałaś.- Wyszeptał w szoku mężczyzna ignorując jej komentarz o oczach.
- Tak, zrozumiałam. Bo pomimo wszystko sprawiliście, że żyje i mogłam poznać biologicznych rodziców oraz brata. Gdyby nie wy, nigdy był tego nie zrobiła, więc tak po prawdzie to przepraszam za wysadzenie domu i dziękuję za uratowanie mnie. - Widziała że nie mógł uwierzyć w to co słyszy, ale to była prawda. Teraz kiedy on powiedział jak to wyglądało to zrozumiała. Zrozumiała że nie miała co im wybaczyć, bo oni uratowali ją. Mimo wszytko dzięki nim żyje. Nie spodziewała się jednak tego, że ich nowy nauczyciel szybko do niej podejdzie i mocno ją przytuli, tak jakby łapał się ostatniej deski ratunku.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.- wyszeptał wciąż trzymając zaskoczoną dziewczynę w ramionach. Po chwili poczuł jak niepewnie odwzajemnia uścisk, aby po krótkiej chwili odsunąć się i posłać mu delikatny uśmiech. Porozmawiała z nim jeszcze chwilę i z ulgą opuściła gabinet aby powoli wracać do wieży Gryffindoru. Tego jej było trzeba aby spokojnie działać, wiedząc że w razie czego ma kto obronić ją jak i jej bliskich.
CZYTASZ
Hermiona Riddle-inna historia
FanfictionHermiona Granger czy Riddle? Dla niej to bez różnicy. Nazwisko dużo zmieniło ale nie zmieniło tej przedziwnej nastolatki, która ma zbyt wiele tajemnic niż innym mogłoby się wydawać. Cześć jej światopoglądu się zmieniła o 180° ale ona pozostaje mimo...