Tropimy demona czyli extra rozdział 0,5

1.3K 98 35
                                    

Will

- To już czwarty w tym tygodniu - powiedziałem do Wyrwija, na co on zareagował zwykłym prychnięciem

Wstałem z kucek i jeszcze raz spojrzałem na ciało człowieka. Był to mężczyzna w podeszłym wieku z ciemnymi włosami. Sądząc po ubraniu był zwykłym pasterzem. Przez jego pierś biegła wielka czerwona rana, która spowodowała zgon. Krawędzie rany były poszarpane, wyglądało to tak jakby jakieś zwierze przejechało mu pazurami po ciele, jednakże rana była zbyt duża żeby mogło ją zadać jakieś zwierze. Ponadto skóra mężczyzny była zbyt blada nawet uwzględniając to, że od dwóch godzin nie żył. Całość prezentowała się tak, jakby ktoś wyssał z niego wszystkie kolory. Niepokoiło mnie również to, że w ostatnim czasie strasznie dużo osób ginęło w podobny sposób.

- Zobaczymy czy moja przypuszczenia się sprawdziły - mruknąłem kiedy wsiadałem na konia

Popędziłem Wyrwija do kłusa i kierując się tropami w ziemi ruszyłem przed siebie. Po godzinie trop doprowadził nas do niewielkiej polany gdzie trop się urywał. Zeskoczyłem z Wyrwija i poluźniłem mu popręg.

"Czyżbyś znowu zgubił trop?" - zdawały się mówić oczy mojego wierzchowca

- Nie zgubiłem - odparłem spokojnie zdejmując mu siodło z grzbietu - Po prostu trop - tak jak w pozostałym przypadkach - urwał się. Wygląda na to, że zabójca musi posiadać zdolność latania. Chociaż dziwi mnie dlaczego nie użył jej już wcześniej.

"Może musiał wziąć rozbieg?"

- Może tak - mruknąłem i wyjąłem z torby mapę lenna Norgate i jego okolic.

Usiadłem na ziemi i rozłożyłem ją sobie na kolanach. Przypatrywałem się czerwonym liniom, którymi oznaczyłem miejsca gdzie trop się urywał. Dorysowałem drogę, którą właśnie przebyłem i uśmiechnąłem się. Wszystkie prowadziły w tym samym kierunku.

- Jedyną sensowną kryjówką w tym rejonie - powiedziałem na wpół do siebie, na wpół do Wyrwija - Jest ta jaskinia.

"I co zamierzasz z tym zrobić?"

- Jeszcze się pytasz - prychnąłem - Pojadę tam i złapie tego kogoś ...lub to coś - poprawiłem się. W końcu ludzie nie posiadają umiejętności rozpływania się w powietrzu - Ale dopiero po zmroku - dodałem po chwili studiowania mapy. Wokół jaskini było tylko kilka pojedynczych drzew i nie mogły dać zbyt dużej osłony - Więc odpoczywaj póki możesz, bo w nocy czeka się męcząca przeprawa.

Usiadłem po drzewem i naciągnąłem kaptur na głowę. Była dopiero piętnasta, ale skoro w nocy nie będzie mi dane się wyspać to może teraz sobie trochę pośpię.

- Obudź mnie gdyby zaatakował cię krwiożerczy latający potwór spaghetti - nakazałem Wyrwijowi i zaraz zapadłem w sen.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Gotowy do zmierzenia się z wielkim potworem spaghetti? - spytałem Wyrwija kiedy galopowaliśmy przez las w stronę jaskini

"A czy mam jakiś wybór?" - Wyrwij parsknął ze znużeniem

Roześmiałem się i poklepałem go po szyi.

"Nie za dużo kawy dzisiaj wypiłeś? Jest trochę zbyt rozentuzjowany"

- Tylko dwa kubki - odparłem i sam zacząłem zastanawiać się skąd wziął mi się taki dobry nastrój. Może to dlatego, że niebo jest takie bezchmurne, a gwiazdy dziś świecą na nim wyjątkowo jasno?

Jednak im bliżej jaskini byliśmy tym bardziej poważniałem. W powietrzu unosił się nieprzyjazny zapach, a w oddali słychać było jakieś niepokojące wycie. Wkrótce znaleźliśmy się zaledwie pięćset metrów przed grotą. Tutaj zapach był jeszcze silniejszy. Zatrzymałem wierzchowca i zszedłem na ziemię.

Zwiadowcy - OpętanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz