Will
Wpatrywałem się w postać wysokiej dziewczyny, która stała kilka metrów przede mną. Miała długie blond włosy, przenikliwe szare oczy i pełne usta. Kiedy odwróciła się w moją stronę, uśmiechnęła się, a mnie oblała fala ciepła. Wydawała mi się taka znajoma, kojarzyłem ją z niektórych miłych wspomnień jakie miałem.
- Alyss? - spytałem
Nie mam pojęcia skąd w mojej głowie pojawiło się jej imię, ale kiedy wypowiedziałem je na głos uśmiechnąłem się szeroko. Jej imię kojarzyło mi się ze ogromnym szczęściem i spokojem.
- A więc jednak mnie pamiętasz - powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej - Jesteś bardzo silny, Willu. Zawsze taki byłeś. - na mojej twarzy pojawił się niewielki rumieniec - Mamy bardzo niewiele czasu - dodała tym razem bez uśmiechu na twarzy - Musisz wytrwać. Znaleźć sposób, żeby pokonać tego okropnego demona.
Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Ja.... ja nie potrafię - wydukałem po chwili - Przecież on ma nade mną całkowitą kontrolę.
Alyss podeszła do mnie i zacisnęła rękę na moim nadgarstku.
- To nieprawda. - powiedziała patrząc mi prosto w oczy - Jesteś bardzo sprytny. Wykorzystaj to. - Chciałem jej odpowiedzieć, że to nieprawda, że jestem tylko słabym człowiekiem prześladowanym przez jakiegoś okropnego stwora, ale Alyss uciszyła mnie kładąc mi wskazujący palec wolnej ręki na ustach - Obiecaj mi, że zrobisz wszystko żeby pozbyć się tego paskudztwa - zażądała dotykając opuszkami palców moich rogów - Obiecaj.
Spojrzałem w jej piękne tęczówki. Miała takie ładne oczy. Pełne spokoju, zrozumienia i troski. Wpatrując się w nie, nie umiałem jej odmówić.
- Obiecuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Bądź silny, Willu. Wierzę w ciebie.
Alyss odwróciła się i już zamierzała odejść kiedy jakiś silny podmuch wiatru przewrócił ją. Przeturlała się po drodze i uderzyła plecami w rosnący niedaleko dąb. Przez białą sukienkę, którą miała na sobie prześwitywały plamy krwi.
- Alyss! - krzyknąłem
Chciałem do niej podbiec, ale moje stopy przyrosły do ziemi. Nie mogłem oderwać ich od podłoża. Szarpałem się i kląłem, ale to nie pomagało.
Myśleliście, że jesteście w stanie mnie pokonać?
Usłyszałem ten okropny głos i odruchowo chwyciłem się za głowę, jednak tym razem jego głos dochodził z zewnątrz.
Głupcy! Oto jaka kara spotka cię za nieposłuszeństwo, zbuntowany duchu!
Głos demona był teraz znacznie głośniejszy. Zanim zdążyłem chociażby mrugnąć, dąb pod którym leżała Alyss zapłonął i spadł przygniatając dziewczynę swoim ciężarem do ziemi. Usłyszałem jej krzyk. Pełen bólu. Pełen strachu.
- Alyss! Alyss! - wrzasnąłem i upadłem na ziemię szlochając cicho
Miałem okropne uczucie deja vu. Wydawało mi się, że to kiedyś się wydarzyło i przeżywałem ponownie ten sam koszmar. W dodatku cały czas słyszałem jej krzyki.
- Zostaw ją! Weź mnie, słyszysz? - zawołałem w stronę, z której dobiegł mnie głos demona - Weź mnie! Jest niewinna! To wszystko moja wina, słyszysz? Zostaw ją, weź mnie!
Demon zaśmiał się parszywie.
Na ciebie też przyjdzie pora, zwiadowczyku. I to już niedługo. Zegar tyka. Tik-tak. Tik-tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Will? Will! Obudź się. Will! - zaniepokojony głos Halta wybudził mnie ze snu
Usiadłem na łóżku i nieudolnie próbowałem uspokoić oddech. Czułem, że moje policzki są mokre od łez, a w kącikach oczu zbierały się nowe.
- Hej, spójrz na mnie. - powiedział Halt - Wszystko w porządku?
Podniosłem wzrok i wlepiłem spojrzenie w ciemne, prawie czarne oczy Halta. Zwykle przepełnione obojętnością momentami przeplatane iskierkami rozbawienia teraz pełne zaniepokojenia. W mojej głowie rozbrzmiały słowa Alyss: "Jesteś bardzo silny" ja jednak taki nie byłem. Jestem tylko przygnębioną, zastraszoną, słabą istotą.
- Wil..
Nie pozwoliłem dokończyć Haltowi zdania. Nie wytrzymałem. Oparłem się o Halta i zacząłem łkać w jego ubranie. Poczułem jak jego mięśnie napinają się i przestraszyłem się, że mnie odepchnie, ale on otoczył mnie ramieniem. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że przez cały czas drżałem.
- Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczny. Nic ci nie grozi. No już. Ci..... - wyszeptał Halt uspokajająco gładząc mnie po plecach.
Ja jednak nie przestawałem szlochać. Razem ze łzami wylewały się ze mnie wszystkie emocje, które tłumiłem w sobie przez ostatnie kilka tygodni: strach, niemoc, bezradność, ból, rozpacz i wiele innych, których nawet nie potrafiłem nazwać. Nie jestem w stanie powiedzieć, w którym momencie zaczęliśmy nieznacznie się kołysać ani z czyjej inicjatywy to wyszło. Po chwili przestałem łkać, chociaż co jakiś czas z moich oczu zlatywała kolejna pojedyncza łza. Halt przytulił mnie mocniej dzięki czemu ustały też drgawki. Wsłuchiwałem się w jego miarowy oddech ciesząc się z jego obecności. Samotność i uczucie pustki które towarzyszyły mi przez ostatnie kilka tygodni rozwiała się niczym mgła w promieniach słońca.
- "Wracam do chaty pośród drzew... - zaczął cicho śpiewać Halt
Piosenka wydawała mi się bardzo znajoma, bardzo bliska mojemu sercu. Próbowałem przypomnieć sobie skąd ją znam i ku własnemu zaskoczeniu moja głowa nie eksplodowała bólem. Zamiast tego zobaczyłem przed oczami niewielki błysk...
- Gdzie strumień kręty u stóp wzgórz...
Przez moją głowę przebiegły tysiące wspomnień. Niewielka chatka niedaleko zamku Redmont, sam zamek Redmont i Araluen. Widziałem sceny, o których opowiadał mi Halt, a także te które pominął milczeniem. Tysiące godzin spędzonych na ćwiczeniach, picie kawy przy ognisku i wesołe przyśpiewki.
- Może tam dziewczę czeka jeszcze... - kontynuował pieśń siwobrody zwiadowca
Teraz przypomniałem sobie wszystko. Poczułem się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać. Poszedłem na kompromis.
- A może zapomniało już." - dokończyłem z łzami w oczach i uśmiechem na ustach nucąc ostatnią zwrotkę we wspólnej mowie.
Uspokojony delikatnym kołysaniem i przeciążony nadmiarem wspomnień zasnąłem. Byłem pewien, że następne łzy, które wsiąkły w moje ubranie nie należały do mnie.
No hej! Bardzo przepraszam, że rozdziału nie było tak długo, ale mam nadzieję, że warto było poczekać, i że przypadł on wam do gustu ;)
CZYTASZ
Zwiadowcy - Opętany
Fiksi PenggemarKolejne fanfiction o zwiadowcach. Nie zabraknie tu odrobiny magii i czarów, których brakowało w serii J. Flanagana