1. W dwóch miejscach na raz

834 99 118
                                    


„ – Kiedy mówiłaś o przecięciu pępowiny, to miałaś na myśli...?

– Kiedy skończysz dwadzieścia jeden lat. Wtedy nie będę miała nad tobą absolutnie żadnej władzy."

...Tak przynajmniej powiedziała. Pamiętał tę rozmowę, jakby zdarzyła się wczoraj. Każde słowo. Każdy gest. Może nie wprost, ale powiedziała „nie". Nie, dopóki nie skończy dwudziestu jeden lat.

A jednak — siedział na tylnym siedzeniu samochodu Avy, z jego pierwszym w życiu szkolnym plecakiem, spoczywającym na jego kolanach. Siedział tak i przyglądał się krajobrazom za oknem, zmierzając w stronę swojej nowej szkoły. Pamiętał, że kiedy pewnego sierpniowego dnia za pierwszym razem o tym usłyszał, myślał, że żartowała, lecz kiedy pomachała mu przed oczami podaniem o przyjęcie, miał ogromną ochotę rzucić się w jej ramiona. Spodziewał się wszystkiego po swojej mamie, ale nie tego, że zrobi mu tak miłą niespodziankę i zapisze go do Beacon Hills High School. Mogła wysłać go do pierwszej lepszej prywatnej szkoły z internatem, gdzie rzuciliby się na jego indywidualność i kazali chodzić w mundurku — jak ją znał, pewnie prosiłaby opiekuna, żeby pilnował czy Thomas nie opuszcza budynku po zajęciach — ale na szczęście wybrała taką, w której nie praktykowano takich działań, a w dodatku blisko lasu. Nie był tam od wielu lat. Ciekawiło go czy będą tam chodzić na wycieczki.

– Przejęty, panie Thomasie? – Ava wyrwała go z zadumy.

– No, trochę... - odparł. W istocie — nieco przejmował się tym czy faktycznie będzie tak wspaniale, jak mu się wydawało. Jak to się mówiło — pierwszy raz boli najbardziej.

– Może chce pan bym zawróciła?

– Chyba sobie żartujesz.

– W rzeczy samej — żartuję.

Uśmiechnął się pod nosem, kręcąc głową na jej poczucie humoru. Gdyby jednak naprawdę odważyła się zawrócić, musiałaby liczyć się z tym, że zrobiłby wszystko by wysiąść z auta i pobiec do szkoły o własnych siłach. Na szczęście nic takiego się nie stało i po jakimś kwadransie dotarli na miejsce przeznaczenia. Ogromny gmach placówki malował się przed jego oczami, a jemu samemu serce zabiło szybciej. Kilkoro uczniów zatrzymało się na chwilę, prawdopodobnie by obejrzeć ich samochód, a gdy jeden z nich spojrzał na Thomasa, on odruchowo skulił się i osłonił twarz dłonią. Sam nie wiedział czemu, chociaż tego właśnie chciał — by spoglądał na niego ktoś inny niż Ava czy mama.

– Proszę pamiętać, jak w takich placówkach należy się zachowywać, panie Thomasie – zaczęła niania, co odwróciło jego uwagę od potencjalnych kolegów ze szkoły. – Trzeba podnieść rękę, gdy chce się o coś zapytać.

– Być punktualnym, uczyć się pilnie, a do uczniów i nauczycieli zwracać się z szacunkiem i życzliwością. Pamiętam. Wałkowaliśmy te regułki przez bite dwa tygodnie.

– W takim razie jestem z pana dumna. Odprowadzę pana do gabinetu dyrektora...

– Nie trzeba, poradzę sobie! – rzucił krótko i zanim Ava zdążyła cokolwiek powiedzieć, wysiadł z samochodu i popędził w stronę głównego wejścia, gdzie stała grupka uczniów, którą widział wcześniej.

– Przepraszam! – zawołał. – Nie wiecie może, jak dojść do gabinetu dyrektora?

Chłopak, przed którym parę minut temu skrył twarz, spojrzał na niego dziwnie i zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.

– No, najlepiej to na nogach – rzucił, uśmiechając się kpiąco. – Ty co, amnezji się nabawiłeś przez wakacje?

Towarzyszący mu młodzieńcy parsknęli śmiechem i rzucili kilkoma kąśliwymi uwagami w stylu „ja tam się nie dziwię" bądź „za dobrze mu było", zaś Thomas zmarszczył brwi, dziwiąc się reakcji uczniów.

O dwóch takich, co wkręcili całe miasto| TW/TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz