Idąc stromymi schodami w dół, rozglądał się we wszystkie strony czy przypadkiem nie ma stwora. Echem odbijały się jego kroki, do ucha dobiegał monotonny dźwięk kapanej ciurkiem wody. Ściany były z szarej cegły z licznymi wyżłobieniami w fudze, która z każdym dotknięciem kruszyła się zostawiając dziury.
Po obejrzeniu całej piwnicy, Damon nic nie znalazł. Wychodziwszy na ciemną noc już nie czuł strachu. Uczucie to było raczej przesiąknięte radością płynącą nie wiadomo skąd. Wokoło cykały swoją melodię świerszcze i hukały sowy. Tylko jasny księżyc oświetlał wszystko dookoła. Mgła koloru gęstego mleka zdawała się powoli przenikać mrok.
***
Dzień mijał za dniem. Damon nocował po przydrożnych rowach. Bateria w telefonie już dawno osiągnęła stan zerowy. Zero kontaktu ze światem, zero dostępu do normalnego pożywienia. Żołądek chłopaka dawał mu we znaki, że już nie moze. Raz to ściskał z głodu, a czasami z problemem trawienia.
Zbliżał się czas kolejnego posiłku. Urozmaiceniem okazały się przydrożne dzikie maliny. Oprócz tego zostało Damonowi pić wodę z kałuż oraz jeść trawę.
Kurde gdzie ja jestem. Głowę zaprzątały mi głębokie rozkminy życiowe. Wymyśliłem przynajmniej coś pożytecznego, a mianowicie: będę wbijał kij w ziemię, gdy tylko słońce będzie w zenicie, sprawdzę jaką cień przyjemnie pozycję i tak po jego układzie jakieś pojęcie co do godziny będzie. Tylko skąd by tu...
- Ała! - Krzyknąłem wpadając na coś i upadając na ziemię - Co do kurwy tu...
Spojrzałem w górę, bo to coś dalej zasłaniało mi słońce.
- Człowiek?! Jak to? Skąd ty tu? - Przede mną klękała z zatroskaną miną dziewczyna.
- Nic ci nie jest? Uderzyłeś się mocno?
Jakie ona miała piękne oczy...
CZYTASZ
Chirurg (wolno pisane)
Misterio / SuspensoDostałem drgawek. Opętały one całe moje ciało i umysł. Zacząłem rzucać się po podłodze, robiąc sobie tym samym niesamowitą krzywdę. Rozwaliłem część czaszki o stolik. Krew lała się strumieniami na dywan. Mimo tego co się teraz działo miałem świadomo...