Jace. Moja i Twoja nadzieja

321 20 3
                                    

Śmierć.

Ten moment kiedy nagle coś zmienia się w nic. Przestaje istnieć...

Żaden człowiek nie jest w stanie tego pojąć, a co dopiero Nocny Łowca, którego przeznaczeniem jest zabijanie.

Sam zakończyłem istnienie wielu stworzeń. Ludzi też.

Doświadczyłem śmierci. Nie było mnie tu, ale ona mnie przywróciła. Poznałem drugą stronę i wróciłem dla niej.

Do mojej ukochanej Clary.

***

Stoję w jednym z ciemnych korytarzy Instytutu i wpatruje się w drzwi jej pokoju. Nie wiem co się tam dzieje. Nie chce wiedzieć.

Czekam na nią.

Czekam aż będę znów mógł usłyszeć jej melodyjny głos, jej perlisty śmiech.

Czekam aż ona wróci do mnie, tak jak ja wróciłem do niej.

***

- Jace - budzi mnie szept - Jace...

Otwieram oczy. Leżę na korytarzu, przed drzwiami pokoju Annie, a Cary stoi nade mną.

- Jace - powtarza, tym razem głośniej - udało się. - wpatruje się w jej szmaragdowe oczy. Widzę jak cierpi, widzę jak okropna osobą jestem i ile bólu jej zadałem.

Wstaję powoli i przybliżam się do niej, ona stoi w miejscu i wbija wzrok w podłogę. Podnoszę powoli rękę i delikatnie zaczynam gładzić jej długie, rude loki wierzchem dłoni.

- Nie rozumiem - szepcze - nie rozumiem co takiego zrobiłam - po jej policzku spływa łza - powiedz mi wprost, że wolisz ją. Zakończmy tę farsę.

Jej słowa są jak ostrza wbijające się w moje ciało, raniąc wszystko.

- Nie wolę jej... - zaczynam powoli, a głos mi się łamie - Ślubowałem ci miłość i wierność, widzisz? - drugą ręką rozpinam pospiesznie koszulę i pokazuje jej runę znajdującą się na mojej lewej piersi - Jesteśmy z w i ą z a n i, kocham cię i nic ani nikt tego nie zmieni.

Podnosi wzrok, patrzy mi w oczy, a prawą dłonią delikatnie muska znak na moim torsie.

- Dlaczego mam ci wierzyć? - sunie ręką wyżej, muskając obojczyki i po chwili obejmuje mnie - Skąd wiem, że nie pójdziesz do niej kolejny raz? - powoli przybliża się do mnie, stając na palcach. Pochylam się w jej stronę, a nasze usta dzieli zaledwie kilka centymetrów - To dlatego, że jest ładniejsza? Długonoga blondynka?

Uśmiecham się półgębkiem i sunę dłońmi w dół jej pleców.

- Nikt nie jest ładniejszy od ciebie, Clary. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem i jedyną jaką kocham, kochałem i będę kochał. - wzdycha cicho, a ja przywieram swoimi wargami do jej ust. Całuje delikatnie, niepewnie, jakby bała się bardziej zaangażować.

- Przepraszam - mówię pomiędzy pocałunkami.

- Kocham cie - odpowiada.

***

Mam wrażenie jakby wszystko stawało się jaśniejsze, piękniejsze. Można by to porównać do bycia pijanym. Z jednej strony wszystko mnie zaskakuje i olśniewa, a z drugiej tracę grunt spod nóg.

Wychodzę z kuchni, trzymając kanapkę w ręku i kieruje się do biblioteki, gdzie czeka na mnie Alec.

Brunet śpi rozciągnięty na jednej z kanap, stojących w kącie, a jego niebieski synek bawi się na podłodze klockami. Podchodzę bezgłośnie do nich i siadam na poręczy mebla. Przez chwile obserwuje Aleca, we śnie jest taki spokojny, błogi. Przez ostatni czas bardzo dużo stresuje się w związku z porwaniem jego ojca, jednak sam teraz jest tatą i posiada już wystarczająco dużo obowiązków.

- Alec - mówię, dzieciak patrzy się na mnie - Alec - powtarzam, tym razem głośniej. Chłopak porusza się i mruczy coś niewyraźnego.

Rozglądam się dookoła i po chwili mój wzrok pada na wazon z kwiatami stojący kilka metrów dalej. Szybko wstaję i pokonuje dzielącą nas odległość. Chwytam naczynie z wodą, wracam do Aleca i energicznym ruchem wylewam zimny płyn na głowę mojego przyjaciela.

Alec zrywa się jak poparzony z miejsca, jego wzrok pada na mnie, a po chwili już leży na mnie, przygważdżając do ziemi.

Dzieciak wybucha śmiechem, wpatruje się w nas jeszcze chwile, a potem wracał do zabawy.

- Dzień dobry - mówię, równocześnie zrzucając z siebie Aleca.

- Gdyby nie to, że jesteś moim Parabatai, to już dawno byś wyleciał przez najwyższe okno Instytutu - stwierdza, również wstając. - Coś nowego?

Podchodzę do dużego okna i opieram się jedną ręką o szybę, po chwili Alec dołącza się do mnie.

- Udało się - zaczynam - dziś wieczorem idziemy do Jasnego Dworu by wskrzesić Sebastiana.






Heeeeej? Wracam po dłuższym czasie (nawet bardzo dłuższym xd) czasie przerwy... Jak na razie prezentuję Wam krótki rozdzialik, jednak zamierzam p o n o w n i e wznowić pisanie :)

Jak zwykle proszę Was o opinie w komentarzach, bo to one motywują mnie do dalszego pisania, buziaczki,

Asaskame

Na zawsze i na wieczność ~ ClaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz