Clary. This is not the end.

844 41 6
                                    

(przerzucam się na pisanie w czasie teraźniejszym, jakoś tak mi wygodniej (:  )

- Jace. Całował. Annie. Powtarzam sobie, że  to nie koniec. Może to był przypadek? Byłam w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i źle to odebrałam. Może są zaginionym rodzeństwem? Sprawdzał czy nie ma czegoś w ustach? Cokolwiek! - coraz bardziej histeryzuję. Simon gładzi mnie po włosach i ociera łzy z policzków. Siedzimy oparci o drzewo w ogrodzie przed rezydencją Herondale'ów. Jace rozmawia z Aleciem, który wraz z Magnusem przeteleportował się do nas.

- Clary, nie przesadzaj - odgarnia swoje kasztanowe włosy z czoła. - To nie mógł być przypadek! Zastanów się, idzie sobie Annie i nagle spotyka Jace'a, który niespodziewanie również się potyka i kończy całując się z nią. - kocham te sarkastyczność Simona.

- Faktycznie, mało prawdopodobne. Jace się nie potyka. - próbuję wstać ale Simon mnie przytrzymuje.

- Na pewno wierzysz Annie? -  z tego co wiem to lubił ją - Już na weselu widziałem, że coś między nimi jest.

- Ty to wiesz jak pocieszyć człowieka - wstaję i kieruję się w stronę drzwi domu.

- Nie o to mi chodziło - szybko mnie dogania i zrównuje ze mną krok - To raczej ona przystawiała się do niego. Ja bym jej nie wierzył.

- A ja na twoim miejscu zastanawiała się nad własnym ślubem - mierzwię jego kasztanowe włosy i wchodzę do środka posiadłości.

***

- Jesteście pewni? - pyta po raz setny Izzy, Aleca. - to chyba jest mało prawdopodobne by CAŁE Clave zniknęło. - po policzkach ciekły łzy, w końcu porwali jej ojca, Maryse obejmowała ją ramieniem.

Siedzieliśmy wszyscy przy stole w bibliotece, po przybyciu Aleca z Magnusem, pojawili się również Blacthornowie wraz z Maryse. Próbuję nie patrzeć na Jace, który najprawdopodobniej usiłuje robić to samo.

Sprawa mniej więcej wygląda tak; były obrady Clave w jakiejś mało istotnej sprawie. Alec wyszedł na chwilę z sali (przez co cudem się uratował i streszcza nam całą historię) i po chwili usłyszał krzyki, zobaczył zamaskowane postacie wchodzące do sali i ukrył się gdzieś (nie wiem gdzie, przegapiłam tę część opowiadania). Po 10 minutach ukrywania się, wyszedł i zobaczył zmasakrowaną salę. Wrócił do domu gdzie czekał na niego Magnus i tak znaleźli się tutaj. Można szacować, że zniknęło ok. 50 osób.

- Czekamy na jeszcze kogoś? - pyta Magnus, Maryse kręci głową i też ociera wilgotne policzki - Doskonale! - klaszcze w dłonie i wstaje. - Nie chce was martwić, ale dzisiaj już nic nie zdziałamy. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Jutro gruntownie przeszukamy salę w poszukiwaniu jakiś poszlak, a teraz - ciągnie Aleca w górę, tak by stał obok niego - Dobranoc - mówi i pstryka, wokół jego dłoni pojawiają się iskry, a po chwili oboje znikają.

***

Wszyscy nasi goście zostają na noc. Oprócz Annie. Miała godność się wynieść z mojego domu. Większość już śpi, ja nie mogę zasnąć. Siedzę na podłodze w kuchni, plecami opierając się o szafki, w ręce trzymam kubek z już trzecią kawą. Tym razem nie płaczę. Wypłakałam się wcześniej. Myślę o wszystkim i o niczym. W drzwiach pojawiła się Izzy, oczy nadal ma podpuchnięte od płaczu, ubrana jest w koszulę Simon'a.  Siada obok mnie, bierze ode mnie kubek kawy i dopija do końca.

- Simon mi powiedział - mówi - nie złość się na niego, chciał dobrze.

- Jak zawsze - bełkoczę - Dlaczego nie śpisz? - zmiana tematu jest dobrym pomysłem.

- Nie mogę, Simona nadal nie ma - patrzę na nią spod kurtyny włosów, których nie chce mi się odgarnąć.

- Nie wiedziałam, że gdzieś wyszedł - mamroczę i wstaje by zrobić kolejną kawę.

- Wyszedł z Jace'em. Nie ma go od godziny. Nie chcę teraz zostać sama, mama już poszła spać - po policzkach spływają jej kolejne łzy. Przytulam ją. Nie jest to łatwe, w porównaniu z naszym wzrostem. Odsuwa się ode mnie i patrzy w okno za moimi plecami.

- Wracają - mówi. Oglądam się, w oknie widać jak chłopcy przechodzą obok wielkiego drzewa i zaraz wejdą do kuchni.

Nieruchomieję i wbijam wzrok z podłogę kiedy drzwi się otwierają. Izzy rzuca się Simon'owi w ramiona i obcałowuje mu całą twarz. Zdążam zobaczyć wzrok przyjaciela mówiący "Albo sami porozmawiacie albo ja was do tego zmuszę". Oboje udajemy, że tego nie widzimy i wpatrujemy się w dwa odległe punkty.

- Musicie sami się pogodzić, nikt za was tego nie zrobi - brunet mówi bardzo poważnym głosem - ja wam nie pomogę, osobiście mam obojga dość, powiedzcie o rezultatach, nie wiem czy już teraz mam szukać kawalerki na Brooklynie, do wynajęcia - kończy żartobliwym uśmiechem i wychodzi wraz z ukochaną z kuchni.

***

- Zaczniesz? - pytam, od kilku minut stoimy w ciszy. Odwraca na mnie swój wzrok i lustruje podpuchnięte oczy i rozmazany makijaż.

- Ja jej nie pocałowałem - mam ochotę krzyczeć - Naprawdę tego nie zrobiłem, nie wierzysz mi? - prawie przygniata mnie do ściany swoim rozżalonym wzrokiem. Wzruszam ramionami i upijam kolejny łyk kawy (to jest chyba moja siódma, wspominałam, że naprawdę kocham kawę? Poza tym trochę ręce mi latają). - Clary proszę cię - podchodzi do mnie, wyjmuje mi z ręki kubek i z trzaskiem odstawia na blat - Nie minął miesiąc od ślubu, a znowu coś zepsuliśmy

 - Kocham twoją bezpośredniość. - mówię i delikatnie się uśmiecham.

 Obejmuje mnie i przyciska do piersi, po policzkach znów ciekną mi łzy. 

- Nie pij już tej kawy, wyglądasz jak zombie.  

- Wiesz co to zombie, podziwiam. - teraz i on się uśmiecha - Wierzę ci, jednak i tak to jest dla mnie szok. Następnym razem nie potykaj się, nie całuj przypadkiem. - patrzy na mnie ze zdziwieniem.

- Ja? Potknąć się? W życiu! Może ona wie jak ja cudownie całuję no i jakoś tak wyszło.

 Wzruszam ramionami. Znów. 

- Jestem zmęczona, idziemy spać? - pytam, ziewając.

- To może być odrobinę trudne. Chyba coś powiedziałem Simonowi, że może spać w naszej sypialni.

- Super - nawet nie chciało mi się dodawać ironii. 

- Kanapa przed kominkiem będzie cudowna.

Wleczemy się do biblioteki, po drodze Jace zabiera skądś koc. Kładziemy się oboje i przywieramy do siebie.

- Ty wogóle zaśniesz po tych kawach? - szepcze mi do ucha, a ja mu nie odpowiadam, zapadam w głęboki sen.


To by było w sumie na tyle w roli Clary, mam nadzieję na gwiazdki, komentarze i różne inne... spróbuję za niedługo coś jeszcze dodać :)

Na zawsze i na wieczność ~ ClaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz