Jace. Wstań i walcz.

913 41 4
                                    

No i znowu ślub. Wszystko pięknie, girlandy kwiatów rozwieszone na drzewach, orkiestra gra utwory popularnych kompozytorów. Widzę ją, jest piękna. Srebrna suknia opina się na jej ciele i sunie po ziemi za nią, włosy okalają jej twarz lokami. Zaraz będziemy na zawsze razem. Podchodzi do mnie, składamy przysięgę miłości, rysujemy runy, całujemy się, tańczymy. Kocham ją.

- Kocham cię - szepcze mi do ucha, ponad jej ramieniem widzę Clary całującą się z Sebastianem, podobno oświadczył jej się ostatnio. Annie całuje mnie w usta i nagle wszystko robi się ciemne, a ja przed oczami mam tylko obraz Clary i Sebastiana.

***

Budzę się gwałtownie zrzucając rudą z kanapy. Clary, nie Annie. Rudowłosa gramoli się z podłogi i patrzy na mnie gniewnie.

- Co ja ci zrobiłam?! - pyta z udawanym oburzeniem. Uśmiecham się i wstaję. Patrzę w jej zielone oczy i znów widzę Sebastiana z nią, szczęśliwych. Całuje mnie, a moje wątpliwości się rozwiewają, tylko na chwilę.

- Nic - szepczę i mierzwię jej loki.

Nagle drzwi do biblioteki otwierają się, a w nich stoi Annie wraz z Isabelle.

- Czyli kłótnia kochanków zażegnana... - mamrocze brunetka i podchodzi do nas, blondynka nadal stoi w drzwiach, przez cały czas przygniata mnie zalotnym spojrzeniem. Clary chyba to zauważyła. 

- Macie jakieś nowe poszlaki? - pytam się, starając nie zwracać uwagi na Annie.

- Tak, sprawca sam się przyznał.

***

- Tego to bym się nie spodziewała - mówi Clary. Idziemy właśnie przez Central Park razem z Izzy, Simonem i Aleciem

- A jednak - mówi Alec i jako pierwszy wchodzi do jeziorka, w jego ślady idzie Isabelle.

Po chwili wszyscy znajdujemy się w ciemnym korytarzu, idziemy w stronę Jasnego Dworu. Mijamy zdziwione Fearie. Królowa Jasnego Dworu, leży na kanapie i zajada się winogronami, po jej minie widać, że się nas spodziewała.

- Witam, was Nocni Łowcy, czemu zakłócacie mój spokój? - pyta się z głupim uśmieszkiem. Przyjaciele patrzą się na mnie wymownie, chcą, żebym to ja z nią dyskutował.

- Wasza Wysokość... - zaczynam. Co mam w sumie powiedzieć; "Ej, porwałaś najważniejszych ludzi Nefilim, oddaj nam ich szybko to może obejdzie się bez przelewania krwi i potem wspólnie wypijemy herbatę?". Wątpię, żeby na to poszła. - zaszło pewne nieporozumienie. Jak pewnie Pani wie, zostało porwanych kilkunastu ważnych członków Clave i czy Pani ma coś z tym wspólnego?

- Oczywiście, że tak - ta odpowiedź chyba nas wszystkich zaskoczyła, myślałem, że będzie się wszystkiego wypierać - To jest moja zemsta. Zabiliście mojego ukochanego, mojego demonicznego chłopca. - Królowa wstaje z kanapy i wolno schodzi po schodach, Izzy trzyma bat w pogotowiu. - On był dobry, chciał zmienić świat na lepsze - po jej policzkach ciekną krystaliczne łzy, naprawdę jej na nim zależało. - Przez długi czas myślałam jak mam to zrobić. Oto moje warunki... - Patrzy się na Clary, która wbija swój niepewny wzrok w podłogę - jeśli wskrzesicie Sebastiana, dostaniecie Clave całe i zdrowe. Jeśli nie, zabiję wszystkich moich zakładników i będę porywała więcej zakładników, dopóki nie zostanie nikt. Macie tydzień, inaczej wszyscy zginą.

- To jest nie możliwe - krzyczy Alec - Żaden czarownik, a co dopiero Nocny Łowca tego nie zrobi!

- Clarissa już to robiła - na twarzy Clary wykwita rumieniec, wszyscy się na nią patrzą. Królowa uśmiecha się przebiegle. Nienawidzę jej.

- To jest niemożliwe - mówi ruda - nie mamy ciała.

- Coś wymyślicie - Królowa siada na swojej kanapie i znów nam się przygląda - Tydzień. Od dziś.

***

- Nie dam rady tego zrobić - siedzimy na kanapie w mieszkaniu Luke'a, Clary uparła się by tu przyjść, Alec i Izzy wrócili do Instytutu. Jocelyn przytula córkę, co jest trudne przez jej zaawansowaną ciążę. Luke opiera się o drzwi, a Simon pije chyba piąty kubek kawy (już wiem, że ich przyjaźń zrodziła się z miłości do kawy).

- Musi być jakiś sposób by ich odbić - mówi Luke - możemy pomóc.

- To bardzo miłe z twojej strony, ale trudno będzie obiec straże Jasnego Dworu, zawsze może ich przechowywać w innym wymiarze, tak jak Sebastian. Można próbować z wskrzeszeniem, ale trzeba mieć coś w zanadrzu. Nie mam pojęcia co to może być.

- Znacie może kogoś kto może nam pomóc z Sebastianem? -pyta Simon.

- Skontaktuje się z Tessą, ona powinna ci pomóc - Jocelyn zwraca się do Clary, i wstaje z pomocą Luke'a.

- My już pójdziemy, zatrzymamy się w Instytucie, gdyby coś się działo, dzwońcie. - z tymi słowami wyszliśmy z mieszkania.

***

- Czego znowu chcesz? - na moje nieszczęście, okazało się, że Annie również przybyła do Nowego Jorku, a teraz zakłócała mój spokój.

- Znów się nie cieszysz? - pyta się i siada na kanapie stojącej naprzeciwko mojej - Ja za to bardzo - uśmiecha się, zrzuca z nóg czerwone szpilki i kładzie. Oczywiście na usta ma pomalowane na krwistoczerwony, włosy w nieładzie. Widać, że ma coś wspólnego z Isabelle, założyła czarną, zwiewną bluzkę z głębokim dekoltem oraz nieprzyzwoicie krótką spódniczkę.

- Annie ile razy mam ci powtarzać, że jestem żonaty i nic z tego nie będzie? - wstaję i kieruję się do drzwi, dogania mnie po chwili.

- Zawsze możesz mieć kochankę - zatrzymuje mnie tuż przed drzwiami i znów przybliża.

- Jeśli nie chce jej mieć? - pytam próbując się od niej oddalić.

- Zrobię tak, że będziesz ją miał - szepcze i przyciska swoje wargi do moich.

W tym właśnie okropnym momencie otwierają się drzwi. Annie jeszcze chwilę mnie całuje i wybiega z biblioteki, trzymając w ręce swoje szpilki.

Simon właśnie próbuje pozbierać swoją szczękę z ziemi, odwracam się niechętnie w jego stronę.

- To nie tak jak myślisz... - zaczynam, przerywa mi w pół zdania.

- Serio? Znowu? - pyta się i chyba zastanawia się czy mnie nie zamordować.





Tym razem tyle ze strony Jace'a, znów liczę na gwiazdki, komentarze. Spróbuję coś jeszcze dodać w przeciągu tygodnia :)

Na zawsze i na wieczność ~ ClaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz