Stała tam. Koło orkiestry, pod drzewem. Niechętnie się podniosłem i poszedłem w jej stronę. Ona skierowała się w stronę bocznego wejścia do posiadłości, poszedłem w jej ślady. Zniknęła za drzwiami, które prowadziły do kuchni. Wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem drzwi. Stała tam, opierając się o lodówkę.
- Nie mam pojęcia co sobie myślałaś, ale jeśli nie zauważyłaś jestem zaję... - zamknęła mi usta całując mnie. Jednym ruchem ręki odepchnąłem ją. - Co ty sobie myślisz?! - nie potrafiłem opanować gniewu - właśnie się ożeniłem, więc trochę się spóźniłaś! - zachichotała.
Prawie się nie zmieniła odkąd ją widziałem. Długie blond włosy miała wysoko upięte na głowie, zielone oczy posyłały ostre spojrzenia, a malinowe usta ukrywała pod sporą warstwą czerwonej szminki. Nadal była wysoką anorektyczką, z dużym biustem, gdy przechodziła ulicą większość mężczyzn oglądała się za nią. Oczywiście jej bladą skórę szpeciły blizny i znaki, które zręcznie ukrywała pod wpływem zaklęcia.
Teraz jej szmaragdowe oczy były wpatrzone we mnie. Przeczesałem ręką włosy i podniosłem na nią wzrok.
- Po co tu przyszłaś? - spytałem najspokojniejszym tonem na jaki było mnie teraz stać - czego ode mnie chcesz?
- Proszę cię Jace, Clary mnie zaprosiła. - uśmiechnęła się odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. - Poza tym, chciałabym, żebyś do mnie wrócił. - Wspominałem już, że chodziliśmy ze sobą? Kiedy poznałem Clary zerwaliśmy ze sobą. Nikt z mojej rodziny o nas nie wiedział.
- Naprawdę? - cała ta sytuacje mnie śmieszyła, a za razem denerwowała - Zerwaliśmy ze sobą cztery lata temu, a ty dopiero teraz się ocknęłaś? - Dobra, nie zerwaliśmy. Ona zerwała, bo znalazła sobie innego. To dziwne, wolała kogoś innego ode mnie? Błagam... I tak jestem seksowniejszy od 95% społeczeństwa. Dobra, mam też dość spore ego.
- Co z tego? Z tego co pamiętam to ty mnie kochałeś.
- Właśnie, kochałeś, to odpowiednie słowo. Dobrze, że użyłaś tego czasownika w czasie przeszłym. - Nienawidzę tej suki. Bardzo. Miałem dość tej rozmowy, chciałem wracać do Clary. - Mam wspaniałą żonę, a ty jesteś po prostu głupia mając nadzieję, że do mnie wrócisz. - odwróciłem się w stronę drzwi, położyłem dłoń na klamce.
- Kocham cię - szepnęła rozpaczliwie.
- Spóźniłaś się - odpowiedziałem - do widzenia, Annie - wyszedłem do ogrodu.
***
Gdy się obudziłem było coś około 8 nad ranem. Clary leżała wtulona w moje ramię. Jej twarz otaczała aureola rudych loków, wczorajszy makijaż miała rozmazany wokół oczu. Wyglądała pięknie. Na Razjela jak ja ją kocham...
Wstałem ostrożnie by nie obudzić rudowłosej. Ubrałem się w jeansy i skierowałem się w stronę kuchni. Musiałem przemyśleć tęncałą sytuację z Annie. Potrzebowałem do tego kawy. Dużo kawy.
Zaparzyłem ją w kuchni i usiadłem na metalowym taborecie stojącym przy blacie.
W sumie nie miałem nad czym myśleć, nigdy nie wrócę do Annie. Kocham Clary, jest moją żoną. Nie mam pojęcia co ta kretynka sobie myślała.
Nagle czyjeś usta pocałowały mnie w kark, a ramiona oplotły wokół brzucha. Uśmiechnąłem się i odwróciłem przodem do mojej, rudowłosej piękności. Miała na sobie jedwabny szlafrok, który ostatnio widziałem w łazience, zmyła z siebie resztki makijażu i uczesała włosy.
- Dzień dobry kochanie - wymruczała mi do ucha.
- Dzień dobry, na co masz dzisiaj ochotę? - spytałem się jej po czym pocałowałem.
Heeej!! Dzisiaj krótko bo muszę złapać trochę lepszą wenę. Przypominam o komentarzach! :) Najbliższe części w sobotę! ;)
CZYTASZ
Na zawsze i na wieczność ~ Clace
FanfictionZaręczyny. Ślub. Clary i Jace są razem, szczęśliwi. Jednak, pojawia się pewna osoba, która może zniszczyć ich perfekcyjny związek... Clave zostaje uprowadzone, porywacze żądają niewyobrażalnej zapłaty, którą tylko Clary umie zdobyć... Czy jej się ud...