Dźwięki muzyki unosiły się w całym mieszkaniu, a delikatny jednocześnie bardzo męski głos Franka Sinatry, przerywany trzaskami, typowymi dla winylu, pieścił ich zmysły. Ostry, zimowy powiew wiatru wpadał do pokoju poprzez uchylone lekko okno, ochładzając ich zaróżowione policzki. Wendy podkuliła nogi i oparła brodę na kolanach, w dłoniach wciąż trzymając kubek ciepłej herbaty. Nie liczyła ile ich wypiła tego wieczora, bo wystarczało jej poczucie wewnętrznego spokoju i rozgrzania. Harry zajmował fotel naprzeciwko dziewczyny, również dzierżąc prawie pusty kubek herbaty, ułożył długie nogi na stoliku i ułożył głowę na zagłówku, mrużąc oczy. To niesamowite jak spokojny głos Sinatry potrafił ukoić jego skołatane nerwy, rozwiać wszystkie złe myśli.
Nie robili nic szczególnego, żadne z nich nie miało ochoty na zabawę, korzystanie z praw młodości. Wendy chyba w końcu poczuła jak to jest być bezpieczną. Nareszcie poznała ulgę, gdy napięcie, zbierające się przez ostatnie lata, powolutku się z niej ulatnia. Harry zaś spoglądał w ogromnym zdziwieniu na swego gościa, który już od dobrych dwóch godzin siedział w milczeniu. To niemożliwe, Wendy Serene potrafi zamknąć buzie? Docenić to, co w ciszy lub starej, dobrej muzyce, jest najlepsze? Dziewczyna, jakby czytając w myślach, uśmiechnęła się i skinęła głową. zaraz potem rozwiała wszystkie zdziwienia towarzyszącego Harry'emu. Usiadła wygodniej, okryła się kocem i po upiciu sporego łyka stygnącej herbaty, spojrzała w ścianę, ciężko wzdychając.
- Myślisz, że prawdziwa miłość istnieje? – spytała leniwym głosem.
- Co to za pytanie? Skąd je w ogóle wzięłaś? – Harry uniósł brew, zakładając nogę na nogę i obserwując dziewczynę.
- Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu. Bo jeśli tak, to co jest prawdziwą miłością? Czy wszystkie moje przekonania na ten temat okazały się zwykłą pomyłką głupiej dziewczyny?
- Jeśli chcesz dyskutować na ten temat, to nie ze mną – rzucił cicho i nisko, podnosząc się powoli z miejsca.
- Dlaczego?
- Bo się na tym nie znam – wzruszył ramionami, podchodząc do okna i spoglądając na szarość budynków po drugiej stronie ulicy – Wszystko, co wiedziałem na ten temat do tej pory, zostało dosadnie zmieszane z błotem.
- Naprawdę? – szepnęła, układając się wygodniej i spojrzała na chłopaka wyczekująco – Masz mi coś do opowiedzenia?
- Tobie? – prychnął, spoglądając od niechcenia na zaciekawioną do granic możliwości, twarz Wendy.
- Tyle już razem przeżyliśmy, że chyba mam prawo poznać pana lepiej. – Wyrecytowała uroczym głosem, siadając prosto i nie odrywając wzroku od Harry'ego.
- A niby co chcesz wiedzieć? – wywrócił oczami i powrócił na swe miejsce, dokładnie odprowadzany spojrzeniem pary brązowych oczu.
- Każdy z nas ma swoją własną, bolesną historię miłosną. Niektórzy lubią się nimi chwalić, inni skrywają je tak głęboko, że wspomnienia stają się zakurzonymi pudełkami. Ty należysz do tej drugiej grupy ludzi.
- Minęłaś się z powołaniem, pani psycholog – chłopak westchnął ostentacyjnie, układając długie nogi na stoliku i pocierając twarz.
- Też tak myślę – wzruszyła ramionami i zgrabnie zsunęła się z kanapy, kierując w stronę kuchni – Opowiadaj – skinęła głową, stając za blatem i zajmując się przygotowywaniem kolejnej herbaty, zerkała wyczekująco w stronę chłopaka.
- Nie licz na to, Wendy. Nie chce o tym mówić. Jeśli liczyłaś na wieczór zwierzeń, to muszę cię zawieść.
- Przecież nie chce znać całej historii twojego życia, choć w twoim przypadku o to o wiele łatwiej – dodała pod nosem, kręcąc głową i ciężko wzdychając.

CZYTASZ
Dźwięki muzyki • styles ✔
FanfictionTypowy romans, w którym główną rolę gra pasja, a każde uniesienie jest perfekcyjnie wymierzone przez metronom uczuć. Gdzie Harry jest zadufanym w sobie dupkiem z ogromnym talentem, a Wendy jego nieznośną i niedojrzałą uczennicą. ©fakelilou okładk...