Następnego dnia promienie słońca wpadające do pokoju, obudziły dziewczynę z niespokojnego snu. Leniwie otworzyła zmęczone oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Przyjemne ciepło ogarnęło jej ciało, kiedy doszło do niej w jakim jest miejscu i kto leży tuż obok niej. Harry wtulony twarzą w poduszkę, raz po raz pochrapywał trochę głośniej. Uśmiechnęła się pod nosem i niedbale odrzuciła kosmyk włosów z czoła. Poprawiając zepsuty już, mały kucyk, nachyliła się nad twarzą chłopaka. Ostrożnie, by go nie zbudzić, złożyła na jego lekko wydętych wargach delikatny pocałunek. Zsunęła się z łóżka i podreptała do drzwi. Kiedy zeszła na dół, do kuchni, ogarnął ją niespotykany szok. Na sporym stole poustawiane były półmiski i talerze ze świeżymi bułeczkami, owocami, kiełbaskami i innymi pysznościami.
- Mamo? – Wendy rozejrzała się, lekko zdezorientowana.
- Słucham? – jak zwykle elegancko ubrana kobieta wkroczyła do pomieszczenia, ściągając powoli rękawiczki, w których pracowała w małym ogródku.
- Co to jest?
- Śniadanie dla ciebie i Harry'ego – kobieta wzruszyła ramionami i podchodząc do córki, ucałowała ją delikatnie w skroń.
Wendy nie potrafiła ukryć szoku i mocnego zdezorientowania zachowaniem własnej matki. Rzadko kiedy okazywała ona uczucia względem dziewczyny i jeszcze rzadziej przyrządzała śniadania. Wendy zamrugała ogłupiale i ponownie spojrzała na pełny stół z pachnącymi smakowitościami.
- Wszystko w porządku, mamo?
- Tak, dlaczego pytasz? – kobieta uniosła brew pytająco, odkładając gdzieś na szafkę swe rękawiczki.
- Tak jakoś – dziewczyna wzruszyła ramionami, pocierając zaspaną twarz i opadła na krzesło przyozdobione kremową poduszką w kolorowe kwiaty.
Wzdychając głęboko, rozejrzała się leniwie po kuchni. Kuchni zawsze pięknie pachnącej. Czasem tylko świeżymi kwiatami, czasem mieszkanką kwiatów i przepysznego jedzenia. Jasne ściany i jasne meble, w lekko starodawnym stylu. Wszystko tam, przypominało kuchnie w małym, wiejskim, francuskim domku. Pani Serene - choć z urodzenia brytyjka - zakochała się w klimacie, w którym wychował się jej mąż.
Albert Serene przyjechał z Marsylii do Anglii trzydzieści lat wcześniej, poszukując inspiracji i czegoś, co chwyciłoby go za serce. Albert był artystą. Znudzony wszystkim co francuskie, niecierpliwy i coraz bardziej sfrustrowany spontanicznie postanowił zamieszkać w Londynie. Pewnego dnia, podczas spaceru brzegiem Tamizy, jego oczom ukazała się przepiękna, długowłosa dziewczyna, która nie potrafiła poradzić sobie z wiatrem i włosami tańczącymi na nim. Gdy nareszcie udało jej się odsłonić twarz, przypadkowo spojrzała w stronę Alberta. Ich oczy zabłysły niczym w filmie. Ich ciała przeszył prąd. To zdecydowanie była miłość od pierwszego wejrzenia. Albert odnalazł w Bridgit swoją inspirację, swoją wenę. Była jego piękną muzą, w której zakochał się do szaleństwa. Postanowił pozostać w Anglii. Pobrali się i wspólnie kupili mały domek w skromnej wsi pod Manchesterem. Po śmierci ojca, przywiózł tam swoją matkę. Kilkanaście lat później pojawił się w życiu zakochanych, owoc ich miłości. Maleństwo, które od razu rozkochało w sobie Alberta. Wendy zdecydowanie była córeczką tatusia. Nigdy jej nie rozpieścił, ale jako jedyny z całej rodziny, okazywał jej tak wiele miłości i zainteresowania.
Po krótkim rozmyślaniu, Wendy podniosła się z miejsca i wskakując po schodach z lekkością piórka, pobiegła obudzić chłopaka. Harry'ego nie było już w łóżku, ale na korytarzu słychać było odgłosy branego prysznica. Uśmiechnęła się pod nosem, weszła do swego pokoju i po krótkim grzebaniu w walizce, z którą przyjechała, a która przeznaczona była do Rio, skierowała się w stronę łazienki. Zapukała krótko i nawet nie czekając na zaproszenie, weszła do środka.
CZYTASZ
Dźwięki muzyki • styles ✔
FanficTypowy romans, w którym główną rolę gra pasja, a każde uniesienie jest perfekcyjnie wymierzone przez metronom uczuć. Gdzie Harry jest zadufanym w sobie dupkiem z ogromnym talentem, a Wendy jego nieznośną i niedojrzałą uczennicą. ©fakelilou okładk...