« 11 »

3.3K 284 26
                                    

      Harry Styles, dwudziestopięciolatek, który ukończył szkołę muzyczną z wyróżnieniem, zagubił się gdzieś pomiędzy obowiązkami dorosłości. Zatracił radość życia i zmienił się po pewnym zdarzeniu w swoim życiu. Zdarzeniu, o którym niezwykle ciężko było mu zapomnieć. Z powagi i sarkazmu stworzył otoczkę, która miała go chronić. Nie dopuścić kolejnego bólu zranienia. Uciekał każdego dnia przed myślami, przed dawnym sobą, który wycierpiał już wystarczająco dużo. Postawił wszystko na muzykę, oddał się jej i oddalił od reszty ludzkości, mając ją za nic potrzebnego. Tylko swemu odwiecznemu przyjacielowi podarował kluczyk do siebie samego i uważał, że tylko jemu może ufać.



Wtorkowe późne popołudnie, Harry spędzał jak zwykle bardzo produktywnie. Stukając drewnianymi pałkami w bębny i talerze, marszczył czoło i próbował ogarnąć te z pozoru prostą sztukę gry na perkusji. Jego nauczyciel leżał na kanapie i co chwilę podrzucał winogrona, a każda próba złapania kolejnego w usta, okazywała się coraz bardziej nieskuteczną.

W tak prostym obrazki, z perspektywy osoby trzeciej, dostrzec można było jak wiele ich od siebie różni. Harry był upartym perfekcjonistą, który nie odpuszczał póki nie osiągnął swego celu. Paul zaś był radosnym, wyluzowanym samoukiem, który nigdy nie rozumiał zawzięcia swego przyjaciela. Różniło ich tak wiele i może właśnie dlatego od tylu lat, nieprzerwanie, łączyła ich przyjaźń.

- I jak poszła twoja randka? – Paul przerwał ciszę, pomiędzy jednym a drugim stuknięciem w bęben.

- To nie była randka.

- Nie denerwuj się tak, Haroldzie – zaśmiał się chłopak, słysząc stanowczy i poirytowany ton swego przyjaciela – Jaka ona jest? Chyba nie aż tak zła, jeśli zgodziłeś się na spotkanie. Opowiedz coś – naciskał, obserwując kolejne winogrona, które spadały gdzieś pod fotel.

- Nie ma o czym opowiadać – chłopak wywrócił oczami, zaciskając palce na pałeczkach – Byliśmy na lodowisku, potem w kawiarni. Tyle – podsumował, wzruszając ramionami.

- Och – Paul uśmiechnął się szeroko, zerkając na przyjaciela kątem oka – Jakie to urocze. Jeździliście trzymając się za łapki, a potem ścieraliście sobie bitą śmietanę z policzków? – wyrecytował przesłodzonym głosem, podrzucając w powietrze kolejne winogrono. Harry zirytował się wypowiedzią chłopaka i rzucił w niego jedną z drewnianych pałeczek, po czym podniósł się z małego krzesełka i wzdychając teatralnie, przeciągnął się.

- Nie tak agresywnie, kochasiu – Paul zaśmiał się dźwięcznie i podniósł do pozycji siedzącej.

- Powiedziałbym, że gdyby coś wisiało w powietrzu z pewnością dałbym Ci znać, ale Wendy jest ostatnią dziewczyną, do której mógłbym poczuć sympatię, a co dopiero coś więcej.

- Jasne – Paul parsknął dyskretnym śmiechem i pokręcił energicznie głową. Od zawsze miał tę swoją sławetną, prawie nigdy nie mylną intuicję. Zawsze wiedział lepiej i prawie zawsze miał w tym rację.


*


Z satysfakcją wypisaną na twarzy, przekręciła kluczyk w zamku i weszła radośnie do mieszkania. Gdy znalazła się w ciepłym pomieszczeniu, poczuła piekące, mocno zaróżowione policzki i całkowicie czerwony czubek nosa. Stając przed lustrem, spoglądając na siebie z szerokim uśmiechem, energicznie rozplątała gruby szalik i ściągnęła czapkę. Wendy miała w sobie wciąż jeszcze niewykorzystane, przeogromne pokłady energii, do których dołożył czas spędzony z Harry'm. Człowiekiem tak niezwykle intrygującym, że aż okropnie denerwującym. Ta cała jego powaga, znaczący brak poczucia humoru – zaczęła wyliczać w myślach, przedrzeźniając przed lustrem wszystkie jego miny. W tym wszystkim jednak było coś, co zaczęło ją przyciągać do chłopaka jeszcze bardziej. Polubiła go. Naprawdę go polubiła. Gdzieś w kościach czuła, że jego sarkazm i chłód mogą stać się jej przyjaciółmi. Że on sam pozwoli w końcu na pęknięcie tej tajemniczej skorupki, jaką wokół siebie stworzył.

Dźwięki muzyki • styles ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz