- Harry? – odwrócił się gwałtownie, a jego oczom ukazała się wysoka, ciemna blondynka w długim, bordowym płaszczu – Nie wierzę, że to ty – na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy kierowała się w stronę chłopaka.
- Co ty tu robisz? – szepnął niskim głosem, cofając się o krok i prawie wpadając na witrynę sklepową.
- Uwielbiam przypadki. Dawno się nie widzieliśmy – z jej twarzy nie znikał specyficzny uśmiech, który Harry tak bardzo znienawidził.
- I było mi z tym dobrze – rzucił nisko, uciekając wzrokiem.
- Stęskniłam się za tobą. Nie bądź taki chłodny – machnęła dłonią i bezceremonialnie przytuliła chłopaka. Zielonooki napiął mocno mięśnie i znieruchomiał, zerkając na dziewczynę z góry.
- Znów zachowujesz się, jakby nic nigdy się nie stało, Emily – odepchnął dziewczynę delikatnie i chrząkając, przeczesał nerwowo włosy.
- Oj skarbie. Wciąż nie możesz zapomnieć? – pokręciła głową, krzyżując ręce pod piersiami.
- Nie mów tak do mnie i nie pochlebiaj sobie – szepnął ledwo słyszalnie, zerkając w nicość. Robił wszystko, by nie spojrzeć jej w oczy.
- Czemu nie możemy tego zostawić w przeszłości? Całe życie będziesz miał do mnie żal? – uniosła brew, przyglądając się chłopakowi. Jej ton, jej zachowanie, jej wzrok – wszystko przyprawiało Harry'ego o dreszcze. Nieprzyjemne, chłodne dreszcze.
- Nie pogrążaj się. Nie udawaj głupiej. Nie masz serca, ale resztka rozumu chyba jeszcze ci została – wyprostował się gwałtownie i spojrzał na Emily z żalem – Przykro mi, ale muszę iść. Nie mam czasu – dodał stanowczym tonem i nie czekając na odpowiedź dziewczyny, ruszył w stronę domu szybkim krokiem.
- Do zobaczenia, Harry! – krzyknęła za nim, wypowiadając imię w sposób, który niegdyś tak bardzo uwielbiał.
Przyśpieszył więc, by jak najszybciej znaleźć się jak najdalej feralnego miejsca. Zakrywając się szczelnie płaszczem, napinał mięśnie i odganiał wszystkie najgorsze i drażniące myśli jakie nasuwały mu się do głowy w tamtym momencie. Jak to jest, że gdy w końcu zaczyna się układać, los stawia na naszej drodze ogromną kłodę przepełnioną bólem przeszłości. Głupią i całkowicie bezsensowną przeszkodę, która często potrafi zburzyć całe szczęście, jakie udało nam się zyskać.
*
- Źle trzymasz – stwierdził poważnie Paul, chwytając dłoń dziewczyny i pokręcił poważnie głową.
- Więc niby jak mam to robić? Przecież umiem trzymać w dłoni takie rzeczy. Nie rób ze mnie idiotki – naburmuszyła się, zerkając z dołu na chłopaka.
-To wymaga finezji, moja droga – zmrużył oczy, wzdychając ciężki.
- Jesteś taki sam jak Harry. Przecież to zwykłe pałeczki, co w tym trudnego – wydęła wargi, uśmiechając się niewinnie.
- Zaraz powiesz, że gra na perkusji to zwykłe walenie w bębny, czyż nie? – stwierdził bardzo poważnie, krzyżując ręce na torsie.
- A nie? – uśmiechnęła się cwaniacko, ale widząc minę chłopaka, szybko pokręciła głową. – Tylko żartowałam, nie bulwersuj się, bo resztka włosów ci wypadnie.
- Już wiem dlaczego Harry tak na ciebie narzeka – prychnął z oburzeniem, ale uśmiechnął się pod nosem. Tego dnia przebywał z Wendy znacznie dłużej niż po zsumowaniu wszystkich ich wcześniejszych spotkań. I to zdecydowanie poprawiło jego humor. Dziewczyna była jego żeńską wersją. Wesołą, choć często bardzo irytującą kulką szczęścia, która aż zanadto ciekawa była świata. Uśmiechał się do siebie i dziękował losowi, że pozwolił jego przyjacielowi spotkać na jego drodze taką osobę. Harry zdecydowanie na to zasługiwał.

CZYTASZ
Dźwięki muzyki • styles ✔
FanfictionTypowy romans, w którym główną rolę gra pasja, a każde uniesienie jest perfekcyjnie wymierzone przez metronom uczuć. Gdzie Harry jest zadufanym w sobie dupkiem z ogromnym talentem, a Wendy jego nieznośną i niedojrzałą uczennicą. ©fakelilou okładk...