rozdział 4 część 2

484 86 14
                                    

- Nie podoba mi się to Luke, wiesz jakie mam podejście do imprez od ostatniego razu...

Chłopak mnie ignorował. Szliśmy już do klubu gdzie czekali na nas przyjaciele. Oboje z chłopakiem przebraliśmy się w bardziej odpowiednie na imprezę ubrania i ruszyliśmy w znanym nam kierunku. Luke uznał, że pójdziemy pieszo, bo ma zamiar pić i auto będzie jedynie problemem po który będzie trzeba wrócić się rano.

- Luke, słuchasz mnie?

Blondyn dopiero wtedy na mnie spojrzał i kiwnął głową.

- Dramatyzujesz Amy, nic się nie stanie, będziemy w lokalu a nie w sypiącej się puszce.

Westchnęłam. Byliśmy już na miejscu. Ofelia i Ashton mieli czekać na nas przy naszym ulubionym stoliku i tak też było. Po wejściu do klubu nie trudno było zlokalizować znajomych chociaż w pomieszczeniu było dużo ludzi. Kolorowe światła latały po ścianach a w powietrzu unosił się charakterystyczny dla tego miejsca zapach. Pachniało tutaj zawsze strasznie słodko, jednak po kilku kieliszkach zaczynało się ignorować duszącą aż słodycz.

- Przyszliście! - pisnęła Ofelia i podbiegła się do mnie przytulić jakby nie widziała mnie od kilku lat. Z jednej strony ją rozumiem, sama się sobie dziwię, że tutaj jestem.

Luke przywitał się z Ashtonem i oboje poszli po alkohol, a ja zostałam z przyjaciółką i usiadłyśmy przy stoliku.

- Opowiadaj.

- Co mam opowiadać?

- Luke.

- Ofie... nie ma nic do opowiadania.

- Nadal? Mówię ci od kiedy wróciliście, daj mu szanse, podobasz mu się, zmienił się, ale ty - nie.

- Luke się nie zmienił, nadal mnie denerwuje.

Blondynka jedynie wywróciła oczami i w tej chwili chłopcy wrócili i dosiedli się do nas. Ash obok swojej dziewczyny, a Luke obok mnie. Przez kilka minut po prostu siedzieliśmy i gadaliśmy na losowe i nic nie wnoszące do życia tematy. Głównie ja z Ofelią gadałyśmy między sobą, a Luke i Ash między sobą. Kiedy wypiliśmy już którąś kolejkę Ashton i Ofelia poszli potańczyć. Chwilę siedziałam z blondynem w niezręcznej ciszy, aż ten wstał i wyciągnął do mnie rękę.

- Zwariowałeś.

- To jest ten moment kiedy powinnaś mniej mówić a więcej robić Amando.

Mruknęłam pod nosem niezrozumiałe dla chłopaka słowa i wstałam chwytając jego rękę. Pociągnął mnie w stronę parkietu i wtopiliśmy się w tłum ludzi. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że kiedykolwiek będę tańczyć z Hemmingsem, a jednak. Co najważniejsze chłopak wcale nie tańczył źle. Może trochę przeszkadzały mi jego dłonie, ale później zaakceptowałam to, że były na moim ciele. Z oddali zauważyłam przyjaciółkę, która głupio się do mnie uśmiechała, postanowiłam to zignorować i raz w życiu posłuchać Luke'a. Może czas zapomnieć o tym co było i się bawić. Nie można wiecznie żyć przeszłością.

I'm pretty sure that we're half way there

but when I wake up next to you I wonder 

how how did we end up here?*

Wróciliśmy do stolika gdzie siedziała już nasza parka i piła kolejną kolejkę. Dołączyliśmy do nich i znowu zaczeliśmy po prostu rozmawiać. Tak jak kiedyś - jak za czasów kiedy moja psychika miała się dobrze i nie miałam w pamięci tamtego miejsca.

- Ofie mi mówiła - zaczął Ashton.

- O czym? - zapytaliśmy równo z chłopakiem.

- O was.

- Nas? - odezwałam się tylko ja, dla blondyna to było chyba na rękę, bo jedynie się uśmiechnął. Czy serio tak trudno jest wyjaśnić, że ja i Luke nie istniejemy? Nie.

Ashton jeszcze trochę pomarudził, a później znowu porwał blondynkę do tańca. Ja również wstałam informując chłopaka, że idę do łazienki. Nie zaszłam daleko bo z postawieniem ledwie jednego kroku od stolika w pomieszczeniu rozległ się strzał. Wszystko i wszyscy zamarli. Luke zerwał się z miejsca i stanął obok mnie. Zaczęliśmy się rozglądać, jednak nic nie zobaczyliśmy. Kilka sekund po strzale słychać było jedynie krzyk kobiety, która wołała o pomoc, krzycąc, że ktoś został postrzelony. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na chłopaka. Ten przełknął ślinę i to był właśnie ten czas.

- Amy, chyba miałaś rację... To nie był dobry pomysł i nie jesteśmy tutaj bezpieczni...

Nie było czasu aby szukać Ashtona i Ofie, szybko napisałam wiadomość do przyjaciółki informując ją, że razem z blondynem wyszliśmy. To nie było wyjście. My po prostu uciekliśmy z klubu. Od trzech miesięcy nie byłam taka zestresowana i przerażona. Mając nadzieję, że nikt w tym całym chaosie nie zauważył, że wychodzimy pobiegliśmy w stronę mojego domu. Jade i mama już spały. Ja i Luke wpadliśmy do mojego pokoju, a ja dostałam wiadomość od Ofie, że i ona i Ashton postanowili wrócić do domu.

Imprezy to nie jest dobry pomysł. Nigdy.

*5SOS - End Up Here

#WAREHOUSEFF

i założyłam tt na update o ff, poproszę o follow: warehouseff

+ co z Q&A? JEŚLI CHCECIE, PISZCIE PYTANIA DO BOHATERÓW W KOMENTARZACH! ♥

ROAD (WAREHOUSE #2, hemmings x gomez)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz