rozdział 13

417 55 8
                                    

Amy

Całe życie przeleciało mi przed oczami. Każdy wspólny moment, który przeżyłam z Ofie. Wszystko. Calum i jego parobki uciekli do lasu pozostawiając ciało Ofie. Jade zabrali ze sobą. Łzy leciały z moich oczu strumieniami. Sama nie wiem czy bardziej płakałam za przyjaciółką, czy przez wizję, że moją siostrę może czekać taki sam los. Podbiegłam do ciała blondynki, Luke pobiegł za mną. Upadłam przy niej na kolana i podniosłam jej głowę. Obraz miałam załamany, nie mogłam nic powiedzieć. Luke, który stał za mną powiedział, że pójdzie do samochodu i zadzwoni na pogotowie. Mógł dzwonić, ale to i tak nic nie da. Ona nie żyła. Ofie już z nami nie było, Calum odebrał jej życie i zrobił to z taką samą łatwością jak kobieta z magazynu sprawiała ból nam. Luke zniknął z zasięgu mojego wzroku, a ja zostałam sama razem z przyjaciółką. Nawet nie miałam okazji jej pożegnać. Nie mam pojęcia ile czasu minęło kiedy wrócił Luke, a kilka minut po jego powrocie przyjechało pogotowie. Ratownicy stwierdzili zgon, ale zabrali dziewczynę do szpitala. Jechaliśmy za ambulansem, byłam rozdygotana i zapłakana. Kiedy byliśmy już w szpitalu Luke zadzwonił po Ashtona, bałam się jego reakcji, bałam się tego co będzie teraz. Przeszłość nie tylko wróciła, ona uderzyła w nas jak ciężarówka. To wszystko z każdą chwilą robiło się trudniejsze. Teraz siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu czekając na Ashtona. Luke poszedł zeznać, że szukaliśmy naszej zaginionej przyjaciółki, ponieważ od długiego czasu nie wracała do domu i znaleźliśmy jej ciało przy drodze. Kiedy blondyn był w pokoju lekarzy, do szpitala przyjechał Ashton. Kiedy go zobaczyłam zerwałam się z krzesła i rzuciłam mu na szyję. Płakałam bardziej i bardziej. Sama się dziwie, że miałam jeszcze jakiekolwiek łzy. Luke nie powiedział chłopakowi wszystkiego.

- Amy, co jest? Znaleźliście ją? Co się stało, coś poważnego? - dopytywał chłopak.

- Ash... On... To Calum, on ją... j-ją... Ona nie żyje Ashton.

Nigdy nie widziałam takiego Ashtona. Na moje słowa cały zbladł. Ten wiecznie wesoły chłopak miał teraz twarz, która nie okazywała żadnych emocji. Stał na środku korytarza i nie docierały do niego żadne bodźce. Był zamurowany kilka długich chwil, aż po jego policzku poleciały łzy. Wplótł swoje palce we włosy i pociągnął za ich końce ku górze.

- Nie, kłamiesz Amy... Gdzie ona jest? - teraz opanowała go złość, chciał przejść w głąb korytarza, ale zagrodziłam mu drogę. Byłam zmęczona płaczem, a on był silniejszy, więc bez trudu pokonał moją zaporę. Chciał już wejść do pokoju w którym leżała Ofie, kiedy z pomieszczenia obok wyszedł Luke i tym razem on zatorował drogę Ashtonowi.

- Puść mnie tam Hemmings, muszę ją zobaczyć.

- Ashton nie idź tam.

- Odpierdol się - odepchnął chłopaka i otworzył drzwi. W pomieszczeniu nie było nikogo tylko ciało Ofelii. Ash podszedł do łóżka i padł przed nim na kolana, złapał dłoń dziewczyny i złożył na niej delikatny pocałunek. W tym momencie rozpłakał się jak dziecko, a ja razem z nim. Wtuliłam się w bok Hemmingsa, który razem ze mną stał w drzwiach pokoju.

- Jej rodzice już wiedzą, jadą tutaj.

Irwin nie zareagował, nadal klęczał przy ciele swojej dziewczyny. Odgarnął jej blond włosy z twarzy i przez chwilę trzymał swoją dużą dłoń na jej policzku.

- Zostawcie mnie samego - wyszeptał, a ja i Luke spełniliśmy jego prośbę i wyszliśmy zamykając za sobą drzwi. Ponownie usiedliśmy na krzesłach. Luke na tym najbardziej wysuniętym na prawo, a ja na kolanach chłopaka. Siedziałam wtulona w jego tors cicho płacząc, kiedy spokojną ciszę przerwał dźwięk jego telefonu. Blondyn bez wstawania odebrał.

- Tak... Skąd wiecie...? W szpitalu... Jak wrócę to powiem... Amy jest ze mną... Nie mogę teraz rozmawiać... Nic mi nie jest... - rozłączył się - Nasi rodzice już chyba wiedzą, przynajmniej moi.

- Nie mam siły dzwonić do mamy, nie mam siły myśleć co dzieje się z Jade...

Siedzieliśmy w szpitalu jeszcze pół godziny, lekarze pytali o różne rzeczy to nas, to Ashtona. Chłopak nie był zły na nas, bo to przez nas coś stało się Of, ale on to rozumiał. Wiadome, że dla niego było to najgorsze, bolało go to bardziej niż mnie. Ja straciłam przyjaciółkę, a on dziewczynę. Razem z blondynem pojechaliśmy do domu dopiero, gdy rodzice Ofie pojawili się w szpitalu. Zostali tam z Ashtonem.

Luke i ja pojechaliśmy do niego. On opowiedział rodzicom co się stało. Historię o zaginionej Ofelii i o jej ciele przy drodze. Ja poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam ubrana w jedną z koszulek chłopaka jego mama dała mi herbaty. Podziękowałam i kiedy Luke rozmawiał z tatą w salonie ja poszłam do jego pokoju zadzwonić do mojej mamy. Odebrała po czterech sygnałach.

- Amy, wszystko dobrze?

- Nie mamo... Wróciliśmy, jestem u Luke'a, Ashton zadzwonił, że Ofie zniknęła... Znaleźliśmy ją... Nie... Nie żyje.

Moja mama po drugiej stronie słuchawki zamilkła, zanim miała okazje powiedzieć cokolwiek dodałam.

- Jest Jade?

- Właśnie wróciła, nie było jej długo, była u koleżanki, a co?

- Tęsknie za nią - kamień spadł mi z serca na słowa mojej mamy. Chociaż moją siostrę Calum puścił do domu. Ciekawiło mnie teraz czy ona cokolwiek pamięta. Czy wie, że razem z Ofelią była więziona, czy nie pamięta z tego nic.

Powiedziałam mamie, że zostanę na noc u chłopaka i wrócę do domu rano, życzyła mi dobrej nocy i kazała na siebie uważać. Pożegnałam się z nią i wyszłam z pokoju chłopaka. Udałam się do kuchni, gdzie siedziała jego mama. Wzięłam moją herbatę i upiłam łyk.

- Ciesze się, że dałaś mu szanse, Luke to dobry chłopak.

Uśmiechnęłam się na słowa pani Hemmings.

- Nawet nie zdaje sobie pani sprawy jak dobry.

Mama Luke'a odwzajemniła mój uśmiech a wtedy do pomieszczenia wszedł Luke.

- Obgadujecie mnie?

- Nigdy w życiu - lekko się do niego uśmiechnęłam.

- Na pewno ci wierzę Amy - pocałował mnie w czubek głowy, a później wyszedł z kuchni.

Ja skończyłam herbatę i poszłam do pokoju chłopaka kiedy ten brał prysznic. Położyłam się w jego łóżku i przymknęłam oczy. Wiedziałam, że szybko dziś nie zasnę. Miałam przed oczami widok martwej Ofelii. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę obserwowania śmierci przyjaciela. Śmierci kogoś po kim zostały już tylko najcudowniejsze wspomnienia jakie można mieć. Podobno żadna śmierć nie jest końcem. Prawda, świat dalej się kręci, ale mały świat bliskich Ofie na najbliższy czas przestanie się kręcić, aby za dni, miesiące, lata znowu ruszyć ze świadomością, że może nie ma jej już z nami, ale za to zyskaliśmy kolejnego anioła.

Moje rozmyślania przerwał Luke, który wrócił do pokoju. Położył się obok mnie i pocałował w policzek.

- Dobranoc Amy, wszystko będzie dobrze.

- Nie Luke, na pewno nie będzie dobrze, nie tak szybko...

Chłopak już nic nie powiedział tylko nie przytulił i oboje postaraliśmy się zasnąć. Postaraliśmy się.

so one last time, I need to be the one who takes you home

one more time, I promise after that, I'll let you go*

#WAREHOUSEFF

*one last time - Ariana Grande

ROAD (WAREHOUSE #2, hemmings x gomez)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz