rozdział 11

425 70 5
                                    

Ashton

Luke i Amanda pojechali tydzień temu. Wszystko było normalnie. Zachowywaliśmy się jakby serio po prostu pojechali na wycieczkę, chociaż i ja i Ofelia znaliśmy cel tej podróży. Od kiedy Luke kazał mi mieć oko na Jade, poprosiłem Ofie aby ta spędzała z nią czas. Dziewczyny się znały, nie było to problemem. Przez moją dziewczynę i ja spędzałem z nimi czas. Luke i Amy pisali lub dzwonili praktycznie każdego dnia, po tygodniu dojechali już daleko. Dobrze, że chłopak przekonał dziewczynę aby nie wracali, to mogłoby się źle dla nich skończyć, a ktokolwiek groził Jade - pilnowaliśmy jej z Ofie.

- Idę dziś do Jade - powiedziała moja dziewczyna wchodząc do kuchni kiedy robiłem nam śniadanie.

- Iść też? - odłożyłem nóż i przestałem na chwilę kroić pomidory,

- Nie, pójdziemy na kawę, a później wpadniemy do koleżanki Jade.

Skinąłem głową i wróciłem do robienia śniadania. Ofelia pomogła mi nakrywając do stołu i robiąc herbatę. Ja zrobiłem kanapki. W spokoju usiedliśmy i zjedliśmy rozmawiając przy tym na różne codzienne tematy, od kilku dni codziennym tematem stali się Luke i Amanda.

- Martwię się o nich - przyznała blondynka - co jak coś im się tam stanie? Są daleko, może ktoś już ich ściga?

- Ofie, przestać mieć czarne scenariusze, piszą do nas i nic im nie jest, wręcz przeciwnie wydaje się, że cieszą się sobą.

Faktycznie tak było. Pisali i mówili, że pomimo całej tej sytuacji świetnie się bawią i nie chcą myśleć o niczym złym. Cieszyłem się, że Luke wreszcie kogoś ma, do tego najlepszą przyjaciółkę mojej dziewczyny. Kiedyś nigdy bym nie pomyślał, że cokolwiek może ich łączyć. Jak zaginęli i wszyscy ich szukali Ofie śmiała się, że pewnie uciekli gdzieś razem, bo nie chciała dać dojść do świadomości strasznej prawdzie. Każdy liczył, że to jednak coś dobrego, że serio uciekli, że żyją. I jak się okazało - żyli. Chociaż wrócili osłabieni i z bagażem nowych doświadczeń. Wrócili z ludzkim życiem na sumieniu i traumą do końca życia. Amy zdecydowanie gorzej odebrała wszystko to co się tam stało. Nawet Ofie z początku nie mogła do niej dotrzeć. Z tego co mi mówiła, Amy później zaczęła się jej zwierzać, że ma koszmary o tamtej kobiecie, która ich tam trzymała. Nie wytrzymywała psychicznie i zaczęła chodzić do specjalisty. Luke doszedł do siebie szybko i równie szybko zaczął starać się o Amy. To miejsce zmieniło ich oboje. I na plus i na minus.

~

- Ash wychodzę! - krzyknęła do mnie Ofie, kiedy stała przy drzwiach ubierając buty i szykując się do umówionego wyjścia.

- Odbieraj telefony i jakby coś się działo, dzwoń! - odkrzyknąłem nie podnosząc się z kanapy.

- Dobrze, kocham cię!

- Ja ciebie też!

I wyszła. Zostałem sam. Zwykle w takich chwilach dzwoniłem do Luke'a, ale teraz raczej nie miał jak mnie odwiedzić, więc po prostu gapiłem się w telewizor w którym tak szczerze nie było nic ciekawego. Czas płynął powoli, napisałem do Luke'a, ale mi nie odpisał, za to Amy napisała, że meldują się w motelu i nie mogą teraz rozmawiać, ale wszystko jest w porządku. Ostatnio prawie ciągle sypiali w samochodzie, więc przyda im się wygodne łóżko i trochę spokoju.

~

Luke

Ostatnio nie mogliśmy nigdzie znaleźć przyzwoitego motelu, więc został nam samochód, ale dziś, jakieś 600 kilometrów od Rochdale przy drodze wyłapaliśmy przytulny i tani nocleg. Ashton się do mnie dobijał, ale przy meldowaniu się kazałem Amy mu napisać, że odezwiemy się później. Uznaliśmy, że zostaniemy tu na trzy dni. Zabrałem nasze walizki z samochodu i poszliśmy do wyznaczonego dla nas pokoju numer 17. Postawiłem walizki na podłodze i razem z Amy rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było małe ale bardzo schludne. Średnich rozmiarów dwuosobowe łóżko, dwie szafki nocne w kolorze ciemnego brązu. Komoda w identycznym odcieniu jak szafki i nie za duży, ale nie za mały telewizor na ścianie. Były też drzwi porwadzące do małej, ale w pełni wyposażonej łazienki.

- Wreszcie się wyśpimy - mruknęła Amy opadając plecami na łóżko. Położyłem się obok niej i wtuliłem w nią kładąc głowę na jej brzuchu.

- Wyśpimy? Mamy wygodne łóżko, a ty chcesz spać?

- Kiedy zgadzałam się aby zostać twoją dziewczyną, nie godziłam się na to Hemmings.

Bez słowa podniosłem głowę i cmoknąłem dziewczynę w usta. Nie zareagowała, ale po kilku sekundach zepchnęła mnie z siebie. Podeszła do swojej walizki i zaczęła w niej grzebać.

- Idę się porządnie wykąpać w czymś co nie jest jeziorem - powiedziała i zanim cokolwiek powiedziałem zamknęła się w łazience. To był dobry pomysł. Poszukałem w swojej walizce czystą bieliznę i koszulkę i czekałem, aż dziewczyna się wykąpie, aby iść zrobić to samo co ona. Wyszła po ponad pół godzinie ubrana w majtki i jedną z moich koszulek. Mi prysznic zajął połowe tego czasu co Amy. Kiedy wróciłem do dziewczyny siedziała na łóżku z morkymi włosami i oglądała jakiś program w telewizji.

- Leci dziś coś ciekawego? Jakiś film?

- Oglądasz ich za dużo i nie wiem czy coś dziś leci, zobaczymy.

- Zjemy coś?

Brunetka pokiwała głową. Poszedłem wciągnąć na siebie spodnie i chciałem już iść po coś do jedzenia kiedy dostałem telefon od Ashtona. Chyba serio się martwił albo nudził, że tak nas dziś męczył.

Wziąłem do ręki urządzenie leżące na wierzchu mojej walizki i odebrałem.

- Halo?

- Luke, wracajcie.

- Co? Co jest Ash?

- Jade i Ofie, one zniknęły, Of, poszła gdzieś z Jade i jakąś dziewczyną, ani jedna ani druga nie odbierała, zacząłem się martwić, aż dostałem wiadomość, że jeśli nie wrócicie stracę dziewczynę, Luke, to...

- Ashton spokojnie, jesteśmy jakieś 600 kilometrów od domu, nie wrócimy od tak... I to może być gra... - na te moje słowa Amy wstała z łóżka i podeszła do mnie pytając cicho co się dzieje.

- Hemmings wracajcie!

Byłem rozdarty, to powinniśmy zrobić, ale powrót był wart nasze życie. Trzeba wybrać. Życie Ofie i Jade, czy moje i Amy. Skoro to nasza pułapka, my powinniśmy w nią wpaść. Najwidoczniej musimy zapłacić za śmierć M.L.

Ashton się rozłączył, a Amanda nie przestawała zadawać mi pytań.

- Ofie i Jade zniknęły. Jutro rano jedziemy do domu, Amy.

Dziewczyna skamieniała. Oszołomiona cofnęła się i usiadła na łóżku. Usiadłem obok i obiąłem ją ramieniem.

- Ja myślałam, że kiedy wyjedziemy to się skończy, ale to... to się dopiero zaczyna. Żyjemy w jakimś popieprzonym horrorze, a ja mam przeczucie, że w tym horrorze może zdarzyć się wszystko i może stać się coś gorszego niż śmierć M.L. czy Michaela...

Amy miała rację. Gramy z kimś w grę o życie i to nie tylko własne. Kobieta zapanowała nad naszymi umysłami, a teraz chcą dopaść nasze serca i naszych bliskich.

#WAREHOUSEFF

#WAREHOUSEFF

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ROAD (WAREHOUSE #2, hemmings x gomez)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz